Respawn.pl

Na sukces trzeba będzie poczekać. NEO i FaZe przegrywają w półfinale DreamHack Masters Dallas

Autor: Krystian Terpiński
NEO FaZe

Marzenia polskich fanów o finale DreamHack Masters Dallas z udziałem naszego rodaka legły w gruzach. NEO i FaZe po zaciętym pojedynku musieli uznać wyższość ENCE. 

Świetna postawa na przestrzeni całego turnieju rozbudziła wyobraźnie sympatyków FaZe. Drużyna prowadzona przez Filipa “NEO” Kubskiego prezentowała się zdecydowanie powyżej oczekiwań i gdzieniegdzie mówiło się nawet o tym, że mają szansę na końcowy sukces. Przeszkodą nie do pokonania okazali się jednak finaliści IEM Katowice Major 2019, ENCE.

Wszystko rozpoczęło się na legendarnym Duście 2. Mocny początek zanotowali Finowie, którzy szybko wyszli na prowadzenie 5-1. Wtedy jednak międzynarodowy superskład wrzucił piąty bieg i w mgnieniu oka wypracował ogromną przewagę nad swoim przeciwnikiem. Spora w tym zresztą zasługa samego NEO, który ku zdziwieniu społeczności przez dobre kilka rund otwierał tabelę.

Gdy wydawało się już, że przypieczętowanie zwycięstwa jest tylko formalnością, Kubski i spółka natrafili na niespodziewane problemy. Szczelna obrona podopiecznych Slaava “Twista” Räsänena okazała się kluczem do odrobienia strat i po chwili czekała nas dogrywka. Tam pomimo emocjonujących zwrotów akcji lepsi okazali się Finowie, którzy znacznie przybliżyli się do wielkiego finału DreamHack Masters Dallas.

Popularne “pociągi” od początku były rozgrywane pod dyktando międzynarodowej formacji. Kombinacyjna gra po stronie antyterrorystów dawała nadzieję na wypracowanie przez FaZe solidnej zaliczki. Podobnie jak na Duście szalał NEO, który raz po raz udowadniał, że nie zamierza przez resztę kariery stać w cieniu Ladislava “Guardiana” Kovácsa czy Olofa “olofmeistera” Kajbjera. Poznaniak w wielu momentach stanowił o sile zespołu i wydawało się, że wszystko zmierza w jak najlepszym kierunku. Pięć punktów przewagi na koniec pierwszej połowy nie wyglądało może zbyt okazale, ale wszyscy liczyliśmy na utrzymanie dobrej postawy również w ataku. Tam jednak zaczął się prawdziwy festiwal błędów w wykonaniu podopiecznych Janko “YNk” Paunovića. Momenty nadziei poprzedzone wygranymi rundami zdały się na nic, a ostatnie słowo należało do Aleksiego “allu” Jalliego i jego kolegów.

Powtórka z rozrywki

Podobnie jak w meczu przeciwko Team Liquid, FaZe nie ustrzegło się banalnych błędów. Ponownie zabrakło opanowania w kluczowych momentach spotkania. W poszczególnych sytuacjach u niektórych zawodników najzwyczajniej w świecie nie było potrzebnego spokoju, pozwalającego podjąć najrozsądniejsze decyzje. Kolejny raz zobaczyliśmy również zadziwiającą słabość w czasie rund anti-eco. Do tego wszystkiego doszła fatalna postawa indywidualna GuardiaNa, którego brak był szczególnie widoczny właśnie na Trainie.

Będzie jeszcze lepiej

Turniej w Dallas pokazał, że nowy roster FaZe ma ogromny potencjał. Biorąc pod uwagę jak krótki czas spędzili razem na treningach gracze amerykańskiej formacji, obecność w półfinale możemy uznać za spory sukces. Wiele jest do poprawy, jest nad czym pracować – i bardzo dobrze. Zawodnicy wraz z trenerem na pewno szybko wyciągną wnioski i zrobią wszystko, żeby załatać odkryte braki. NEO wydaje się na ten moment dobrym uzupełnieniem składu, a jeśli dostanie wystarczająco dużo czasu, to wierzę, że sięgnie on ze swoimi kolegami po wiele trofeów. Kolejna szansa na puchar już niebawem, podczas lanowych finałów ESL Pro League. Kubski i spółka będą rywalizować z takimi markami jak Astralis, Team Liquid czy MIBR.