Respawn.pl

boskacz – “Na scenie CS:GO jest potrzebna osoba, do której zwrócisz się o wszystko” [Wywiad]

Autor: Michał Maćkowski

Krzysztof “boskacz” Jędras, aktualny trener i menadżer Wisła All in! Games Kraków, który dla wielu jest wielką niewiadomą. Osoba, która wzięła się znikąd, powiedziałby niejeden niedzielny pasjonat esportu. My postanowiliśmy jednak przybliżyć wam historię Krzysztofa i porozmawialiśmy z nim m.in. o jego karierze w esporcie czy pracy, jaką dzieli z bratem.

Michał Maćkowski: Nie będę ukrywać, że w esporcie nie byłeś zbytnio widoczny.

boskacz: Byłem duchem w esporcie. Miałem wcześniej styczność z zespołami, a dokładnie z projektem OFF-MODE. To były czasy, kiedy organizacja miała trzy dywizje. Jeździłem z chłopakami, jako obserwator i pomocna dłoń, aby móc poznać scenę CS:GO na nowo. Wtedy wszystko stawało się bardziej medialne, a turnieje wyglądały zupełnie inaczej niż za czasów CS-a 1.6. Natomiast po rozpadzie OFF-MODE jedqr dostał propozycję dołączenia do x-kom teamu – była to również dobra lekcja esportu dla mnie, ponieważ miałem okazję z chłopakami być na bootcampie. Mam pewien background, jeżeli chodzi o działanie zespołu, jednak być może nie do końca jeszcze rozumiem wszystkie mechanizmy prowadzenia drużyny. Cały czas jednak to nadrabiam i uczę się nowych rzeczy.

Po rozpadzie OFF-MODE dalej próbowałeś brnąć w esport, czy jednak zrobiłeś sobie przerwę?

W jednym momencie byłem bardzo bliski utworzenia własnej organizacji, a nawet miałem już okazję rozmawiać z chłopakami, którzy grali kiedyś pod banderą m.in Invizy. Zespół jednak się rozpadł, lecz ja nadal byłem z niektórymi graczami w kontakcie. Byli to m.in. MhL, Dycha czy KEi. Jak widać nie zrobiłbym źle, bo chłopaki znajdują się teraz w dobrych miejscach. Chciałem spróbować stworzyć własny projekt, ale ostatecznie się nie udało.

Twoja historia dołączenia do drużyny jest dość interesująca, ponieważ dużą rolę w tej kwestii odegrał twój brat, Grzegorz, który aktualnie reprezentuje Wisłę. Mam rację?

Nie do końca. Moja przygoda z chłopakami z Wisły rozpoczęła się za czasów Adwokacika, a dokładnie przy okazji wyjazdu na V4 Future Sports Festival do Budapesztu. Najpierw miałem być kierowcą, jednak po rozmowie z agencją eMine.pro doszliśmy do wniosku, że fajnie byłoby, gdybym zajął się organizacją całego wyjazdu. Chodziło tutaj głównie o to, żebym został opiekunem drużyny i pomógł przy komunikacji w języku angielskim czy w kwestii pracc roomów. W trakcie pobytu w Budapeszcie cała nasza przygoda świetnie się rozwijała, a z pozycji kierowcy awansowałem m.in. do roli negocjatora, gdzie udało mi się porozmawiać z FallleNem na temat dostępu do komputerów hotelowych. Było to niesamowite przeżycie, bo gdy miałem 15 lat,  FalleN był dla mnie “bogiem gierki”, a teraz zwyczajnie zbijam z nim pionę.

Wracając do pytania, to jest w nim trochę racji,  lecz z drugiej strony, gdybym nie poruszał wielokrotnie tej kwestii z Grzegorzem, to sam nie miałbym okazji się tutaj pojawić.

A jak praca z twoim bratem wpływa na wasze relacje?

