Respawn.pl

Wraca moda na esport w Polsce dzięki Anonymo. A NiP? NiP wiele straciło

Autor: Krzysztof Sarna

Wystarczy powiedzieć Anonymo Esports, Ninjas in Pyjamas oraz Flashpoint. Wszyscy prosto z mostu wiedzą o co chodzi. Na temat całego tego zdarzenia, a wręcz dramy zostało powiedziane chyba wszystko. Nie zostaje więc nic innego, jak podsumować i zamknąć ten temat.

Dla wielu ta cała kwestia mogła już stać się monotonna, a zapewne najbardziej dla samych zawodników Anonymo, no bo to oni znajdowali się na pierwszej linii frontu. To już najwyższa pora, żeby przestać o tym rozmawiać, a więc rozliczmy się z tym, co było i idźmy do przodu.

Anonymo zyskało bardzo wiele.

To po pierwsze. Nie ulega wątpliwościom, że Anonymo Esports na tej całej sytuacji bardzo wiele zyskało. Zaraz jednak ktoś powie, ale no jak to, skoro przegrali powtórzonego Mirage’a? To fakt. Polacy musieli uznać wyższość NiP-u, przez co spadli do dolnej drabinki. I rzeczywiście – w aspekcie czysto sportowym zostaliśmy po prostu oszukani, a wręcz straciliśmy, ale każdy musi się zgodzić, że na tę stratę po prostu drużyna z Polski nie miała żadnego wpływu. Zostaliśmy oszukani i nie bójmy się tego stwierdzenia. Jednak “Anonimowi” nadal są w grze i walczą w dolnej drabince, w której zresztą już wyeliminowali HYENAS. Dziś natomiast o godzinie 21:00 przed podopiecznymi Adriana “imd” Piepera kolejne wyzwanie, bo ci spotkają się na serwerze z Francuzami z DBL PONEY.

Przejdźmy jednak do myśli przewodniej, a więc tego, czego Anonymo się na tej całej sytuacji dorobiło. Organizacja Mateusza “Sówka” Kowalczyka przede wszystkim zyskała nieopisane poparcie, o jakim mogłaby tylko pomarzyć. Te marzenia stały się jednak rzeczywistością, a najlepsi zawodnicy z całego świata po prostu stali murem za Anonymo. Mało kto bał się otwarcie wyrazić swoje zdanie na temat Flashpointa, a wydaje się, że określenia “Trashpoint” po raz pierwszy użył Lukas “gla1ve” Rossander. Jednocześnie z rosnącymi wyrazami uznania dla drużyny znad Wisły jednocześnie hejt zaczęło odczuwać NiP. I nie, żeby zaraz nie było – nie traktuje tego w żaden sposób za plus całej tej sytuacji. Jednak trzeba powiedzieć otwarcie to, że włodarze Ninjas in Pyjamas sami sobie strzelili w kolano.

Poparcie to jednak nie wszystko. Anonymo Esports do tej pory nie było zbytnio znaną drużyną na świecie. No właśnie. Słowa klucz: nie było, bo już jest. Wystarczy tylko przyjrzeć się zwykłym, ale jednocześnie niezwykłym liczbom na Twitterze. “Anonimowym” przybyło około dziewięciu tysięcy nowych obserwujących. Jeszcze tydzień temu, w piątek 14 maja konto liczyło nieco 4700, a aktualnie podjeżdża pod 14 tysięcy followersów. To po prostu świetny prognostyk na przyszłość. Jak już wcześniej wspomniałem – zapewne wielu, być może i sami zawodnicy woleliby to wszystko zamienić na wygraną i nigdy w życiu nierozgrywanie raz jeszcze tego starcia. Z drugiej jednak to tak naprawdę ponowne narodziny organizacji i wydaje się, że jeszcze większe niż te pierwsze.

Do tego doszła motywacja. Wiadomo, że w składzie znajdują się jeszcze młodzi gracze, a mam tu na myśli Kamila “KEia” Pietkuna oraz Kacpra “Kylara” Walukiewicza. W zasadzie to dla całego rosteru mogło być to pierwsze zajście tego rodzaju w ich karierach. Takie okoliczności mogą podcinać skrzydła, ale najwyraźniej Polakom dodało to tylko jeszcze większej motywacji. Sam Janusz “Snax” Pogorzelski w rozmowie z Piotrem “Izakiem” Skowyrskim mówił, że “Anonimowi” myśleli tylko i wyłącznie o tym, żeby ten pojedynek wygrać.

