Wojciech “wojtsoN” Podgórski jest jednym z lepiej rozpoznawalnych dziennikarzy
e-sportowych w Polsce. Od lat opisuje wydarzenia zarówno z polskiej, jak i zagranicznej sceny Counter-Strike. W przeszłości nasz redakcyjny kolega, a obecnie redaktor Polsat Sport oraz project manager firmy odzieżowej UPSTAGE, zechciał nam opowiedzieć o początkach swojej pracy i planach na najbliższą przyszłość.
Michał Śliwiński: Kiedy rozpocząłeś swoją działalność dziennikarską? Co skłoniło Cię do podjęcia takiej profesji?
Wojciech “WojtsoN” Podgórski: Ogólnie rzecz biorąc, od zawsze miałem tendencje do tłumaczenia ludziom świata we właściwy sobie sposób, a przecież właśnie na tym dziennikarstwo polega. Przypomniała mi się anegdotka. O ile dobrze pamiętam, w 2005 roku nagrywałem z moim przyjacielem zabawne filmy i zamieszczaliśmy je na YouTube. Czysto rozrywkowo. Wówczas jeszcze nikt nie słyszał o terminie ‘youtuber’. Pamiętam,
że tworzyliśmy coś w stylu parodii ‘Sprawy dla reportera’. Po publikacji pojawiały się opinie, że posiadam niezłe rzemiosło dziennikarskie. To dało mi do myślenia. W dodatku zawsze lubiłem pisać i słuchać tego, co inni mają mi do przekazania. Przed tym, jak zacząłem zajmować się e-sportem pisałem relacje z meczów piłkarskiej B-klasy. W końcu – między innymi w związku z długoletnią przygodą z Counter-Strike – wymyśliłem sobie siebie jako dziennikarza właśnie w tej branży. No i tak to się zaczęło.
Czy oprócz sceny e-sportowej, za którą jesteś odpowiedzialny w redakcji, interesujesz się także innymi dyscyplinami? Mogliśmy być czytelnikami wywiadów, swoją drogą – dość innowacyjnych – z gwiazdami sportu tradycyjnego. Czy były one tworzone z myślą wyłącznie o kwestii e-sportu,
czy może pomysł narodził się z powodu chęci uświadomienia ludziom jak bardzo zbliżone są do siebie wszystkie sporty?
Właściwie to trafiłeś w sedno. Uświadamianie ludziom wspomnianych przez Ciebie podobieństw to dla mnie bardzo ważna rzecz i jednocześnie moja dewiza.W kręgu moich zainteresowań od najmłodszych lat znajduje się piłka nożna. To właśnie między innymi skłoniło mnie, aby stopniowo – tuż obok e-sportu – wdrażać się w zupełnie inny obszar dziennikarstwa. Jestem jednak zdania, że cały czas kroczę po swoim gruncie, jakim jest sport. I tego będę się trzymał. Spójrzmy też na to od innej strony. Mateusz Borek, który większości zapewne kojarzy się z piłką nożną, angażuje się również w sporty walki. Podobnych przykładów jest wiele. Trudno jest być ekspertem od wszystkiego, lecz warto mieć jakieś alternatywy.
Rozmowy z takimi osobami, jak Arkadiusz Milik, Filip Kubski to z pewnością ciekawe przeżycie. Stresujesz się przed rozpoczęciem dyskusji na różnorodne tematy, czy może z góry już masz zaplanowaną całą rozmowę i nie ma tutaj miejsca na spontaniczność?
W trakcie rozmów z osobami takiego formatu najczęściej czuję ekscytację. Mam też dużo pokory dla postaci, które coś osiągnęły w swoim fachu. Jeśli chodzi o stres, to w przypadku choćby Arka Milika odniosłem wrażenie, że mimo pewnej rutyny, to raczej on był bardziej spięty na samym początku naszej konwersacji. W takich chwilach zdajesz sobie sprawę,
że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Z Filipem było inaczej, bo już jednak trochę się znamy
i obaj wywodzimy się z tego samego środowiska.
Każdą sekundę spędzoną z „kimś wielkim” traktuję jako lekcję. Jeśli chodzi o przygotowanie to nie wyobrażam sobie przystąpienia do wywiadu bez dokładnego Research’u. To absolutna podstawa. Na spontaniczność też trzeba znaleźć miejsce, lecz należy pamiętać, że to swego rodzaju rarytas, luksus, na który trzeba umieć sobie pozwolić, a czasami zwyczajnie odpuścić.
