Respawn.pl

Czy w Polsce da się nie być sezonowcem?

Autor: Krzysztof Sarna
Esport

Społeczność Counter-Strike’a w Polsce nastały smutne dzieje. Od momentu rozpadu Złotej Piątki ciężko o wielkie sukcesy na międzynarodowej scenie. Co prawda, miejsce mają pojedyncze przebłyski, ale powiedzmy sobie szczerze: to nie jest to, na co czekają polscy fani i to, do czego w przeszłości przyzwyczaili nas zawodnicy znad Wisły.

Kres świetności 

Gdyby ktoś mnie zapytał, kto albo też co miało wielki wpływ na rozwój Counter-Strike’a w Polsce – bez wahania odpowiedziałbym, że było to oczywiście Virtus.Pro. Nie tylko CS-a, ale również esportu w Polsce. Zapewne nikomu nie trzeba przedstawiać największych sukcesów, z których słynie Jarosław “pashaBiceps” Jarząbkowski i reszta kolegów z Virtus.Pro. EMS One Katowice 2014, czyli Major, który padł łupem Polaków, którzy pokonali w wielkim finale Ninjas in Pyjamas. Takie dokonanie powiększyło tylko grono interesantów ogólnie pojętego esportu w Naszym kraju, co adekwatnie przełożyło się na Intel Extreme Masters organizowane w 2015 roku ponownie w Katowicach. Swego czasu sam pamiętam, jak po raz pierwszym pojawiłem się w Katowicach na tego typu wydarzeniu. Kolejka była tak ogromna, że nikt nie gwarantował wejścia. Niektórzy nawet stali po siedem-osiem godzin. Wszystko po to, by wieczorną porą ujrzeć Polaków z Virtus.Pro, którzy podjąć mają w półfinale Fnatic w ramach Majora ESL One Katowice. Nikt nie ukryje tego, że hype był przeogromny. To wszystko świetnie przełożyło się na rozwój sportu elektronicznego w kraju nad Wisłą.

 

16627036968 d2e8eb62b8 k

Kolejka przed ESL One 2015 w Katowicach.
ESL/Helena Kristiansson

Inwestorzy nie potrzebowali dużej ilości czasu, aby dostrzec potencjał w Counter-Strike’u i tak oto na rodzimej scenie rodziły się nowe organizacje. I choć fakt, nie było to od razu, tak wymienić można w tym miejscu chociażby AGO, PRIDE, Pompę Team, PACT czy Izako Boars. Poza ekipą PRIDE pozostałe z wcześniej wymienionych do dzisiaj aktywnie uczestniczą w rozgrywkach Counter-Strike’a. Jeśli natomiast chodzi o PRIDE, ci rywalizują UltraLidze. Każda z tych ekip miała swoje wzloty i upadki, choć w ostateczności żadna z nich na brak fanów narzekać nie może. 

Są wyniki – są też fani

Nie odkryję Ameryki, jeśli stwierdzę, że jeśli drużynie idzie lepiej to kibiców jest więcej. Oczywiście nie chcę krzywdzić tych prawdziwych sympatyków, bo tacy także są, ale oni wspierają swoją organizację bez względu na osiągane rezultaty. To, co jednak idzie łatwo dostrzec, to fakt, że na naszym podwórku jest wielu sezonowców i nie sposób się tu nie zgodzić. I to nie tylko w sporcie elektronicznym. Tyczy się to także innych dyscyplin jak chociażby piłka nożna. 

Warto sobie w tym miejscu zadać pytanie: “Dlaczego tak jest”. Szczerze powiedziawszy, znajdzie się kilka powodów, dla których w Polsce jest tylu sezonowców. To przede wszystkim mentalność. No bo po co wspierać zawodników, a także organizację w momencie, kiedy jest źle? Oczywiście często tacy ludzie mówią, że będą na dobre i na złe ze swoją formacją, ale w rzeczywistości jest inaczej. Są oni ludźmi z mentalnością, że chcieliby mieć wszystko gotowe oraz podane na tacy. Po kilku błędach oczekują zmian i roszad, zamiast dać zawodnikowi kolejną szansę. W mentalności tkwi toteż kwestia tego, że lubimy osiągać sukcesy i to właśnie idealnie przenosi się na kwestię kibicowania. Nie przepadamy za porażkami, więc się z nimi nie chcemy identyfikować, a to w rezultacie rzutuje na to, że duża liczba jest tylko wtedy, kiedy jest dobrze. Czyż nie?

