Rynek klawiatur komputerowych jest różnorodny, ale na pewno nie brakuje w nim ciekawych smaczków. W ostatnim czasie przychodzi mi testować wielokrotnie urządzenia w formacie TKL, a więc te, które pozbawione są bloku numerycznego. Nie inaczej jest w przypadku Corsair K70 RGB TKL. Jednakże sam rozmiar nie jest jedyną cechą charakterystyczną tego urządzenia, ponieważ do wyboru mamy łącznie aż sześć rodzajów przełączników.
W zależności od tego, na które przełączniki zdecydujemy się przy zakupie tego produktu, tyle też za niego zapłacimy. To właśnie switche głównie rzutują na cenę Corsair K70 RGB TKL. Trzeba przyznać, że twórcy ni etylko klawiatur gamingowych, ale i pozostałych peryferiów przeznaczonych dla graczy nieustannie głowią się, jak podejść i zaskoczyć graczy. Nie ma co ukrywać, że taki wstęp samego mnie zaciekawił i chce zobaczyć, jak ta “pisarska maszyna” sprawdza się w boju.
Specyfikacja techniczna:
- Wymiary: 360 x 140 x 40 mm
- Waga: 880 gramów
- Przełączniki: Corsair OPX
- Podświetlenie: RGB
- Komunikacja: Przewodowa, USB 3.0 lub USB 3.1
- Odświeżanie: 8000 Hz z AXON
- Typ klawiatury: Optyczno-mechaniczna
- Liczba klawiszy: 87
- Typ kabla: Pleciony
- Oprogramowanie: iCUE
Opakowanie
Na starcie zawrę wszystko, co oczywiste. Urządzenie dotarło do mnie w czarno-żółtym opakowaniu, co jest rzecz jasna standardem dla amerykańskiej firmy. Na pierwszym planie widnieje klawiatura, a więc danie główne całego zamieszania. W lewym górnym rogu plasuje się logo. Warto zwrócić uwagę na lewy dolny róg, w którym jest naklejka wraz ze wzmianką o zastosowanych przełącznikach i samym układzie klawiatury. Z prawej natomiast autorzy postanowili umiejscowić jeszcze niemały, biały napis z modelem. Mniejszą czcionką w dolnym, prawym rogu jest dodatkowo wzmianka o tym, że keyboard jest kompatybilny z PC, MAC oraz XBOX SERIES X|S, a także oprogramowaniu iCUE.
Odwrót to wskazanie na kilka najważniejszych cech całego produktu, a także kilka zdań przetłumaczonych na siedem języków. Po bokach nie brakuje kilku ciekawych grafik wraz z ponowieniem najistotniejszych informacji.
Unboxing
Odpakowywanie produktów od Corsaira zawsze ma ten sam przebieg. Na pudełku znajdują się dwa plastry przezroczystej taśmy, po których odklejeniu nie pozostaje już nic innego, jak tylko wyjąć tekturową wkładkę.
Następnie czeka na nas to, na co przecież czekamy. Już na dzień dobry po otwarciu pudełka naszym oczom ukazuje się klawiatura w przezroczystej folii. Cała zawartość zestawu nie jest jednak zbyt duża, ponieważ w środku pod pisarską maszyną zastaniemy kabel USB-A – USB-C, dzięki któremu podłączymy urządzenie do komputera. Do tego jest jeszcze poradnik dotyczący gwarancji i informacje bezpieczeństwa.
Pierwsze wrażenia
Wyjęcie klawiatury z folii i pierwsze przejrzenia, a także postukiwania przyprawiły mnie o spore zdumienie. Szczególnie uwiodło mnie szczotkowane aluminium na całej przedniej powierzchni, które w dotyku sprawdza się również świetnie! Co do samych klawiszy z kolei, to zastosowane w nich przełączniki już na samym starcie wzbudziły we mnie zaciekawienie. Mimo głośności, jak to często lubi bywać przy klawiaturach mechanicznych, te odbijają się niesamowicie szybko.
Już nie na pierwszy, ale kolejny rzut oka fajnie prezentuje się górny mini panel w samym centrum keyboardu, który będzie podświetlony. Niecodziennie, ale nadal ciekawie wygląda rozmieszczenie klawiszy multimedialnych. Warto z tego miejsca wspomnieć o rolce do zmiany poziomu głośności, która umiejscowiona jest w prawym górnym rogu. Nie jest to jeszcze powszechne rozwiązanie, ale zdobywa ono coraz większe uznanie wśród klawiatur.