W blaskach PR-u zespół dowodzony przez Adriana “imd” Piepera prezentuje się bardzo dobrze. Osoby nie tylko z Polski, ale i zza granicy przekonały się, kto tu tak naprawdę mówi prawdę i komu należy ufać. I to właśnie kolejny aspekt, w którym zyskaliśMY. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby Anonymo nie wydało w minioną niedzielę oświadczenia. To właśnie ono “z bomby” rozpoczęło wielkie kontrowersje i dyskusje. Z kolei te NiP-owskie? Wielu odnosiło wrażenie, że te pojawiały się tylko po to, by się wybielić. Rzecz w tym, że możemy się tylko domyślać, bo prawdziwych intencji nie znamy. Czy zespół ze Skandynawii coś przyciągnął? Tak. Zwycięstwo i grę w górnej drabince i w zasadzie to tyle. A stracił zdecydowanie więcej.

Polskie community to złoto

Jako polska społeczność często jesteśmy podzieleni. Czy to ze względu na klubowe barwy, czy też odmienne zdania. Tak było, tak też jest i zapewne tak będzie w przyszłości. Trudno raczej będzie wyeliminować podziały, które się pojawiają. Odnosi się to nie tylko do esportu, ale także i innych perspektyw czy branż.

Rzecz w tym, że kiedy jest potrzeba się zjednoczyć, połączyć siły i pokazać, kto tu tak naprawdę gra pierwsze skrzypce, to nawet nie trzeba nikogo namawiać. Przykładów w ogóle nie będę nigdzie szukał, bo to właśnie ta miniona sytuacja najlepiej to odwzorowuje. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto chociaż we własnych myślach nie mówił: “Co ten NiP i Flashpoint odpierd***ją”. Oczywiście, jak zawsze znajdą się odstępstwa od ogólnie przyjętej normy, ale zmierzam do tego, że każdy stanął w tym całym zamieszaniu i obrał stanowisko Anonymo. Nikt nawet nie próbował nikogo specjalnie przekonywać.

Spoglądając na integrację, jaka nastąpiła, aż chce się powiedzieć: kocham ten kraj. Po prostu. Łezka z oka aż cieknie, kiedy spoglądamy na to, jakie Paweł “innocent” Mocek i jego koledzy oraz cały sztab otrzymali wsparcie. Niełatwo jest to wszystko opisać słowami, tak więc warto po raz kolejny posiłkować się liczbami. Ponad 100 tysięcy osób oglądających Mirage’a na kanale Piotrka “Izaka” Skowyrskiego to, prawie że powtórzone statystyki jeszcze z czasów, kiedy w Virtus.pro grała Złota Piątka. STO TYSIĘCY to liczba niewyobrażalnie wielka, a wspomnienia, jakie wróciły sprzed kilku lat, również są stosunkowo piękne.

Co więcej – wśród polskich kibiców samo zainteresowanie rozgrywkami trzeciego sezonu Flashpointa diametralnie wzrosło. Rzecz jasna na pierwszym planie jest Anonymo, ale znajdzie się sporo takich osób, które będą śledzić poczynania innych ekip, a w szczególności Ninjas in Pyjamas. Idzie o to, że prawdopodobnie to tylko koneserzy oglądaliby inne starcia. Dziś jeden z największych procentów oglądalności stanowić będzie Polska, a to także pozytywnie rokuje na nadchodzące czasy.

Zielony stolik? Nadal ma się dobrze 

Trudno nie wspomnieć o ogólnie pojętym zielonym stoliku. Wydaje się, że czasy korupcji w ogólnie pojętym sporcie już dawno za nami. I nie, nie mam zamiaru snuć żadnych teorii, że NiP posmarował Flashpointowi, żeby powtórzyć rozegranie tego meczu. Jednak bez owijania w bawełnę muszę po prostu o tym powiedzieć. Nie może być tak, że są równi i równiejsi. Każdy się ze mną zgodzi, że to zabija ideę jakiejkolwiek rywalizacji i zaburza jej sens.

W tym przypadku mamy styczność z uznaną marką, która na esportowej scenie jest nie od dziś. Co więcej – to wpływowa organizacja, która co nie jest tajemnicą może pozwolić sobie na więcej niż przykładowo takie Anonymo. Szkoda tylko, że właśnie takie atuty są wykorzystywane w celu poniżenia mniejszego “gracza” i wyciągnięcia własnych korzyści. Drugie spotkanie zresztą idealnie pokazało, że mimo dość sporej różnicy w światowym rankingu HLTV, ekipy na serwerze prezentowały wręcz identyczny poziom, więc gdzie tu było to 3-40% lossa?