Grzegorz ma 21 lat i doskonale rozumie, jak to wszystko wygląda. (śmiech) Można powiedzieć, że więcej wymagam od brata niż od reszty chłopaków. Włącza mi się rodzicielski instynkt i mówię mu: “musisz, bo jak nie ty, to kto?”. Nie widzę z jego strony żadnego negowania tej sytuacji i nie ma u mnie z tego powodu żadnych ulg. Wszystkich traktuje równo i wydaje mi się, że chłopaki to potwierdzą, bo jeżeli byłoby inaczej, to już dawno “zbierałbym po uszach”. Między nami jest zdrowa relacja i traktujemy się nawzajem jak współpracownicy. W Polsce jest to coś nietypowego, bo zawsze się mówiło w tych polskich porzekadłach, że nie wolno zatrudniać nikogo z rodziny, bo przyniesie to same problemy. Spędziłem trochę czasu za granicą i przykładowo w Anglii ludzie mają zupełnie inne podejście.

A ty nie chciałeś zostać profesjonalnym graczem?

Oczywiście, że chciałem. Narodziny CS:GO trochę przespałem, a był to czas, kiedy kończyłem liceum. Wtedy chodziło się na imprezy i były trochę innych priorytetów.

Wiem, o co Ci chodzi.

Sam widzisz. Chciałem zostać profesjonalnym graczem jeszcze za czasów 1.6, jednak sprawy potoczyły się inaczej. Wszystko się zmieniło, kiedy zobaczyłem jedqra i jego talent. W tym wszystkim pojawiły się obawy rodziców i pytania: “co ty w życiu będziesz robił? Jak Ty z tego wyżyjesz?”. Wtedy wbrew naciskom postanowiłem mu kibicować: “młody, nie słuchaj ich, bo jesteś w stanie z tego godnie żyć”.

Czyli rywalizacja o komputer pomiędzy wami była?

Wiadomo, a do tego mamy jeszcze jednego brata – Roberta. Jednak ja byłem tym najstarszym i najbardziej sprytnym, a jak wiemy, najstarszy wie najwięcej. Więc ja siadałem w środku i grałem dwa razy, bo zaczynaliśmy przykładowo od Grzegorza, potem byłem ja, Robert i znowu padało na mnie, czyli zawsze grałem jedną kolejkę więcej. Kłótnie o komputer były zawsze, tylko niestety mieliśmy problemy z internetem i gra po godzinie 20 była katorgą.

Wróćmy teraz do tematu Wisły. Czy ty jako menadżer zajmujesz się tylko CS:GO?

Tak, ale wszystkie projekty esportowe, jakie realizujemy z Wisłą, obgadujemy razem. Zajmuję się drużyną, ale współpracujemy ze sobą w kreatywny sposób. Regularnie mamy konferencje i wszyscy mamy dostęp do informacji dotyczących np. sekcji FIFA.

Czyli patrząc na twój background esportowy, to nie zwlekałeś długo z możliwością dołączenia do Wisły?

Powiem Ci szczerze, że nie. Cały czas na moim komputerze był CS i mecze ze światowej sceny zawsze leciały w tle. Do tego miałem Grzegorza, który grał PPL-a, przez co poznałem nicki polskich graczy oraz polską scenę. Z perspektywy menadżera drużyny musiałem nauczyć się ustalać spotkania i przyswoić system discordowy. Można powiedzieć, że nie przyszedłem tutaj znikąd, bo cały czas ghostowałem scenę.

A jakie masz obowiązki w Wiśle?