Na kwestię przeprowadzania wywiadów należy też popatrzeć pod innym kątem. Przed chwilą zapytałeś o Filipa i Arka. A co z tymi, którzy nie są tak znani i rozchwytywani? Sławy bez względu na to, czy są mniej lub bardziej śmiali w kontaktach, zawsze lubią mówić dużo o sobie i tak naprawdę większą sztuką jest przeprowadzenie ciekawej rozmowy z mniej barwną postacią – i jak się często okazuje – mniej barwną tylko na pozór.
Po tak wspaniałym dla e-sportu 2015 roku trudno wyobrazić sobie lepsze chwile w kolejnym. Czy możemy poznać Twoje zdanie na temat całej sytuacji na scenach zarówno polskiej, jak i ogólnoświatowej?
To był faktycznie ciekawy rok. Jako obserwator sceny Counter-Strike: Global Offensive na pewno muszę zwrócić uwagę na fakt, że aż trzy polskie drużyny utrzymywały się w ostatnich miesiącach w rankingu TOP20 według serwisu HLTV.org. To pokazuje, że mamy wielu wysokiej klasy zawodników, jak i również to, że ich mentalność przechodzi pozytywną przemianę. Przyznał to nawet sam Filip ‘NEO’ Kubski, gdy rozmawialiśmy. Ciekawi mnie też sytuacja Ninjas In Pyjamas, czy detronizacja Fnatic po wielu miesiącach panowania, ale najbardziej … fenomen Luminosity Gaming. Brazylijczycy pokazali, że niezależnie od tego skąd jesteś, ilu masz fanów na fanpejdżu i jak długo grasz w tym samym składzie — od pół roku, czy od dwóch dni – i tak możesz osiągnąć sukces na wielkiej imprezie. Tym samym wytrącili z rąk wielu zespołów silny dotychczas argument, który był stosowany w przypadkach, gdy ponosiły one porażki – „Wymieniliśmy dwóch zawodników, więc gramy słabo”.
Jak uważasz – czy istnieje jakakolwiek możliwość na zobaczenie w przyszłości aż trzech polskich drużyn na turnieju rangi major? Wiadomo, Virtus.pro jest jednym z faworytów na jakimkolwiek turnieju by się nie pojawili, lecz czy pozostałe dwa składy, tj. CSGL oraz Vexed Gaming mają szansę w jeszcze większym stopniu zaistnieć w świecie e-sportu?
Myślę, że to kwestia czasu. Pomijając Virtus.pro, potencjał drzemiący w Vexed Gaming, jak i CSGL oceniam jako bardzo wysoki z niewielką przewagą po stronie tych drugich. Szczególnie teraz, gdy z Vexed odszedł Piotr ‘peet’ Ćwikliński. Moim zdaniem problem CSGL polega na tym, że zawodnicy są już po prostu sobą zmęczeni. Od dawna toczą wirtualne zmagania w podobnym składzie. Doskonale się znają, ale to też generuje brak świeżości i pewną monotonię. Ciekawi mnie na przykład to, jak wyglądałaby gra Vexed Gaming, gdyby miejsce Peet’a zajął Innocent albo Szpero.
Tak, jak wspominałem wcześniej – rok 2015 był udany niemalże w stopniu uniemożliwiającym wymaganie czegokolwiek więcej od kolejnego. Masa udanych turniejów, pojawienie się na scenie wielu drużyn, o których do tej pory nikt nie słyszał – to wszystko gwarantuje jej gwałtowny wzrost. Czy masz jakieś uwagi, którymi chciałbyś podzielić się z czytelnikami, a może zdradzisz nam swoje osobiste odczucia względem całej sytuacji?
Wymagać więcej trzeba zawsze i jestem pewien, że rok 2016 będzie dla Counter-Strike’a historycznym. Wiele nowych, bardzo ciekawych projektów będzie realizowanych w Polsce. Sam – z tego, co mi wiadomo – mam w niektórych z nich mieć spory udział, co mnie niezwykle cieszy.
Gdybym miał jednak wskazać jakieś minusy, to na pewno brakowało mi większych osiągnięć ze strony byłego już zespołu ESC Gaming. Chłopaki mają duże możliwości
i chyba nie obrażą się, jeśli powiem teraz, że nie wykorzystali ich nawet w połowie. Wówczas cieszylibyśmy się czterema polskimi formacjami w zestawieniu HLTV.org. Inna sprawa, że w naszym środowisku pada sporo niezbyt pochlebnych opinii pod adresem organizacji ESC. Może tu również trzeba szukać przyczyny? Pamiętamy czasy, gdy pod ich banderą grali zawodnicy „Złotej Piątki”. Dla mnie to dziś bardziej esportowe zombie niż poważna marka. A szkoda.