Budowa, wygląd
Corsair K70 RGB TKL na pozór mogłaby się wydawać czarna, jednak jest to w praktyce jego odcień. Nawet można rzec, że mamy tu do czynienia z odcieniem szarego. Produkt wykonany jest głównie z tworzywa sztucznego. Warto jednak zwrócić uwagę na słowo klucz “głównie”, ponieważ na korpusie spotkamy się ze szczotkowanym aluminium, które jak już zdążyłem wspomnieć – wywołało we mnie naprawdę fajne wrażenia. Wygląda to estetycznie, a jednocześnie jest przyjemny w dotyku.
Co do standardowych klawiszy, to warto wspomnieć o tym, że “Piraci” poinformowali o tym, że są one odporne na wyblaknięcia i połysk. Chodzi konkretnie o precyzyjnie uformowanych nakładkach na keycupy o standardowym układzie. To z kolei powinno przełożyć się na odporność na wilgoć, ścieranie, wycieranie. Ponadto ich grubość wynosi 1,5 mm, co powinno przełożyć się na sztywność i stabilność.
Bardzo stylowo i elegancko prezentuje się nadruk “//K70”, który mieści się tuż po lewej stronie lewego Controla. Jest on mały i odnoszę wrażenie, że amerykański producent wyczuł tutaj właśnie ten minimalizm.
Nieco więcej przestrzeni trzeba poświęcić na samą górę, ponieważ to tutaj w gruncie rzeczy jest najciekawiej. Klawisze multimedialne zostały przeniesione właśnie w te rejony. Poczynając od lewej góry, twórcy postawili przyciski STOP, PLAY, a także przewijanie do przodu i do tyłu. Idąc bardziej w prawo, są dwie diody informujące o włączeniu Caps Locka oraz Scroll Locka. Najciekawszym albo drugim z najciekawszych elementów górnego paska może jednak wydawać się czarny panel. Można by się po nim spodziewać, że właśnie takim panelem będzie i będą się na nim wyświetlać jakieś informacje, ale jest to jednak tylko logo, które jest podświetlane. Dla jednych może to być zbędny zapychacz, dla drugich zaś ciekawe i gustowne rozwiązanie. Na tym jednak nie kończymy, ponieważ zwracając uwagę na dalszą prawą stronę, jest przycisk od zmiany zapisanych profili użytkownika, ustawienia jednego z sześciu stopni jasności podświetlenia (szósty jest wyłączeniem iluminacji) oraz blokada przycisku Windows. Do tego jest jeszcze klawisz wyciszenia i rolka do zmiany poziomu głośności. Co prawda nie jest to nowe rozwiązanie, ale mnie przyszło się z nim spotkać po raz pierwszy.
Po bokach natomiast można dostrzec ostrzejsze krawędzie, które minimalnie wystają dookoła całego przedniego panelu. Spoglądając właśnie z tej perspektywy, nie dostrzegamy tego, by “pisarska maszyna” była ścięta.
Ciekawie jest na tyle. Wiele osób mogłoby powiedzieć, że jest tu przecież tylko slot na kabel USB-C i nic więcej, więc co tu może być ciekawego? Rzeczywiście, port na przewód się znajduje, ale na tym jednak nie koniec. Mamy tutaj przełącznik turniejowy, który po aktywacji wyłącza makra i ustawia statyczne podświetlenie. Keyboard zatem wraca do standardowego układu.
Nie można w żaden sposób pominąć odwrotu, na którym jest gruby plastik. Łącznie Corsair postawił na cztery gumowe stopery, które przekładają się na antypoślizgowość całego produktu. Na górze są rzecz jasna dwie stopki, dzięki którym użytkownik może podnieść zestaw. W samym centrum natomiast usytuowana jest naklejka techniczna.
Brakuje oczywiście bloku numerycznego, ale jest to przecież format TKL. Długość urządzenia to 360 milimetrów, podczas gdy jego długość to 164 milimetry przy jednoczesnej wysokości 40 mm.
Wszystko kończy się odpinanym kablem USB-A / USB-C, który jest sztywny, ale jednocześnie cieszy się oplotem. Nie musimy się zatem martwić o trwałość przewodu. Przy odłączonym przewodzie widzę dwie zalety: nieco łatwiejszy transport, a także możliwość wymiany. Przy stałych kablach w przypadku ewentualnego uszkodzenia o wiele trudniej będzie o jego wymianę, ponieważ może to się wiązać z lutowaniem i ingerencją w płytkę. Tutaj z kolei wystarczy dokupić nowy kabel, który aktualnie cieszy się wielkim zainteresowaniem na świecie.
Przełączniki
Recenzowana przeze mnie klawiatura charakteryzuje się tym, że ma kilka modeli przełączników do wyboru. W moim przypadku trafiło na Corsair OPX. Są to optyczno-mechaniczne switche, które do aktywacji potrzebują jedynie jednego milimetra odległości! To właśnie dlatego podczas pierwszych oględzin wspominałem o wręcz natychmiastowym odbijaniu.
Warto też wspomnieć nieco o samym ich działaniu. Liniowe przełączniki są zasilane podczerwienią. Siła potrzebna do ich aktywacji to 45 gramów. W połączeniu ze wspomnianym 1.0 milimetrem do aktywacji bije to na głowę takie modele jak Razer Huntsman V2 oraz SteelSeries Apex Pro, które potrzebują odpowiednio 1.5 mm oraz 2.0 mm.
Przy tym wszystkim pomocna może okazać się technologia Corsair AXON Hyper-Processing, o której wspomnę w następnej sekcji poświęconej użytkowaniu.
OPX-y charakteryzują się zerowym opóźnieniem. Autorzy natomiast gwarantują wytrzymałość na poziomie 150 milionów opóźnień, co trzeba przyznać, robi wrażenie i
sprawia, że nie mówimy tu już o kilku latach żywotności, ale nawet i dziesięciu. W tym miejscu trzeba jednak napomknąć, że jest to kwestia stricte indywidualna, ponieważ każdy z nas korzysta więcej bądź mniej.
Użytkowanie
Kwestię użytkowania rozpocznę od samych przycisków, które nie są luźne, nie chybotają się na boki i sztywno siedzą na swoich miejscach. Często bywa tak, że ze wszystkimi klawiszami jest właśnie dobrze, ale niekoniecznie w przypadku spacji. Tym razem najdłuższy keycup również jest zrównoważony.
Sporo miejsca trzeba poświęcić na bajerki i aspekty techniczne. Rozpocznę od przełącznika turniejowego, po którego włączeniu klawiatura wraca do domyślnego układu. Makra zostają wyłączone. Przede wszystkim od razu naszym oczom ukazuje się stałe, czerwone podświetlenie. Co prawda klawisze multimedialne nadal działają, ale urządzenie nie jest już wyszukiwane przez oprogramowanie iCUE.
Dopiero co omówiłem kwestię przełączników, a już do nich wracam. Trudno nie wracać, gdy na pokładzie K70 RGB TKL znajduje się technologia Corsair AXON Hyper-Processing umożliwia częstotliwość raportowania 8000 Hz i częstotliwość skanowania klawiszy 4000 Hz. Co to oznacza w praktyce? A no to, że zmniejszają się opóźnienia rejestrowania klawiszy do 0.125 milisekundy. Choć może na zwykłym, amatorskim albo nawet półamatorskim poziomie grania tego nie odczujemy, tak profesjonaliści już.
Nie może zabraknąć ciutki o ergonomii. Palce nie odczuwają zmęczenia nawet podczas 7-godzinnych sesji. Nie mówię tutaj stricte o graniu, ale o jeszcze bardziej aktywnym wykorzystaniu klawiatury do intensywnego pisania. Tak szybki czas aktywacji wraz z momentalnym odbiciem zdecydowanie przekładają się na frajdę z użytkowania. Jeśli chodzi natomiast o gumowe stopery pod spodem keyboardu, to te spełniają ponadprzeciętnie swoje zadanie. Trudno o ślizganie czy przemieszczenie się klawiatury nawet podczas przypadkowego ruchu. Minimalnie gorzej robi się po rozłożeniu stopek.
Podświetlenie
O podświetleniu w peryferiach gamingowych można by już chyba napisać książkę. Utarło się już, że jest to nieodłączny element myszek, klawiatur oraz słuchawek przeznaczonych dla graczy. Wystarczy spojrzeć na najtańsze produkty jakichkolwiek marek, by zobaczyć, jakie trendy panują aktualnie na rynku.