Nie zrzucam także stuprocentowej winy na “Nindże w Piżamach”, bo to nie tylko ich wina. Z mojej perspektywy najbardziej zawiódł, a wręcz odwalił manianę Flashpoint. Organizator rozgrywek pogubił się we własnych zeznaniach, a kasowanie i dodawanie po chwili kolejnego oświadczenia idealnie podsumowuje, co tu tak naprawdę się wydarzyło.

Z pewnością wielu z was spotkało się z opinią, że gdyby sytuacja była odwrotna, a to Anonymo borykałoby się z utratą pakietów danych, to nawet nie byłoby mowy o jakimkolwiek odtwarzaniu spotkania. I chyba rzeczywiście by tak było, bo nie ujmując drużynie znad Wisły, to kto by się przejmował zespołem z okolic TOP40? No właśnie, raczej nikt. Z kolei po drugiej stronie mamy niby wielkie Ninjas in Pyjamas, w którym co więcej rozgrywa się debiut trzeciego najlepszego gracza świata z 2020 roku – Nicolaia “device’a” Reedtza. To wszystko przecież musi wyglądać pięknie. Co z tego, że po trupach do celu i w pierwotnym meczu to wygrała aktualnie 37. ekipa świata? No właśnie. Nic. Aż szkoda gadać.

Pozostaje nam tylko mieć nadzieje i głęboko wierzyć, że już nigdy w przyszłości taka sytuacja nie spotka żadnej drużyny. Na kogoś kiedyś trafić musiało i, mimo że nikomu nigdy źle nie życzę, to akurat przydarzyło to się nam, Polakom. Oby tylko sami inicjatorzy wydarzeń zwracali większą uwagą na to, co się dzieje, a także kontrolowali zapisy w regulaminach. To być może oszczędzi takich nieszczęsnych zdarzeń, przez co nikt nie będzie musiał cierpieć i przechodzić przez to ponownie.

NiP. Wygrał mecz, ale stracił bardzo dużo

Z perspektywy ubiegłych dni wypowiadając samo słowo NiP, czy też słowa Ninjas in Pyjamas, do głowy przychodzi nam wiele rzeczy. Osobiście, gdy to robię, mam mętlik w głowie. Czy jednak żywię niechęć do klubu ze Szwecji? Otóż nie. Jednak nie powiem, że nie pozostał niesmak, bo pozostał i bardzo trudno o to, żeby go nie było. Przyznajmy, że NiP było bardzo szanowaną organizacją, zwłaszcza w Polsce, a to przede wszystkim za sprawą wielu wspomnień, jak chociażby finał EMS One Katowice 2014. Jednak to nie tylko przez to, wszak obsługą social mediów zajmuje się Polak – Łukasz Berć, który często kierował posty do Polaków, publikując je w języku polskim.

Do tego wszystkiego dochodzą takie ikony jak Christopher “GeT_RiGhT” Alesund czy Patrik “f0rest” Lidnberg, którzy zawsze bardzo szanowali Polskę, a przylot na IEM Katowice był dla nich świętem. To między innymi z tych powodów NiP było bardzo szanowane wśród polskiej społeczności CS-a. Teraz jednak doszło do momentu, kiedy dla większości rodaków Ninjas in Pyjamas jest już memem, czy też przestało być w jakikolwiek sposób obdarzane sympatią. Do kolejnej rzeszy osób należą te, dla których teraz szwedzka marka jest najzwyczajniej w świecie obojętna. Aż trudno pomyśleć, że to przez takie jedno wydarzenie aż tyle może się zmienić. To także idealna okazja dla innych formacji, by myśleć jakie ruchy czynią, bo czasami jednym można zepsuć wiele lat złożonej pracy.

Zatem trzeba zadać sobie pytanie, czy warto było dążyć do odtwarzania tego meczu. I tutaj pojawiają się dwie perspektywy. Oczywista, czyli ta nasza, kibiców, która w głównej mierze płynie z serca podpowiada, że nie. Jednak dochodzą do tego włodarze, bo to oni jak wyczytaliśmy w oświadczeniu, a nie zawodnicy chcieli raz jeszcze rozegrać zawody. W przypadku takiego zespołu jak Ninjas in Pyjamas być może szefowie nie przejmują się, że ubędzie im kilku fanów z całego świata, no bo co im tam. Mamy pieniążki, to mamy władzę, a reszta nas nie obchodzi. Niech inni dostosowują się pod nasze warunki. I to właśnie takie nastawienie może zgubić i jest przykre.

Flashpoint

Tak. To taki organizator. Jednak stwierdziłem, że w tym miejscu oszczędzę sobie słów i nie będę się rozwijał.