Gdybyś nie został dziennikarzem – spekulując – jaki kierunek w życiu byś obrał? Coś związanego stricte z e-sportem, a może interesują Cię zupełnie inne kwestie?
Trudno powiedzieć. Jeśli chodzi o sport elektroniczny, to nie zajmuję się tylko i wyłącznie dziennikarstwem. Działam również na innych płaszczyznach. Wszystko to jednak sprowadza się do jednego celu, jakim jest chęć wspierania rozwoju naszej rodzimej sceny. Poza e-sportem, cóż … nie chciałbym wszystkiego zdradzać, ale zawsze byłem zdania, że nie należy skupiać się tylko i wyłącznie na jednym zajęciu. Dobrze jest mieć alternatywne źródła utrzymania na wypadek, gdyby jedno z nich przestało przynosić efekty. Kiedyś podczas stream’uIzaka ktoś napisał na czacie „uwaga, wojtsoN podobno jest policjantem!”, może więc to byłby dobry kierunek (śmiech). Nie ukrywam, że od dziecka lubiłem zawody, których nieodłącznym elementem jest mundur. No i kontakt z ludźmi również bardzo sobie cenię … To może telemarketer? (śmiech).
Co powiedziałbyś młodym adeptom dziennikarstwa, którzy inspirują się pracami zawodowców i ciągle stawiają sobie ambitne plany, próbują się ciągle doskonalić?
Sam uważam się za kogoś takiego. Gdybym jednak miał poradzić coś tym, którzy dopiero planują swój start, to na pewno, aby nie czekali i zaczęli działać. Trzeba mieć dobry motyw, wiedzieć dlaczego chce się to robić. Należy jednak pamiętać, że dziennikarstwo to jednak bardziej pasja niż zawód. Musimy być gotowi na to, by w razie potrzeby poświęcić towarzyskie spotkania ze znajomymi, rodzinne zjazdy, pójście na randkę czy imprezę noworoczną. Taka filozofia może brać się tylko z pasji. Jeśli ta pasja jest to prędzej czy później będzie też sukces.
Czy dziennikarstwo e-sportowe może być swojego rodzaju przepustką do mediów większego kalibru?
Jak najbardziej. Przede wszystkim trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że dziennikarstwo nawet na poziomie amatorskim, czy półprofesjonalnym może dużo nauczyć. Można dzięki temu nabyć doświadczenia i praktyki, których często nie można wynieść z dziennikarskich studiów. Będąc członkiem redakcji CSGames.pl czy IzakTV miałem możliwość eksperymentowania. Każdy napisany tekst, każda sekunda nagrywanej relacji z eventu dały mi ten komfort, że dziś nie obawiam się występowania przed obiektywem. A nigdy nie wiadomo kiedy to się przyda. Pomijam żargon dziennikarski, słynne w naszym środowisku zwroty, jak „ASAP”,”Fuck Up”, czy „deadline” – to już dla mnie standard. Pozostaje jeszcze jakże ważna możliwość dotarcia do szerokiego grona odbiorców… Z tego, co mi wiadomo, liczba odsłon samego wywiadu z Filipem ‘NEO’ Kubskim była 7-cyfrowa. Teraz mogę więc chyba powiedzieć, że to właśnie w Polsat Sport zdobyłem swój pierwszy milion (śmiech).
W przeszłości miałeś możliwość zajmowania się drużyną ALSEN-Team. Czy doświadczenie wyniesione z tamtej pracy przydaje się w dziennikarstwie? Pozwoliła Ci ona rozwinąć skrzydła, dowiedzieć się jak to wszystko tak na prawdę funkcjonuje?
Zanim zaczęła się moja przygoda z ALSEN-Team podjąłem decyzję o tym, aby spróbować swoich sił we współpracy z drużyną. Bynajmniej nie dlatego, że tak bardzo podobała mi się rola managera. Oczywiście fajną rzeczą było poczuć atmosferę sportowej rywalizacji, poznać zawodników, czy pokazać się widzom choćby podczas Finałów EPS, gdzie rywalizowaliśmy z Virtus.pro, ESC Gaming i Klanową Nazwą Roboczą. Moim głównym celem było jednak poznanie zachodzących wewnątrz drużyny mechanizmów. Chciałem odczuć na własnej skórze to, jaka naprawdę jest polska scena e-sportowa, znaleźć się w jej centrum. Dzięki temu na pewno nabyłem cenną wiedzę. W innym wypadku mógłbym polegać jedynie na własnej wyobraźni. Czy te kilka miesięcy zaprocentowało w dziennikarstwie? Tak, bo jest mi łatwiej analizować pewne wydarzenia. Potrafię spojrzeć na daną sprawę pod innym kątem.
