Respawn.pl

pasha to człowiek o wielkim sercu

Autor: Krzysztof Sarna

Jarosław “pasha” Jarząbkowski. Co mogę, a w zasadzie co wszyscy możemy o nim powiedzieć? No po prostu człowiek orkiestra. Jarek po pewnym czasie wyszedł z cienia i zaczął czynnie brać udział w polskim esporcie. Jednak jedno można stwierdzić na samym starcie. Serca mu nie brakuje.

Kiedy w Polsce jeszcze Virtus.pro odnosiło wielkie sukcesy, a tak naprawdę wiele osób dopiero dowiadywało się, z czym je się esport czy też czym jest Counter-Strike – “Niedźwiedzie” nie udzielały się tak, jak obecnie. W szczególności mam tu na myśli Jarząbkowskiego, który medialnie zaczął być bardzo aktywny. Na tyle, że nawet nie odczuliśmy różnicy, czy pasha jest profesjonalnym zawodnikiem, czy też jest na emeryturze.

Spełnia marzenia swoje i innych

Były gracz Virtus.pro nadal jest bardzo cenioną personą w Polsce, jak i na świecie. Nic nie wskazuje na to, by fakt ten miał ulec odmianie. Niech rzuci kamieniem ten, kto nie przygląda się poczynaniom “papita”. No chyba nikt taki się nie znajdzie. pashaBiceps przeszedł bardzo ciekawą metamorfozę, bo jeszcze kilka lat temu chwaliliśmy go za piękne i wywołujące ciarki na skórze akcje na serwerze. Po upływie czasu natomiast darzymy pashę za to, co robi. W szczególności te wyrazy uznania mogły się nasilić w ostatnich tygodniach za sprawą Pasha Gaming Camp.

Gdy zakulisowo rozmawiałem z Jarząbkowskim – powiedział mi, że było to jego marzeniem, by zorganizować esportowo-sportowy obóz dla młodych. Jak już miałem okazję wspomnieć w mojej poprzedniej publikacji, poświęconej stricte PGC – nie było to łatwe wyzwanie. Kilka miesięcy trudnej pracy, podjęcie ryzyka, pełna cierpliwość. To wszystko jednak po to, by te marzenie spełnić i to się Jarkowi w stu procentach udało. Wiadomo – nie wskazane jest być w ogródku i witać się z gąską, ale o dużym sukcesie już można było mówić w trakcie zapisów, kiedy miejsca rozeszły się dosłownie w dwie minuty, co w końcowym rezultacie przełożyło się na drugi turnus.

Cofnijmy się jednak jeszcze dalej w czasie. Jarek pasha swój okres świetności jako zawodnika ma dawno za sobą. Na spokojnie mógł po Virtus.pro przywdziać barwy innej organizacji i klikać na profesjonalnej scenie. On jednak wolał żyć “normalnym” życiem. Co to w praktyce oznacza? Niby nic nadzwyczajnego, bo chodzi przecież o poświęcenie czasu rodzinie, żonie, dzieciom. Doskonale wiemy, jak wygląda życie profesjonalnego gracza. 33-latek już nie raz mówił, że to właśnie tego mu brakowało. 

 Myślę jednak, że warto powiedzieć o tym, że sławy i pieniędzy ma dostatek. Jednak właśnie takie aspekty go nie zmieniły, i mam nadzieję, że jego przyjaciel ze szkolnej ławki się nie obrazi, jak wspomnę, że nawet i on to potwierdził. Co jest najważniejsze w tym wszystkim? Że Jarząbkowski nadal jest tym samym człowiekiem. Dla niego nieważne są dobra materialne, a pomaganie innym. Już niejednokrotnie na swoich mediach społecznościowych wspomniałem, że ludzi o tak dobrym sercu nam brakuje. Nie tylko w sporcie elektronicznym, ale także w życiu codziennym. 

