Respawn.pl

Felieton: EA nie wykorzystało potencjału mundialu w Katarze?

Autor: Maks Bartosik

Mundial w katarze już się zakończył, ale dziś nie o meczu Argentyny z Francją, a o mundialowym contencie w FIFA 23. Nie da się ukryć, że wielu graczy spodziewało się, że okres trwania mistrzostw świata będzie ciekawy pod względem promocji w FUT. Ale czy aby na pewno tak było?

Taka okazja jak mistrzostwa świata trafia się tylko raz na cztery lata, więc EA miało mnóstwo czasu, by rozplanować co pojawi się w grze z okazji mundialu. Jednak rzeczywistość szybko zweryfikowała, jak kanadyjska firma “olała” kwestię mundialu. Szybko bowiem okazało się, że nie doczekamy się specjalnego, mundialowego trybu w FUT, a pojawią się jedynie specjalne karty. No i dałoby się to przeżyć, gdyby nie fakt, że te okazały się… limitowane czasowo. Czyli mogliśmy trafić Mbappe i po zakończeniu mundialu znika on z naszego klubu. Potem okazało się, że tych kart nie będzie dało się przepalić w żadnym SBC i jedyne do czego się przydadzą, to zadania.

Ale jak to znikające karty?

EA uruchomiło również mini tryb, w którym za zdobywanie kart mundialowych mieliśmy otrzymać nagrody. Do odblokowania było 10 poziomów i wydawało się, że będzie to bardzo przyjemna opcja na zdobycie ciekawych paczek. Okazało się jednak, że zdaniem wielu graczy nagrody w tym trybie są lekko mówiąc nieadekwatne do okresu gry. Tutaj jednak stanę po stronie EA, bowiem zaznaczono, że dostaniemy wszystkie nagrody za każdy poziom, a nie tylko za ten na którym skończymy.

Swapy, czyli coś, czego nie da się zepsuć. A jednak!

Pojawiły się również uwielbiane przez graczy swapy, za które mieliśmy do zdobycia naprawdę solidne nagrody – w tym paczki 20×84+, ikony i karty “Gwiazda mundialu”. Większość żetonów można było zdobyć w wyzwaniach FUT Live i tutaj trzeba oddać EA, że zrobili najlepszą rzecz jaką tylko mogli, dodając tryb w którym gra się do pierwszej bramki. Ewidentnie Kanadyjczycy dostrzegli, że w poprzednich latach gracze pomagali sobie grając do tzw. złotej bramki i postanowili ułatwić te zadanie. Wszystko byłoby super, gdyby nie to, co EA zrobiło w trakcie.

Niektórzy gracze skarżyli się, że po rozegraniu zbyt dużej liczby meczów, dostawali “shadow bana”. EA postanowiło to rozwiązać poprzez… ustawienie limitu meczów na 10 na godzinę. Wywołało to niemałe oburzenie ze strony graczy i Kanadyjczycy dosyć szybko wycofali się z tego pomysłu, ustawiając limit dzienny na 60 meczów.

Kupujesz mundialowego Drogbę, a dostajesz Maldiniego

Ważnym aspektem całego eventu mundialowego były także specjalne, mundialowe wersje kart Hero i Ikon. I o ile w przypadku tych pierwszych można powiedzieć, że EA zrobiło wszystko jak należy, tak w przypadku mundialowych wersji ikon już nie. Gracze szybko zauważyli kuriozalny błąd związany z tymi kartami – niektórzy zawodnicy mieli w grze modele innych legend. Przykładowo, Drogba był w grze Maldinim, a Ronaldo Nazario nie miał swojej charakterystycznej grzywki. Brzmi to absurdalnie, ale tak było od momentu wypuszczenia mundialowych ikon.

Dźwignia maszyny losującej została zwolniona, losujemy kto dostanie kartę showdown

Karty showdown można uznać za jeden z lepszych pomysłów EA w ostatnich latach. Wyzwania o dwójkę zawodników, których ulepszenie zależy od wyniku meczu? Idealna sprawa, ale pod warunkiem, że te karty będą przydatne w grze. A niestety, większość kart showdown wydanych podczas mundialu wcale taka nie była. Nie oszukujmy się, taki Ziyech, En Nesyri czy Torres nawet po ulepszeniu nie skradliby serc i składów większości graczy. Co innego taki Orsić czy Correa, ale oni zostali wydani dopiero na ostatnie dwa mecze…

Końcówka eventu trochę go podratowała, ale niesmak pozostał

Ostatnie dni mundialu w końcu przyniosły content na który wszyscy czekaliśmy. Pojawiły się w końcu ciekawe karty showdown (Orsić, Correa czy Upamecano), wyszła fajna i zbalansowana drużyna Team Of The Tournament, a po zakończeniu finału EA dodało SBC o ikonę, którego wymagania były wręcz zbyt łatwe. Do tego na sam koniec wypuszczono prawdopodobnie jedno z najbardziej opłacalnych SBC – Angel Di Maria TOTT.

Te wszystkie czynniki powodują, że końcowy odbiór eventu odrobinę wzrasta, ale mimo wszystko wrażenie, że potencjał tego mundialu nie został przez EA wykorzystany w 100%. Do tego dochodzą liczne błędy i wpadki, ale te akurat pojawiają się zawsze w przypadku gry sygnowanej logiem kanadyjskiej firmy. Podsumowując, może i ten event w swojej słabości nie przebije zeszłorocznej promocji związanej z Adidas, ale na pewno nie będzie też najlepiej zapamiętaną promocją w historii FUT. A szkoda, bo następna taka okazja dopiero za cztery lata…