Inną kwestią jest znana bukmacherka czy też hazard. Kilka lat temu w większym stopniu opierało się to na skórkach. Kibice stawiali na swoje drużyny skiny z nadzieją zarobku. W momencie, kiedy formacje przegrywały – fani w mgnieniu oka się od nich odwracali. Strach nawet wspominać o wyzwiskach w kierunku graczy bądź organizacji. Groźby? Oczywiście, że i takie akcje miały miejsce.

Interakcja, czyli pomysł na utrzymanie kibiców

Sądzę, że każda organizacja chciałaby mieć wielką rzeszę fanów, takich na stałe, którzy będą pomimo porażek. Jak wcześniej już wspomniałem, tacy są, ale ich liczba nie koniecznie musi zachwycać. Jednak ja wyznaje motto, że “kibicem się jest, a nie bywa”. Skoro nie zawsze zawodnicy są w stanie wygrywać najważniejsze tytuły, czy też dostawać się na wielkie zawody, to co innego można poczynić? Odpowiedź z mojej strony brzmi prosto: interakcja.

Tak, interakcja. Przeglądając socjale niektórych zawodników, odnoszę wrażenie, że ich profile służą tylko do poinformowania o wyniku minionego spotkania. Uważam, że to nie tędy droga. Zawodnicy mimo nierzadko napiętego grafiku powinni w miarę możliwości wchodzić w interakcję z fanami i robić wszystko w kierunku polepszenia stosunków. Twierdzę, że kibice byliby w stanie odwdzięczyć się wsparciem i to nawet w tych najgorszych chwilach.

Poza działaniami w social mediach dodałbym też asortyment, czyli takie rzeczy jak koszulki, szaliki czy inne gadżety. Poprzez takie zachowanie kibic może odczuć jeszcze większe przywiązanie do drużyny, której poczynania śledzi.

No to jak to jest z tymi sezonowcami

Postanowiłem, że wyjdę także poza własne rozważania i zapytam ekspertów, a także persony związane z organizacjami ze sceny Counter-Strike’a na temat tego, czy w Polsce da się nie być sezonowcem. Jednak na tym nie poprzestałem, bowiem postanowiłem dowiedzieć się, co ich zdaniem powinny robić organizacje, aby skutecznie utrzymywać przy sobie fanów. 

Jak organizacja może zatrzymać fanów?

 Moim zdaniem nie ma na to gotowej recepty, ale na rynku obserwować możemy różne podejścia od organizacji. Moim zdaniem należy starać się trzymać skład, który kierowany jest mimo wszystko w stałą grupę odbiorców. Dobrym sposobem jest trzymanie się narodowości graczy, bo kibice lubią jednak kibicować „swoim”. Coraz częściej widzę, że organizacje nareszcie, zamiast promować wyłącznie swoich zawodników starają się przywiązać fanów do siebie. Pamiętajmy, że gracze prędzej lub później się zmienią, a przy całkowitej zmianie roostera może przyjść socialmediowy i zasięgowy „armagedon”, a doskonale wiemy jak ważna to rzecz.mówi Andrzej Śledź – komentator esportowy.

W Polsce da się nie być sezonowcem? – Na pewno się da, chociaż nie jest to łatwe. Mimo wszystko kibice najmocniej przywiązują się do nazwisk. Pamiętajmy, że gracze to często streamerzy i osoby lubiane, więc czego sympatia dla drużyny zmienia się wraz z przejściem zawodnika do innej ekipy. Jeżeli chodzi o mnie, to mam swoje ulubione formacje i to nie tylko ze względu na ich składy, ale to jak prowadzona jest cała organizacja i to, jak wygląda ich kontakt z fanami. Dodatkowo problemem jest chyba dosyć częsta „szufla”, która dotyka naszej sceny i można dostrzec, że dotyka ona tak składów, jak i kibiców.dodaje „Śledziu”.

Jak organizacja może zatrzymać fanów? 

Na początku organizacja musi tych fanów pozyskać. Można to robić szybko lub z rozmysłem. Na dużą bądź optymalną skalę dla danej organizacji. To wszystko na koniec dnia wpływa na to jakich fanów (lub pseudo fanów) mamy w organizacji i w danych kanałach komunikacji. Jeżeli organizacja buduje swój fan base z rozmysłem i nie pozyskuje 'bazy ludzkiej’ dla zasięgu może liczyć na to, że jej baza fanów w dużej mierze złożona będzie z prawdziwych kibiców na dobre i złe z niewielkim odsetkiem przypadkowych osób. Tak staramy się działać w PACT. Dla przykładu, na portalu Facebook mamy około 9000 obserwujących. Większość z nich to prawdziwi i wierni fani naszej organizacji. Budowaliśmy tę bazę powoli i w sposób w 100% organiczny. Przykładowo, nigdy w historii naszej organizacji nie dopalaliśmy postów, nie pozyskiwaliśmy followersów przez osoby trzecie np. influenserów. Kto chciał być z nami, ten jest. Nasi fani cieszą się wraz z nami z dobrych wyników i wspierają nas, nawet gdy nie idzie naszym zawodnikom chwilowo, czy przez dłuższy czas. Nie odchodzą. Co jest bardzo istotne w komunikacji z fanami, to to, że trzeba być uczciwym i transparentnym. Nie można pisać pięknych postów o zwycięstwach i ukrywać porażki. Nie można składać pustych obietnic. Trzeba dbać o ciekawe treści, smaczki, nowinki i o materiały specjalne, chociażby tylko dla tych, którzy dodatkowo są na naszej grupie. Staramy się, aby nasi fani czuli się częścią organizacji, częścią PACTowej rodzinki, ale nie robimy tego na siłę. To się sprawdza.opowiada Marcin „Padre” Kurzawski – CEO ekipy PACT.

W Polsce da się nie być sezonowcem? 

 Da się. Myślę, że w odpowiedzi na wcześniejsze pytanie dość wnikliwie o tym opowiedziałem. Nie trzeba być drużyną z czołówki świata, aby mieć wiernych fanów. Wystarczy spojrzeć na reprezentację Islandii czy Irlandii w piłkę nożną. Ciężko u nich o sukcesy a fani są najlepszymi na świecie. Podobnie zresztą jest w klubach. Nie trzeba być Legią czy Wisłą Kraków. Widzew Łódź ma ogromną rzeszę fanów, a sukcesów trzeba ze świecą szukać. Mamy wiele klubów poza czołówką, również w tych niższych ligach. To nie dotyczy tylko piłki, ale też żużla, esportu czy innych dyscyplin sportowych. AGO może mieć ambicje być Legią, natomiast my chcemy być taką przysłowiową Islandią. – kontynuuje Kurzawski.

Oczywiście, że da się nie być sezonowcem. Jednak trzeba zadać pytanie, czy będzie się chciało wtedy komukolwiek kibicować. Jeśli mówimy o sezonowcach w kontekście kibiców sukcesu, to uważam, że oni mieli i nadal mają ciężki moment. W sytuacji, kiedy mieliby kibicować formacjom, które odnoszą sukcesy, to na aktualną chwilę nie mają zbyt wielkiego wyboru. To słaby sezon dla sezonowców. – tłumaczy Olek „vuzzey” Kłos – caster.

A jak organizacja może zatrzymać fanów? 

Uważam, że prawdziwych kibiców nie trzeba zatrzymywać, przecież są fanami. Jeżeli dyskusja tyczy się marketingu, to rzeczywiście trzeba dbać o kibiców. Przykładem mogą być tak odważne inicjatywy piratesports, które podobają mi się nawet w siedemdziesięciu procentach. I rzeczywiście są to dosyć odważne rzeczy, czasem nawet wychodzące poza granice dobrego smaku. Natomiast organizacja musi być, żyć oraz działać. Szczerze mówiąc, są to proste rzeczy w obrębie social mediów, czyli dobre działania marketingowe w momencie, kiedy nie dzieje się za dużo. Zazwyczaj jest to okres, podczas którego nie ma spotkań czy turniejów. Właśnie wtedy potrzebne są jak największe działania ze strony organizacji, które pozwalają łączyć się kibicom z ich idolami. Trzeba istnieć, żeby ludzie dostrzegali twoje istnienie. Najprostszą odpowiedzią oczywiście byłoby ciągłe wygrywanie i pokazywanie się z dobrej strony w meczach. – dopowiada vuzzey.

 

Kibicu, nie bądź sezonowcem!

Odpowiadając na główne pytanie, czyli: “Czy da się w Polsce nie być sezonowcem” – uważam, że tak, da się. Da się być kibicem na dobre i na złe, pomimo tego, że wyniki na arenie międzynarodowej szczególnie nie zachwycają. Ba! Brak jakiejkolwiek ekipy w TOP30 rankingu HLTV na dzień 04.08.2020 jest rażący i nawet nie zachęcający dla przeciętnego kibica, ale zdecydowanie lepszą inicjatywą jest wspieranie lokalnego podwórka. Na stałe, a nie na chwilę. Jeżeli jesteś za jakąś ekipą tylko dla zysku, korzyści czy wyników to po prostu odpuść sobie. To po prostu mija się z kibicowaniem. Kibicowanie nie polega na tym, żeby być tylko wtedy, gdy jest dobrze. Wiara, bycie z organizacją na dobre i złe, wsparcie – takimi cechami powinien charakteryzować się prawdziwy fan, zwłaszcza w esporcie. Od zawsze na zawsze i tyle.