Wróćmy do obozu w Szaflarach. Organizacja tak szerokiego projektu zapewne była poniekąd spełnieniem marzenia Jarka. Jednak najlepsze co w tym wszystkim może być, to pewna zależność. A ta zależność polega na tym, że pashaBiceps spełniając swoje marzenie, spełnił jednocześnie marzenia 210 osób w przedziale wiekowym 12-18 lat. To jak dla mnie jest niesamowite, że może to tak świetnie oddziaływać w dwie strony. Doskonale sobie zdajemy sprawę, że aktualny streamer Teamu Liquid jest idolem wielu dzieciaków, które stawiają swoje pierwsze kroki w CS-ie. Jednak nie tylko dla nich, a poniekąd dla każdego z nas. To nie była tylko chwilowa możliwość spotkania się z pashą. To był tydzień, podczas którego młodzi adepci mogli na spokojnie zapytać się, o co tylko chcieli. Jestem zdania, że takie detale jak “papito” na coach’u, czy też chodzący po pokojach tuż przed spaniem mówi wszystko. 

Właśnie takie zabiegi przełożyły się na zbudowanie relacji jak z własnym kumplem. Przecież po godzinie 22:00 Jarząbkowski sam mógł iść spać i zajmować się własnymi sprawami. Jednak jak wspomniał – on po prostu musiał to zrobić, czuł taką potrzebę. To wszystko jest trudne do opisania, bo aż brakuje słów, kiedy o tym się myśli. Słowa dobry, czy kochany raczej tego nie oddadzą.

Niesie pomoc dobrym i złym

Przejdźmy dalej. Trzy tygodnie temu Jarek na swoim insta story wspomniał o tym, jak złapał złodzieja. Przez dobre piętnaście minut trzymał owego człowieka, ale sama kobieta, której skradziony został portel nie zadzwoniła po policję. Natomiast złoczyńca także nie zadzwonił po kolegów, którzy ten portfel mieli. W ostateczności sprawa rozeszła się dla niego po kościach, bo sam “papito”, jak i dziewczyna nie zadzwonili po policję. Warto z tego miejsca przecież wspomnieć, że przed tym zajściem pashy skradzione zostały buty, a także rower. Jednak “Biceps” zakończył opowiadanie tej historii na tym, że ma za dobre serce. I rzeczywiście tak jest. Złodziejaszków powinna spotkać kara – i o tym doskonale każdy wie. W zasadzie mało kto zastanawiałby się nad wykonaniem telefonu. CS-owy snajper natomiast jakkolwiek by to nie brzmiało “ocalił” los winnej osoby. 

Za jeszcze inny przykład mogą służyć takie inicjatywy, jak Pasha Gaming School czy też Liquid Biceps. Doskonale pamiętamy, kiedy “Jaro” rywalizował w Polskiej Lidze Esportowej z “małolatami”. I mimo że ten był bardzo kiepski, bo zakończony spadkiem dywizji mistrzowskiej do profesjonalnej, tak liczy się tutaj sama idea pomocy. Dla młodych zawodników, którzy aspirują, by pójść w stronę właśnie profesjonalnej sceny rozegranie sezonu z najlepszym graczem EMS One Katowice 2014 to niesamowita lekcja i wielki kop motywacyjny. Zadajmy sobie teraz pytanie. Czy pashaBiceps robił to dla poklasku, czy atencji? Oczywiście, że nie. Jego celem jest niesienie pomocy młodym graczom.

Ostatnio jeszcze samemu przyszło mi na rozmyślania. Czy w ogóle trzeba wymieniać jakiekolwiek zajścia, historie czy sytuacje, by stwierdzić, że persona wywodząca się z Nasielska jest naprawdę dobrym człowiekiem? Ta naprawdę wystarczy go śledzić na Instagramie, a w krótkich urywkach z dnia codziennego widać, jaka pozytywna energia promieniuje od Jarząbkowskiego. I szczerze? Powtórzę się kolejny raz. Takich ludzi nieustannie potrzebujemy, którzy będą nieść pomoc innym. Tylko w takim przypadku esport, a także i cały świat stanie się lepszy.