Na scenie CS:GO jest potrzebna osoba, do której zwrócisz się o wszystko. Mówimy tutaj o sprawach fizycznych, ale i tych związanych ze sferą mentalną. Jeżeli zawodnik potrzebuje rozmowy z trenerem, czy przykładowo serwera do treningu, to wszystko staram się zorganizować ja. Jeżeli przegrywamy i zaczyna brakować pomysłu, to staram się włączyć do gry. Trenerem z prawdziwego zdarzenia nie jestem, bo mam mniejszą wiedzę na temat gry niż większość szkoleniowców w Polsce. Oni spędzili na tej grze co najmniej 300% godzin więcej niż ja. Jednak chłopaki widzą moje świeże oko. Jestem w stanie ujrzeć rzeczy, których oni nie dostrzegają, ze względu na wyuczone już schematy. Czasami właśnie takie moje uwagi powodują, że dana sytuacja odmienia się na naszą korzyść. Można powiedzieć, że bliżej mi do osoby od wspomnianej kwestii mentalnej i pilnowania. Traktuje chłopaków jako dobrych znajomych i to jest jedna z moich ról. Natomiast moim drugim obowiązkiem jest komunikacja między zarządem a zespołem. Jeżeli na przykład mamy spotkanie z dietetykiem, to cała organizacja spada na moje barki. Ujmę to tak, że sam mam piątkę dzieci na głowie, a kto zna Szpera to, wie, że to duże dziecko! (śmiech)

85068619 173487700733107 1770096506766884864 o

FB.Wisła All in Games Kraków

Czy jako drużyna postawiliście sobie cele na najbliższe miesiące?

Generalnie uważamy, że bez wyznaczania celów nie można kontynuować gry. Mamy ustawiony plan minimum, ale także marzenia – jak każda drużyna. Dążymy oczywiście do ich realizacji, jednak zarazem wiemy, że nic nie dostaniemy w prezencie. Potrafimy natomiast zejść na ziemię, wyznaczyć priorytet danego spotkania czy turnieju. Wiesz, często jakieś mecze i turnieje się pokrywają.  Mamy plany i chcielibyśmy pojawić się w tym roku chociaż raz na DreamHacku lub innym wydarzeniu z podobną rangą. Oprócz tego bardzo ważna jest dla nas walka w ESEA MDL, bo chcemy zakończyć ten sezon grą w play-offach. Pozostałe ligi typu PLE czy ESL MP, nie chce nazwać wypełniaczem czasu, bo będziemy brać w nich udział i zawsze podczas nich jest super atmosfera, jednak mając taką drużynę, mamy inspiracje na osiągnięcia poza krajem. Naszym celem jest scena międzynarodowa, nie zapominając o polskiej. Przez pierwsze 3-4 miesiące mierzyliśmy się wyłącznie z rodzimymi zespołami i przebudowa naszej gry po takich meczach musiała być diametralna. Jak zapytasz dowolnych zawodników w Polsce, to powiedzą Ci, że nie lubią grać przeciw rodakom.

Nic w tym dziwnego, ponieważ każdy się zna z PPL-a czy poprzednich drużyn. 

No właśnie. Każdy wie, gdzie kto kampi czy co zrobi w danej sytuacji.

A jako drużyna, zadowoleni jesteście z waszej gry w 2019 roku?

Jeżeli chodzi V4 to była dla mnie mega sprawa. Widziałem drużyny, które mogłem oglądać dwanaście lat temu na monitorze CRT. Uścisnąłem też dłoń wspomnianemu już Fallenowi. Ten okres jest w ogóle wyjęty spod oceny, bo był po prostu świetny. Wtedy wygrywaliśmy Nuke przeciw Tricked, a decyzje, aby zagrać na nich ich najlepszą mapę podjęliśmy dzień przed. Jeżeli chodzi o ESL MP i półfinał z Illuminar, to coś nam pękło podczas pierwszej mapy. Jednak na Inferno musieliśmy być lepsi, ponieważ wtedy Illuminar nie grało na nim zbyt dużo. O samym Trainie i ocenie tego okresu jest mi naprawdę trudno mówić. Pod koniec roku mieliśmy jeszcze rozmowę, gdzie cieszyliśmy się z gry w ESEA MDL. Był to dobry kop motywacyjny na nowy rok.

A czy Wisła postawiła wam jakieś cele do spełnienia?

