Respawn.pl

MostoW: Komentowanie samemu jest trudne

Autor: Krzysztof Sarna

W miniony weekend w Raciborzu odbyła się trzecia edycja Raciborskiego Festiwalu Gamingowego. Był to lokalny turniej, w którym podziwialiśmy rozgrywki CS:GO oraz LoL-a, a łączna pula nagród wynosiła ponad 30 tysięcy PLN. Mieliśmy okazję gościć na Zamku Piastowskim w Raciborzu i porozmawiać z komentatorem rozgrywek. Michał “MostoW” Mostowiec, to nadal młode objawienie polskiego castu. 

Solo cast jest o tyle trudny, że często musisz lecieć, lecieć, lecieć i lecieć. O ile w CS-ie ciągle się coś dzieje i można to zrobić, o tyle w LoL-u są takie gry, jak właśnie finał raciborskiego turnieju, gdzie początek jest trochę spokojniejszy i te off-topy zaczynają się kończyć, bo nie można za bardzo z kimś podjąć dyskusji i jest to gadanie samemu ze sobą” – mówił MostoW. 

Krzysztof Sarna, Respawn.pl: W jaki sposób znalazłeś się na 3. edycji Raciborskiego Festiwalu Gamingowego? Czy to organizatorzy wyciągnęli do ciebie rękę, czy też sam zainteresowałeś się tym wydarzeniem? Trzeba przyznać, że jest to mniej spopularyzowany turniej, na którym szansę przede wszystkim otrzymują młodsi gracze, dopiero aspirujący do gry na najwyższym poziomie.

Michał “MostoW” Mostowiec: Zgłosili się do mnie organizatorzy dzięki poleceniu jednego z komentatorów, który wcześniej tutaj działał. Dostałem pytanie na temat tego, czy bym chciał. Udało się wszystko dogadać, a sam proces miał miejsce na kilka dni przed turniejem. W ostateczności udało się to dokręcić, ale niestety przez różne problemy z dojazdem kilka map poszło bez streama podczas pierwszego dnia z CS-a, ale całe wydarzenie udało mi się przedstawić i jakoś to rozplanować.

Nie ma co ukrywać, że w ostatnim czasie dokonałeś sporego progresu jako komentator. Jak ci się komentuje takie mniejsze turnieje, właśnie jak Raciborski Festiwal Gamingowy? Mamy tutaj przede wszystkim niższy poziom pod względem gry, a także swojską atmosferę. W końcu miałeś ostatnio okazję komentować PGL Majora Antwerpia czy Intel Extreme Masters Katowice. 

Wiadomo, że Counter-Strike na najwyższym poziomie jest fajny, ale te turnieje kameralne również są w porządku. Można porozmawiać z zawodnikami czy przypomnieć samego siebie, jak miałem chociażby podboje na amatorskiej scenie LoL-a. Fajnie również jest zobaczyć czystą zajawkę u ludzi i gdzieś to, że zbierają się kupką kumpli i są w stanie przyjechać. Tak naprawdę jedynym kłopotem w tych spotkaniach jest to, że czasami pojawiają się mocno dominowane starcia, kiedy przyjeżdżają jedna lub dwie lepsze drużyny i wtedy takie mecze są trudne do komentowania. Dla przykładu mamy mapę w CS-ie, która idzie w kierunku 9:0, 10:0 i ty dokładnie wiesz, co się stanie. W dodatku, jeśli lecisz na solo caście, wtedy jest ciężko o czymś mówić, ciężko jest czymś zająć widza, bo to nie są zawodnicy, których się zna i można o nich powiedzieć ciekawostki. Także nie miałem za bardzo obgadane, jak mogę wejść w interakcję z tłumem, który siedział. Same zawody są na jedno kopyto, gracze lecą, robią fragi i lecą po zwycięstwo. Poza tym trafiło się bez wątpienia kilka fajnych spotkań jak choćby pierwszy ćwierćfinał turnieju League of Legends w sobotę. W nim spotkały się dwie drużyny challengerów i to była jedna z najlepszych gier w LoL-u, jakie komentowałem. 

Powiedziałeś o solo caście. Nasuwa się z tego stosunkowo proste pytanie. Czy lepiej komentuje ci się samemu, czy w duecie. Może są z kolei czynniki, które wpływają na twoją preferencję? 

Jeśli w duo mam kogoś, z kim mi się dobrze komentuje, a jest kilku takich komentatorów, z którymi pracowałem – wiadomo nie ze wszystkimi od razu jest to zgranie, ale jednak często komentarz w duecie pomaga się odciążyć i daje chwilę na oddech. Solo cast jest o tyle trudny, że często musisz lecieć, lecieć, lecieć i lecieć. O ile w CS-ie ciągle się coś dzieje i można to zrobić, o tyle w LoL-u są takie gry, jak właśnie finał raciborskiego turnieju, gdzie początek jest trochę spokojniejszy i te off-topy zaczynają się kończyć, bo nie można za bardzo z kimś podjąć dyskusji i jest to gadanie samemu ze sobą. Natomiast i tak zawsze wybiorę pracę solo niż praca z takimi komentatorami, którzy będą mi wchodzić w co drugie zdanie, przerywać i psuć narrację. Najgorzej komentuje się w duecie wtedy, gdy nie jesteś pewny, że ktoś się odezwie. Kiedy masz kogoś, kto boi się działać za mikrofonem i wtedy rzucasz caster calla, przerzucasz ciężar, odbijasz piłeczkę, ktoś milczy, milczy, milczy i ty też gubisz się we własnej myśli, bo nie wiesz, czy masz kontynuować, czy czekać na jakąś odpowiedź i to jest ten kłopot. Ogólnie rzecz ujmując, praca solo na takich eventach też jest w porządku dla mnie.

Powiedziałeś, że masz kilku takich komentatorów, z którymi lubisz komentować i przy ich boku się odnajdujesz. Mógłbyś zdradzić o kim mowa?

Najprzyjemniej ze wszystkich pracowało mi się z Morgenem. Jest to śmieszek za mikrofonem, złapałem z nim fajny vibe i skomentowałem z nim chyba najlepszą mapę w swoim życiu podczas IEM-a w Katowicach. Ogólnie cała topka komentatorska jest tym poziomem, z którym działa się naprawdę świetnie, profesjonalnie i można się zgrać na przestrzeni kilku map. Hermes, Izak i sporo mógłbym jeszcze tutaj powymieniać. 

Wspomniałeś także wcześniej o swoich podbojach w League of Legends. Ostatnio na swoim Twitterze zadałeś pytanie, czy powrócić do streamowania na Twitchu. Czym była spowodowana twoja przerwa i czy pojawił się głód do tworzenia dla widzów nie tylko głosem, ale także gameplayem?

Miałem problem w postaci tego, że mam kilka sposobów, które uważam, że pozwalają komuś wybić się na Twitchu. Jednak dla mnie takim głównym, w którym mogę działać to jest to, że mogę robić jakąś narrację, coś śmiesznego, coś z grupką kumpli. Generalnie coś, co będzie się przyjemnie oglądać, ponieważ samemu nie mam chwilowo najwyższej rangi w żadnej grze i jeżeli nie jestem tym zawodnikiem, który sięga po topowe 1-2% gry, to nikt nie będzie chciał tego oglądać dla samego gameplayu, chyba że będzie naprawdę komiczne. Problem ze streamami w moim wykonaniu był taki, że często było mi ciężko złapać regularność. Tu wypadają losowe komentarze, tu też ciężko złapać ekipę, a jeżeli mam streamować samemu, gdzie wiadomo, że na początku ten czat nie chodzi najmocniej, bo tych widzów jest niewielu, bo każdy zaczyna i nie mam stworzonych aż takich pleców, które pomogłyby mi zacząć z dwudziestką-trzydziestką średnich widzów i mam siedzieć i sam i gadać w eter nie wiedząc, co się dzieje, to wolę sobie obejrzeć serial. Dlatego też przez ostatnie miesiące pracowałem nad tym, żeby trochę rozwinąć social media, rozwinąć siebie publicznie, że teraz, gdybym wrócił do streamowania, to prawdopodobnie miałbym tych 6-7 widzów, żeby czat zaczął chodzić, a ja mógł budować dynamikę na tej transmisji. 

Pamiętam, kiedy rozmawialiśmy jeszcze pod koniec lutego w Katowicach na Intel Extreme Masters. Wtedy nieustannie zaznaczałeś o swoich przyspieszeniach. Jak sprawy mają się obecnie, zauważyłeś może progres?? Nadal zależy ci na tym aspekcie, czy może priorytety w przekazywaniu tego, co dzieje się na mapach poszczególnych gier się zmieniły? 

Nie nawijam jeszcze i jeszcze szybciej, bo raczej staram się nastawić się na to przekazywanie. Jest tempo, którego się nie przekracza, jest tempo, które jest maksymalne. Mam czasami wrażenie, że i tak lecę jeszcze poza ten licznik prędkości. Natomiast uważam, że z CS-a poprawiam się jeszcze merytorycznie i nadal mam dużo do nadrobienia i wiele wiedzy do przyswojenia. Tym bardziej że chcę się przecież pojawiać na kolejnych dużych wydarzeniach. Wydaje mi się, że jest to do zrobienia, żeby gdzieś to przestawić mocniej i udzielać się nie tylko jako caster, ale także być może na analyst desku. 

Na scenie esportowej nie jesteś od dzisiaj. Doskonale pamiętam takie lata, jak 2018 czy 2019, kiedy turniejów i wydarzeń było naprawdę sporo. Aktualnie imprez jest zdecydowanie mniej, wiele z nich się pokończyło, niektórzy organizatorzy nie mieli środków jeszcze przed pandemią, a później sam lockdown przyczynił się do tego, że mieliśmy spory niż. Czy odczuwasz brak inicjatyw?

Jeśli chodzi o LoL-a, to rzeczywiście jest kiepsko chociażby ze względu na to, że w tej grze trudno organizuje się turnieje, ponieważ Riot Games nie dzieli się tym ciastem, trzyma wszystko żelazną ręką, czego osobiście nie jestem fanem. To także ma odbicie w VALORANCIE, ponieważ kłopot tkwi w tym, że ludzie boją się inwestować w gry Riotu ze względu na to, że w każdej chwili twórcy mogą przyjść i powiedzieć: “To jest nasze” i będzie to blokował. Sam miałem sytuację, gdzie jedna z lig półprofesjonalnych, w której działałem dawno temu była przez długi czas blokowana przez brak licencji, przez brak odpowiedniego kontaktu. W CS-ie to wszystko się budzi, ale inwestorzy mimo wszystko są niepewni. Przez pandemię mocno rozwinęły się freak-fighty i pojawia się tego sporo. Jak kiedyś mieliśmy na każdym kroku turniej, tak teraz mamy galę. Mam wrażenie, że trochę musimy wrócić do tego grania, wyjeżdżania i takich turniejów, jak ten w Raciborzu. 

Jeszcze w maju miałeś okazję komentować PGL Majora. Jakie były twoje pierwsze odczucia, wrażenia i emocje, gdy dowiedziałeś się, że będzie ci dane skomentować tak wielki turniej? Jaka jest także twoja ocena na chłodno, po zakończeniu tych zmagań?