Inaczej w przypadku Corsair K70 RGB TKL być nie może. Tym bardziej przecież, że w nazwie jest samo “RGB”. Co zatem oferuje nam Corsair w tej klawiaturze w kontekście iluminacji?
Przede wszystkim podświetlenie jest przyzwoitej jakości, jednak marka zobowiązuje. Jest jasno, ale znowu nie ma przesytu. Nie tylko spora zasługa przy tym diod, ale także i keycupów, które zostały wykonane solidnie. Producent oferuje nam mnóstwo trybów podświetlenia, w tym także możliwość tworzenia własnych opcji.
Oprogramowanie
W przypadku sprzętów Corsaira sprawa oprogramowania jest jasna. Nieważne czy posiadamy myszkę, klawiaturę, czy słuchawki – możemy nimi zarządzać przy użyciu jednej aplikacji, a więc iCUE.
“Piraci” przygotowali dla nas łącznie sześć zakładek, które pokrótce pozwolę sobie omówić. Pierwsza z nich to “Key Assignments”. W niej jak sama nazwa wskazuje, możemy zaprogramować poszczególne klawisze, a także nagrywać makra.
Nie można pominąć faktu, że klawiatura posiada 8 MB wbudowanej pamięci, co pozwala na zapisanie równo 50 profili.
Następnie są sekcje “Hardware Key Assignments” oraz “Lighting Effects”. Zdecydowanie ta druga najprawdopodobniej wzbudzi największe zainteresowanie, bowiem to właśnie w niej możemy dobierać, wybierać i tworzyć przeróżne możliwości podświetlenia. “Watercolor”, “Watercolor Spectrum”, “Color Pulse”, “Color Shift”, “Color Wave”, “Rain”, “Rainbow Wave”, “Spiral Rainbow”, “Type Lighting”, “Visor”, “Temperature”, “Static Color”, “Gradient” czy “Solid” to i tak nie wszystkie sposobności, jakie mamy do wyboru. Przy niektórych trybach nie brakuje doprecyzowania wyboru barw, szybkości efektu, jego kierunku czy jasności.
Iluminacją możemy jeszcze zarządzać z poziomu “Hardware Lighting”. Na poniższych zdjęciach prezentujemy jeszcze sektory “Performance” i “Device Settings”.
Na sam koniec jeszcze wspomnę, że nadal w aplikacji iCUE brakuje mi języka polskiego. Marka ze Stanów Zjednoczonych mogłaby się postarać i wgrać paczkę nowych języków, a nie ograniczać się wyłącznie do jedenastu.
Podsumowanie
Dobrnęliśmy do ostatecznego punktu recenzji Corsair K70 RGB TKL na autorskich przełącznikach OPX. Cóż mogę zatem rzec o tym produkcie? Przede wszystkim to switche w mojej opinii są elementem wyróżniającym tę “maszynę do pisania”. Niesamowicie krótki czas i odległość do aktywacji zdecydowanie świetnie sprawdzają się w praktyce, ale z drugiej strony nie robią wielkiej różnicy dla przeciętnych graczy – do których również zaliczam się i ja. Na plusa z pewnością zasługuje jakość wykonania. Odpinany przewód jak najbardziej do mnie przemawia i jest to również pozytyw.
Nie brakuje wad, które nie są jednak całkowicie rażące. Z pewnością trzeba by poprawić gumowe stopery na stopkach, które lubią się poślizgać. Szkoda też, że marka nie zaoferowała zbyt dużo w opakowaniu. Mam na myśli podkładkę pod nadgarstki, która przecież bardzo często znajduje światło dzienne w klawiaturach od “Czarno-żółtych”. No i cena, która do najniższych nie należy. Na stan pisania tego podsumowania, a więc 5 stycznia 2023 roku najniższa kwota, jaką trzeba zapłacić, by posiadać tę klawiaturę to 589 PLN.
Sprzęt do recenzji został dostarczony przez firmę Corsair lub firmę marketingową/PR’ową zajmującą się daną marką na rynku polskim. Portal Respawn.pl za tę recenzję przyjął tylko gratyfikację w formie recenzowanej klawiatury. Firma nie miała żadnego wpływu na opinię wystawioną przez portal Respawn.pl oraz nie miała wpływu na autora niniejszej recenzji. Autor rozumiany jako redaktor portalu Respawn.pl