Kiedy, według Ciebie, nastał moment gwałtownego wzrostu zainteresowania
e-sportem w Polsce?
To nie jest łatwe pytanie, bo wszystko zależy od tego, jak na to popatrzymy. Swoją przygodę z Counter-Strike zaczynałem w 2002 roku. Przebrnąłem przez wszystkie patche, aż wreszcie po dwóch latach ukazał się CS 1.6. Niby nie mówiło się wówczas tyle o e-sporcie co dziś, ale czy graczy brakowało? Nie sądzę. Na moim osiedlowym lanie każdego wieczoru pojawiało się kilka serwerów. Pamiętam, jak zbieraliśmy z kolegami, trzydziestoosobową ekipę i graliśmy do późnych godzin nocnych. Teraz mamy co roku IEM w Katowicach, Piotrka Skowyrskiego, sukcesy Virtus.pro z Jarkiem Jarząbkowskim, który na swoich streamach robi niesamowite show, no i przede wszystkim wiemy już jak „to całe granie” nazywać. Gdybyś dziesięć lat temu zapytał mnie o sport elektroniczny, to raczej nie wiedziałbym co masz na myśli.
Scena w Polsce nadal raczkuje – to jest widoczne w niemalże każdym aspekcie jej istnienia, lecz możemy wróżyć jej świetlaną przyszłość? Jakie jest twoje zdanie na ten temat? Czy istnieje możliwość przyspieszenia jej rozwoju, a nikt się tym nie próbuje na większą skalę zajmować?
Wydaje mi się, że mamy tendencję do przesadnego narzekania. Na przestrzeni lat dużo się zmieniło. Podobno przed ośmioma, dziesięcioma laty w Polsce odbywało się więcej imprez LANowych niż obecnie. Pytanie brzmi jednak, czy ich jakość stała wówczas na takim poziomie, z jakim do czynienia mamy dziś. Moim zdaniem w większości przypadków nie. Jak już wcześniej wspomniałem – rok 2016 będzie szczególny dla e-sportu i za rok będziemy mówili o jeszcze większym progresie. Niczego nie mogę jednak zdradzić
Czy mógłbyś powiedzieć coś więcej na temat projektu UPSTAGE który powstał przy współpracy z byłym zawodnikiem CS:GO, Adamem „Destru” Gilem?
UPSTAGE to projekt stworzony z myślą nie tylko o fanach Counter-Strike’a, ale również o profesjonalistach, jak i tych, którzy aspirują do tego by się nimi stać. Sklep to tylko jedna z trzech płaszczyzn całej działalności. W wakacje otworzyliśmy w Krakowie naszą siedzibę, w której mieszczą się również Gaming Room oraz półprofesjonalne studio TV. Dzięki temu posiadamy narzędzia, które mogą wpłynąć na szybki rozwój graczy i drużyn. U nas do dyspozycji mają wszystko to, co niezbędne do treningu i medialnej oprawy. Duże znaczenie ma również fakt, że poczynania naszych gości śledzi Adam ‘destru’ Gil, który z racji swojego doświadczenia zawsze służy dobrą radą. To znacznie przyśpiesza proces pojmowania tajników gry.
Mamy teraz przed sobą kilka projektów do zrealizowania. Jednym z nich będzie obecność UPSTAGE Store podczas zimowej edycji Płońsk eSport Challenge. Więcej jednak zdradzić nie mogę.
Na zakończenie – czy postawiłeś sobie jakieś cele na 2016 rok, czy może czujesz się już spełniony w tym, co robisz?
Nowe cele stawiam sobie każdego dnia, bo wydaje mi się, że to zdrowe podejście do życia. 2016 rok będzie obfitował w wiele atrakcji i zaskoczeń. Mnie osobiście przyniesie dużo pracy i wyzwań, a to może tylko cieszyć. Najważniejsze to trzymać się planu, wówczas będzie dobrze.
Cytując klasyka – “Na koniec banał… z czego jesteś najbardziej dumny?”
Nie wiem, czy „dumny” to właściwe określenie, lecz na pewno jestem szczęśliwy, że mój zawód w stu procentach łączy się z pasją.