Respawn.pl

ESL One Katowice 2015 – Fnatic zaczyna dominować na dobre

Autor: Jakub Wąsala

Po tym wydarzeniu polscy fani czekali na powrót majora do kraju przez dwa lata. Do samych Katowic – cztery. W dzisiejszym epizodzie naszego wspominkowego cyklu na paletę bierzemy ESL One Katowice 2015.

Rok po ogromnym sukcesie EMS One Katowice 2014 naturalną koleją rzeczy było, aby ESL zorganizowało kontynuację rozgrywek w tym samym miejscu, a Valve ponownie je uhonorowało tytułem majora. Do pełni szczęścia brakowało jedynie, aby na ESL One Katowice 2015 Polacy z Virtus.pro powtórzyli wyczyn sprzed roku i ponownie podnieśli mistrzowskie trofeum.

Z pewnością Virtus.pro miało spore szanse, żeby tego dokonać. Polacy nadal byli jedną z najbardziej liczących się drużyn w światowych rankingach, a ponadto mieli za sobą wsparcie wielotysięcznej widowni w katowickim Spodku. Warto w tym miejscu wspomnieć, że oprócz Wiktora “TaZa” Wojtasa i spółki na majorze nie było żadnej innej ekipy znad Wisły, przez co byli oni jedyną nadzieją dla licznie zgromadzonych fanów.

Mimo dużego entuzjazmu polskich fanów, nie można było jednak nie zauważyć, że coraz silniejsi są Szwedzi z Fnatic. Choć ci nie mieli jeszcze na koncie wygranego majora, byli już konkurencją, z którą Virtusi jak i inne czołowe ekipy musiały uznać równą sobie. Mało kto się wówczas jednak spodziewał, jak długą dominację Szwedów na scenie rozpocznie ten turniej.

Katowicki Spodek podczas finału ESL One Katowice 2015

fot. ESL

Od tego co było po turnieju, wróćmy jednak do jego początku. Drużyny zmierzyły się ze sobą w 4 grupach w formacie GSL. Szybko z rozgrywek wyeliminowano Vox, Flipside, LGB, Titan, CLG, HellRaisers, Cloud9 i 3DMAX, co nas pozostawiło z tylko ośmioma zespołami w play-offach.

Już ćwierćfinały pokazały, w jak wybitnej formie jest Fnatic. Mowa tu o tym, że jako jedyna drużyna wygrali wynikiem 2:0, nie dając absolutnie żadnych szans ich rywalom z PENTA. Do półfinałów awansowało również Virtus.pro, gdzie zmierzyli się właśnie ze Szwedami.

Półfinał niczym finał

14 marca 2015, godzina 17:00 – wśród publiczności emocje sięgają zenitu, bo na serwerze już są obie wspominane drużyny, aby walczyć o awans do wielkiego finału. Skandowanie “Virtus.pro” przez licznie zebranych widzów bez wątpienia było słyszalne przez polskich graczy mimo wygłuszających słuchawek. Zaczynamy – Cobblestone. Polacy prowadzą do połowy. To nie wystarcza do szybkiej wygranej, bo 15 rund później zaczyna się dogrywka. W decydujących chwilach lepsza okazuje się ekipa Fnatic z wynikiem 19:17. Później – Mirage i łatwe 16:8 dla Szwedów kończy marzenia o ponownym trofeum majora dla Polaków.

Szwedzkie derby – Ninjas in Pyjamas vs Fnatic – które miały miejsce w ramach wielkiego finału – zapełniły wszystkie dostępne miejsca na Spodku. Dla polskich fanów ostatnią rzecz, którą by chcieli robić w tym momencie, było kibicowanie Fnatic, więc naturalnie Spodek głośno sprzyjał GeT_RiGhTowi i reszcie ekipy NiP. To jednak nie wystarczyło, aby odwrócić losy tego turnieju. Gracze Fnatic zaczęli finał od wygranego Dusta II, ale wkrótce po tym utracili pierwszą i jedyną mapę w tym turnieju – Cache. Decydujący okazał się Inferno, gdzie wynik 16:13 dał im zwycięstwo, trofeum i początek pięknej historii na szczycie rankingów drużynowych. Czasu, w którym absolutnie nikt na ich drodze nie mógł poradzić ich niespotykanym umiejętnościom i formie.

Dziś możemy mówić o tym z podziwem, ale ci, którzy śledzili scenę CS:GO już wtedy, wiedzą, jak wiele nerwów “kosa” z Fnatic zabrała polskim (i nie tylko!) fanom, co niestety – prowadziło też do bardzo szerokiego hejtu wobec Szwedów. Można wręcz powiedzieć, że zdrowo się stało, że Fnatic w końcu utraciło formę i scena ponownie zrobiła się bardziej zróżnicowana. Na to jednak trzeba było długo czekać. Na pewno dłużej niż do kolejnego majora w Kolonii, który też padł łupem olofmeistera i spółki. O tym więcej będziemy wspominać już w jutrzejszym wpisie. Tymczasem – jeśli macie ochotę na więcej wspominek – zapraszam do fragmovie wysmażonego przez HLTV.org: