Respawn.pl

Abordaż polskiej sceny z rumem i szablą w ręku

Autor: Aleksander Kurcoń

Do niedawno zakończonego lata polska scena esportowa przypominała spokojne, niewzburzone falami morze, po którym dryfują rodzime organizacje. W czerwcu jednak na horyzoncie pojawił się okręt piracki ze Szczecina, który nie wziął jeńców i błyskawicznie przejął panowanie nad wodami. Mowa tu o najciekawiej prowadzonej kampanii w social mediach, za którą odpowiedzialni są piratesports!

Piratesports to stosunkowo młoda organizacja, która przerodziła się w czerwcu z Polbitu Pogoni Szczecin. Piraci do swojego poprzednika z zachodnio-pomorskiego nie są jednak w ogóle podobni, bowiem Pogoń zasłynęła w esportowym światku z tego, że… istniała. Zagubiła się w tłumie zespołów z piłkarskiej Ekstraklasy, które masowo zaczęły tworzyć sekcje esportowe i niczym szczególnym się nie wyróżniła. Duma Pomorza po prostu trzymała się standardów – nie wychylała się, stworzyła sekcję FIFY, w końcowej fazie swojego istnienia rozpoczęła nieśmiałe próby budowania składu LOLa. Jednym słowem – była nudna, bez charakteru, nie przebijała się kompletnie niczym – ani ciekawą historią, ani społecznością, ani designem, ani ostatecznie wynikami. 

Bartosz Polender – właściciel Polbitu – zatrzymał się w pewnym momencie, by jednak zastanowić się, co dalej. Jak napisał w oficjalnym oświadczeniu: Rezultatem ostatnich miesięcy pracy jest nowa organizacja na polskiej scenie, piratesports, choć słowo organizacja, nie do końca jest właściwe. Naszym celem jest stworzenie różnorodnej społeczność, w skład której wejdą ludzie ze świata sportu, mediów, kultury, którym bliskie będą nasze pirackie wartości. To zaskakujące, jak szybko te wszystkie słowa się spełniły.

Początki jednak z perspektywy czasu nie były aż tak świetne. Piraci wpasowywali się w ramy standardowej komunikacji na linii organizacja – kibic, tzn. poinformowali o wyniku, przedstawiali swoich graczy. Pierwszy śmiały krok na nieznane dotychczas tereny postawili jednak już końcem czerwca dokładnie tym tweetem:

Była to odpowiedź na post reklamujący devils.one. Reakcja społeczności? Różnorodna, bowiem ludzie ze świata esportu nie byli dotychczas gotowi na tak odważny trash talk i początkowo wiele osób po prostu taki tweet zbijał z nóg. Piraci jednak złapali wiatr w żagle, zorganizowali konkurs ze słynnym już hasłem “co do kur…” i rozpoczęli szturm na polskie podwórko na dobre. Dosłownie.

https://www.facebook.com/piratesportsgg/photos/a.627491011060917/642351776241507/?type=3&theater

Kolejny krok milowy – widowiskowy abordaż social mediów Actina PACT – czyli piratowego rywala sekcji LOLa. Wówczas zaczęły się pojawiać komentarze, jakoby Piraci przekroczyli granice dobrego smaku.  Co ma na ten temat do powiedzenia osoba, która stoi na czele pirackiego zespołu social mediów, czyli Wojtek Zagórny?

“Granica dobrego smaku”, to nie jest właściwe określenie i nie wydaje mi się, żebyśmy kiedykolwiek się do niej zbliżyli, a co dopiero planowali ją przekroczyć. Zresztą jaki byłby w tym cel? Nigdy nie zrobiliśmy niczego, czego moglibyśmy się wstydzić i nie mamy takich zamiarów. Jeśli jednak o granicach mowa, to na polskim podwórku esportowym zostały one źle wytyczone i przychodzimy z pomocą, aby je poprawić. 

Piraci zaczęli bawić się w geodetów i bez zbędnych pytań zaczęli przesuwać kołki graniczne w takie miejsca, by ludzie zaczęli wyczekiwać kolejnych postów. Co jednak było w tym najlepsze to to, że ludzie odpowiedzialni za media społecznościowe innych drużyn podjęli rękawice i zaczęli odpowiadać na zaczepki piratesports. Ich posty oczywiście zbierały ogromne zasięgi, ale publiczność zawsze miała swojego faworyta, który wygrywał rywalizację już w blokach startowych. Można było tu zauważyć pewną tendencję z beefów rapowych, w których wygrywa najczęściej ten, kto ma bardziej oddaną publikę. A w tym wypadku zawsze taką mogli pochwalić się Piraci. Do historii przejdzie dissowanie się wzajemne z iHG, zaczerpnięte z łódzkich graffiti i wojny Widzewa z ŁKSem. 

https://www.facebook.com/piratesportsgg/photos/a.627491011060917/666682277141790/?type=3&theater

To jest właśnie idealne odwzorowanie tego, o czym powiedział Wojtek Zagórny. piratesports swoimi odważnymi działaniami wytyczyło nowe granice, z których jak widać chętnie korzystają także inne organizacje. Bo to się spodoba, bo to jest nowe, bo to jest coś, w czym ludzie od social mediów mogą pochwalić się swoją kreatywnością. Koniec z bliźniaczymi grafikami powiadamiającymi o zbliżającym, lub zakończonym się meczu. Piraci skorzystali z odważnych prztyczków w nosy rywali, ale i serwowali społeczności memy, a także filmiki-virale przerabiane na własną modłę. Chwila, ale gdzieś to chyba widziałem… wiem! Drużyny z piłkarskiej Bundesligi również obrały taki plan na swoje social media. Zagórny jednak wyjaśnił, że inspiracje pochodzą z trochę innych źródeł:

Inspiracją są dla nas jakiekolwiek dobre działania prowadzone nie tylko w mediach społecznościowych, ale ogólnie w marketingu bez względu czego dotyczą. Nie śledzimy Bundesligi z jakąś specjalną pieczołowitością, choć o ile dobrze pamiętam, zdarzyło nam  się rozmawiać o komunikacji prowadzonej przez BVB.

Istotnym hamulcem teoretycznie mogły być sprawy bardzo przyziemne, takie jak sponsorzy, właściciel czy potencjalni inwestorzy. Jak to wyglądało w przypadku Piratów?

Jak dotąd nasze działania nikogo nie zraziły do organizacji, wręcz przeciwnie – są zauważane i doceniane w branży. Trwają rozmowy i nowi sponsorzy wkrótce się pojawią. Wolałbym jednak określenie “partnerzy” – szukamy świadomych marek, które nie pozbawią nas pirackiej tożsamość i z którymi będziemy mogli tworzyć jakościowe treści. Jeśli chodzi o właściciela organizacji – Bartka Polendra – to mówimy o Piracie z krwi i kości. Łatwiej mi sobie wyobrazić sytuację, że nasz zespół social media hamuje jego pomysły, niż on nasze. Z naszym sponsorem sytuacja jest podobna – wielokrotnie dostawaliśmy wiadomości, że nas uwielbia. Nasi fani, przed którymi również odpowiadamy, nie szczędzą nam pochwał, co jest niesamowicie motywujące. Została jeszcze jedna grupa – inne organizacje i tutaj jest różnie. Niektóre potrafią wykorzystać nasze zaczepki i celnie na nie odpowiedzieć, inne uważają, że należy wyciągać konsekwencje, jeśli nasza komunikacja im nie odpowiada. My z kolei cały czas musimy trzymać poziom i sprostać oczekiwaniom, które wobec nas się  pojawiły. – zakończył Wojtek Zagórny.