Respawn.pl

darko: Cały czas zachowujemy spokój, którego kiedyś bardzo brakowało

Autor: Krystian Terpiński
darko

Krystian Terpiński: Można powiedzieć, że jako PACT dobijaliście się na Good Game League drzwiami i oknami. Tak z przymrużeniem oka to tylko tobie z całej drużyny udało się finalnie pojawić na miejscu. 

Kacper “darko” Ściera: No faktycznie jak nie drzwiami to oknami. Udało mi się pojawić na tych finałach, ale nie była to oczywiście taka rola, o której marzyłem, bo bardzo chcieliśmy z chłopakami powalczyć na tym turnieju. 

Mocno skupiliście się na GGL. Braliście udział we wszystkich możliwych kwalifikacjach. Jak ocenisz sam format tych rozgrywek, podoba Ci się koncepcja pomniejszych lanów? 

To jest na pewno bardzo ciekawe. Wszystko było zawsze dobrze zorganizowane i przyjemnie się jeździło na te turnieje. Zresztą tak jest chyba zawsze, kiedy stawką są nie tylko pieniądze, ale również bilet na prestiżowy turniej. W końcu tutaj w Poznaniu do wygrania jest 100.000 euro i w grze są naprawdę topowe drużyny. 

Tak z perspektywy czasu jesteś w stanie jakoś przeanalizować te nieudane kwalifikacje? 

Na pierwszym turnieju w Warszawie borykaliśmy się z problemami wewnętrznymi. Wiedzieliśmy już wtedy, że Sobol i Vegi będą testowani przez Virtus.pro i ta świadomość, że będziemy musieli przeprowadzić zmiany, wybiła nas mocno z rytmu. Nie oszukując się, to atmosfera była po prostu beznadziejna. W Swarzędzu z kolei byliśmy już z Morelem, który zastąpił Vegiego i tam było bardzo blisko. Dogrywki na ostatniej mapie no i koniec końców musieliśmy uznać wyższość Epsilon. 

W Swarzędzu zabrakło chyba zwyczajnie tego zgrania. W końcu trenowaliście z Morelzem zaledwie kilka dni. 

Najgorsze było chyba to, że tą ostatnią mapą był Cache, którego graliśmy tylko jeden raz w tym składzie, ale mimo to szło nam na niej bardzo dobrze. Wygraliśmy sparing na drużynę z wyższej półki, a dodatkowo uważaliśmy Cache’a za idealne miejsce na typowo miksowe zagrywki. Chyba po prostu zabrakło nam szczęścia, które akurat dopisało Epsilon. Tego zgrania też brakowało, ale grało nam się dobrze, bo przechodziliśmy ten przysłowiowy “miesiąc miodowy”. Wszyscy się bardzo starali i czuliśmy przypływ motywacji, bo mieliśmy szansę przekuć trudną sytuację w okazały sukces. 

darko

fot. Meet Point

Później Olsztyn i Kielce. Najbardziej szkoda chyba tego meczu na GamerLegion, gdzie pokazaliście świetną walkę. 

Wydaje mi się, że gdybyśmy wtedy dopięli ten mecz, to na spokojnie doszlibyśmy do finału. Tam oczywiście łatwo by nie było, ale to zawsze kolejna szansa. 

Przez to, że tak bardzo skupiliście się na procesie kwalifikacyjnym do GGL, to nie wystąpiliście przykładowo na Polskiej Lidze Esportowej. Nie ma co ukrywać, że wasza nieobecność wpłynęła też trochę na poziom samych finałów. Żałujesz z perspektywy czasu, że odpuściliście ten turniej? 

Nie żałuję, bo i tak mamy bardzo dużo oficjalnych meczów. Natłok turniejów wpływa raczej negatywnie na większość drużyn, bo nie masz tyle czasu na regenerację i treningi. Trzeba zawsze wybrać jakiś priorytet i mimo tego, że nie udało się zakwalifikować na GGL, to przynajmniej nie mamy z tyłu głowy poczucia, że próbowaliśmy zrobić za dużo rzeczy na raz. Do tego dochodzi to, że PLE zmieniło w tym roku harmonogram i to kłóciło się z innymi kwalifikacjami, w których braliśmy udział. Podjęliśmy taką, a nie inną decyzję i gdybyśmy mieli zdecydować ponownie, to prawdopodobnie postąpilibyśmy w identyczny sposób. 

Udało wam się faktycznie zyskać ten dodatkowy czas na treningi i przygotowania? 

Prawda jest taka, że dopiero teraz po tych wszystkich kwalifikacjach do GGL mieliśmy czas, żeby na spokojnie usiąść i zacząć poprawiać nasze błędy. Od momentu, w którym dołączył do nas Morelz, byliśmy bez przerwy w swoistym “maratonie” turniejowym i ciężko było pracować nad tym na bieżąco. Teraz możemy trochę bardziej skupić się na poprawkach do naszej gry, układaniu taktyk i to powinno w końcu zaprocentować. 

Praktycznie w tym samym czasie co Morelz, dołączył do was również IMD. Dobrze jest mieć w końcu za plecami prawdziwego trenera? 

IMD jest faktycznie pierwszym trenerem, z którym współpracujemy, bo wcześniej mieliśmy tylko analityka, który nie pomagał nam w trakcie oficjalnych gier. Do jego obowiązków należała raczej analiza przeciwników. IMD łączy te dwie rzeczy w jedną, bo oprócz rozpracowania przeciwników zajmuje się też stricte szlifowaniem naszej gry. Od początku skupił się na wszystkich aspektach defensywnych, lunAtic z kolei odpowiada za całą stronę atakującą. Moim zdaniem ta współpraca przebiega bardzo dobrze, a sam Adrian wykonuje ogrom ciężkiej pracy, z której my jesteśmy zwolnieni, przez co możemy skupić się na innych ważnych aspektach gry. Zawsze ma też jakieś spostrzeżenia i wnioski podczas naszych spotkań. Taka druga perspektywa jest bardzo pomocna. 

Wracając jeszcze na chwile do samego Morela, to jakie widzisz największe różnice pomiędzy nim, a Vegim?

Kiedy graliśmy z Vegim, to ja razem z nim tworzyliśmy ten solidny duet entry fraggerów. Mieliśmy to dobre zgranie, które w wielu sytuacjach było bardzo pomocne. Morelz jest trochę innym typem zawodnika. Lubi wykonywać te zadania wspierającego, dorzucić jakiś granat, zrobić miejsce dla innych. Różnica jest też na pewno w komunikacji. Piotrek jest bardziej doświadczonym zawodnikiem i to często wychodzi w trakcie rozgrywki. To nie znaczy oczywiście, że komunikacja Vegiego była zła, tylko Morelz jest o wiele spokojniejszy. Już na tym pierwszym lanie było widać, że to wszystko jest bardzo zorganizowane i nie było zbędnego chaosu w trakcie podawania informacji. Czasem jego jedno zdanie jest w stanie odwrócić rundę o 180 stopni i podobnie jest w przypadku zagrań indywidualnych. 

Czyli zrobiliście z niego swojego rodzaju Jokera?

Można tak powiedzieć. Często jest tak, że Morelz dostaje sporo swobody, decyduje się przykładowo na jakiś skrót, który potrafi nam wygrać całą rundę. Są też takie momenty, gdy podpowiada jak powinniśmy się zachować, dokłada pomysły do tego co powie LunAtic. To są takie małe szczegóły, które potrafią zrobić ogromny impact. 

Wiele ludzi mówi o was, że jesteście tą ekipą, która ma największe szanse na szybki rozwój i możecie za jakiś czas zdetronizować te najlepsze polskie drużyny. Widzisz w waszym obecnym rosterze większy potencjał niż wcześniej?

Mieliśmy ostatnio rozmowę na ten temat z Padre, czyli oczywiście szefem naszej PACT-owej rodziny. Doszliśmy do wniosku, że w porównaniu z tym, co było jeszcze parę miesięcy temu, to czuć jednak diametralną różnicę. Najlepiej widać to podczas jakichś clutchy, czy wejściach na BS’y w momencie, kiedy rywal ma przewagę liczebną. Praktycznie przez cały czas zachowujemy spokój, którego kiedyś bardzo brakowało. Udało nam się dzięki temu wygrać zresztą wiele ważnych meczów. Uważam, że w tym składzie mamy ogromny potencjał. Nie ukrywam, że jeszcze nie wszystko jest idealne. Potrzebujemy trochę czasu na naprawę naszych błędów i dopracowanie taktyk, ale głęboko wierzę w to, że w końcu zaczniemy wygrywać na takie zespoły jak Illuminar czy Aristocracy. Aktualne wyniki ani trochę nas nie zadowalają i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby odwrócić to w końcu na naszą korzyść. 

Actina PACT

fot. Games Clash Masters/ Kamil Nowakowski

Mówiłeś o tym, że w końcu macie małą przerwę, ale w sumie cały czas toczycie walkę o ESEA MDL. W finale tych kwalifikacji możecie nawet trafić na Tricked. Rozumiem, że podpatrywałeś w Poznaniu tajne taktyki Hundena? 

Gdzieś po cichu liczymy jednak na to, że Nemiga będzie w stanie wygrać z Tricked, bo to zespół, z którym gra się nam o wiele łatwiej. Tricked na ten moment zawsze wychodziło z naszych bezpośrednich starć zwycięsko. Mają taki styl, który nam po prostu nie leży. Może faktycznie udało mi się podejrzeć co nieco i rozgryziemy chłopaków. (śmiech)

Nawet jeśli nie uda wam się wywalczyć bezpośredniego awansu to relegacje macie już w kieszeni. 

Na pewno chcielibyśmy jednak zakwalifikować się tą prostą drogą. Łatwo nie będzie, ale nie uważam też, że jest to coś poza naszym zasięgiem. Jak nie wyjdzie to, są zawsze te relegacje, a tam już nie powinno być aż tak ciężko. 

Fakt, że w MDL-u gra dużo polskich drużyn ma dla Ciebie jakiekolwiek znaczenie? Czy to jednak nie są wcale jakieś większe emocje niż spotkania w ramach ESL MP albo PLE?

Moim zdaniem nie ma różnicy czy to jest polska, czy zagraniczna liga. Te mecze po prostu wyglądają tak samo. Jest to uczucie, że znamy się wszyscy jak łyse konie i rywalizowaliśmy ze sobą tyle razy, że jeden mecz w ESEA MDL nie zmieni wiele. Mimo wszystko jest to ekscytujące dla polskiego widza, więc chociaż w tym doszukiwałbym się plusów. 

Przed walką o MDL weekend na GGL jako analityk. Dla Ciebie to jest fajne doświadczenie? Widzisz siebie w tej roli za kilka lat po zakończeniu kariery profesjonalnego gracza?

Jeżeli esport będzie się rozwijał, to oczywiście chciałbym się sprawdzić jako trener czy analityk. To już drugi raz, kiedy mam okazję występować przy biurku ekspertów i na pewno jest to fajne przeżycie. Bardzo ważne jest też to, że występuje obok mega doświadczonych ludzi i mogę się dzięki temu sporo nauczyć. Przyznam też, że lubię występować przed kamerą i wyjątkowo szybko zeszła ze mnie cała presja i stres. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

darko

fot. Games Clash Masters/ Kamil Nowakowski