Mogę powiedzieć tyle, że Wisła chce dać nam jak najlepsze warunki do rozwoju, za co jesteśmy im wdzięczni. Tutaj z mojej strony ukłony w kierunku zarządu, który nie nałożył na nas nie wiadomo jakiej presji, tak jak to było w przypadku VP. Pomimo że w naszym zespole mamy duże nazwiska, to doskonale zdawali sobie sprawę, że potrzebujemy czasu, aby grać na najwyższym poziomie. Jednak czuliśmy ten oddech na plecach, bo zarząd cały czas się interesuje się, jak nam idzie gra i jak sobie radzimy w poszczególnych turniejach.

Czy miasto Kraków kontaktuje się z wami na temat rozwoju esportu?

Wiem na pewno, że miasto dba o rozwój esportu, jednak ja od tego wszystkiego jestem troszkę za daleko. To leży w kwestiach zarządu Wisły i nie jestem takim menadżerem, jakich głównie znamy z esportu czy sportu. Taki typowy menadżer szuka potencjalnych sponsorów i dba o finanse w organizacji.  Natomiast w klubie wygląda to trochę inaczej, bo pule pieniędzy mamy już założoną z góry. Na pewno planem Wisły Kraków było zwiększenie świadomości głównie u starszych osób, czym jest esport i uświadomienie ludziom, że eport jest przyszłością. Działamy teraz pod pewny sloganem – “Łączymy pasję ojca i syna.” Chodzi o to w tym, że starsze osoby chodzą na mecze piłkarskie i zabierają ze sobą dzieci na stadion, a one w ramach wymiany mogą ich zabrać na przykładowo Intel Extreme Masters w Katowicach.

Jak już tak rozpocząłeś dyskusję na temat rodziców, to chciałbym się spytać, jak to wyglądało u ciebie. Czy twoi rodzice byli zadowoleni z tego, że chciałeś brnąć w esport.

Zawsze miałem w sobie trochę perswazji, bo potrafiłem spokojnie z nimi usiąść i wytłumaczyć im, o co chodzi w esporcie, a mój świat mam często w liczbach. Na starcie liceum myślałem jeszcze o karierze profesjonalnego gracza i byłem jedynym w klasie, który mówił, że chce zaistnieć w esporcie czy zostać profesjonalnym graczem. Dwanaście lat temu było to abstrakcyjne, a wtedy mieliśmy w esporcie m.in. Pentagram, jeszcze w składzie z Luqiem. Jednak ja wiedziałem, że za kilka lat będzie to dochodowe. Mimo tego nie opuszczałem szkoły, byłem świadomy wykształcenia, wtedy też nie siedziało się do 4 rano, bo nie było z kim grać.

Teraz jest zupełnie inaczej, bo wchodzisz w nocy na turniejówkę czy Faceita, a tam sporo chętnych osób do gry. Wydaje mi się, że wtedy nie było takiego dużego dostępu do internetu.

Dokładnie. Dużo ludzi rozpoczynało swoje gry w kafejkach internetowych, ale u nas problemem w zespołach byli też rodzice, którzy przychodzili do pokoju i krzyczeli: “wyłączaj ten komputer”. Są to jednak prywatne relacje pomiędzy dzieckiem a rodzicami. Niestety dość często to słyszeliśmy, jak ktoś zapomniał wyciszyć się na TS-ie. Nie lubię ingerować w takie sprawy, jednak moim zdaniem, jeżeli rodzic chce dowiedzieć się więcej na temat swojego dziecka, to powinien zainteresować się jego pasją. Można powiedzieć, że ten temat jest szeroki, ale zarazem płytki. Każdy ma w nim inne zdanie.

A czy rozmowy esportowe pojawiają się przy rodzinnym gronie?

Powiem ci szczerze, że mama stała się wielkim fanem esportu. Urosło to do takiej rangi wtedy, kiedy może oglądać nas wraz z 20 tysiącami innych ludzi. Włącza się w nas ekscytacja. Wystarczy, że tylko trochę nawiążemy do jakieś sytuacji związanej z esportem i już rozpoczyna się rozmowa na co najmniej pół godziny.