Na pewno było to fantastyczne przeżycie, zwłaszcza że przez dwa dni, w których pojawiłem się na głównej transmisji, udało mi się tak szczęśliwie trafić z rozstawieniem meczów, że dwukrotnie komentowałem mecz ENCE. Były to niesamowite emocje. Transmisja oczywiście była w porządku, ale hype był zmniejszony przez to, że komentowałem z domu. Mam coś takiego, że mój pokój jest miejscem, w którym sobie gram, trenuję i uczę się, ale nie jest to miejsce, w którym czuję się aż tak komfortowo. Mam coś takiego jak studio boof, że po prostu w studiu jestem nakręcony, skaczę, gadam z ludźmi i robię wszystko, co tylko można. Czasami w domu jest ta zamuła. Kiedy tylko pojechałem do Krakowa, chodziłem przez cały czas nakręcony, szczególnie tego pierwszego dnia, bo byłem naprawdę dobrze wyspany. Miałem topową formę, kiedy ENCE grało z Copenhagen Flames. Bardzo miło było mi zobaczyć, że czat bywa różny na polskiej transmisji, tak opinia była dobra i mocno mnie propsowała. 

W momencie, kiedy podziwialiśmy chłopaków z ENCE na katowickim IEM-ie, ich dyspozycja wyglądała zdecydowanie inaczej w porównaniu do tej teraźniejszej i nie była tak dobra, jak obecnie. Jak oceniasz progres tej ekipy, bo przecież jeszcze niedawno organizacja z Finlandii była na 20. miejscu w światowym rankingu HLTV, a teraz jest trzecią siłą świata i bije się o najwyższe cele. 

Wydaje mi się, że po pierwsze jest to forma czasu. Wiadomo, że są drużyny, które mają formę dłużej czy też krócej. Akurat ENCE aktualnie jest w dobrej dyspozycji. Mam wrażenie, że sporo na plus mógł zmienić Snax podczas IEM-a w Dallas. Jest on zawodnikiem, który wprowadza dobrą atmosferę i swoim doświadczeniem mógł dać naprawdę wiele. W finale wystarczyło tylko kilka rund, by wszystko potoczyło się inaczej. Odczuwam, że powstał efekt kuli śnieżnej, który sprawił, że ENCE weszło na falę. Często był ten kłopot, że “Ośmiornice” dowoziły w trakcie meczu albo w trakcie turnieju. Chłopaki wreszcie trafili na ten moment, kiedy każdy z nich jest w swojej szczytowej formie i jest w stanie wziąć ciężar gry na swoje barki. 

Widziałbyś przykładowo taki skład ze Snaxem? Ewentualnie gdzie umieściłbyś “Dzika”? W ostatnim czasie zainteresowanie wykazał chociażby Team Liquid.

Jestem zdania, że tak długo, jak Snax będzie trzymał zajawkę i chęć do grania, to swoim już wieloletnim doświadczeniem w Counter-Strike’u może podziałać. CS jest tą grą, która nie ma aż tak drastycznych zmian na przestrzeni lat. Te wszystkie strategie, plany, które przygotował Snax i jednak to, że gra regularnie może sprawić, że byłby cennym elementem, żeby zbudować formację pokroju niski tier 2 – wysoki tier 3 wokół młodych zawodników. Rozkręca się nam mocno też liga akademii i na przykładzie MOUZ NXT widać, że tych młodych talentów czekających na to, aż się zwolni jakieś miejsce na scenie, jest naprawdę sporo. Zbudowanie składu z młodymi zawodnikami i wzięcie być może Snaxa na IGL-a mogłoby wypalić. 

Przed nami Intel Extreme Masters w Kolonii. Kto twoim zdaniem może być czarnym koniem tego turnieju, a kto zgarnie mistrzostwo? Stawiałbyś pewnie na FaZe, czy też zaryzykowałbyś stwierdzenie, że ENCE w końcu postawi kropkę nad “i”?

Przez ostatnie turnieje, chociażby przez Roobet Cupa mam spory mętlik w głowie, bo dzieje się tu naprawdę sporo różnych rzeczy. Okazuje się, że BIG jest w stanie wygrać 2:0 z FaZe, czy też tak jak na Majorze, gdzie Spirit ledwo co wyszło przeciwko Anonymo w turnieju RMR, radzi sobie świetnie i jest w stanie wyjść do TOP4. Mam wrażenie, że gdy Na’Vi upadło jako gigant, a FaZe nie zdołało umocnić swojej pozycji mimo wszystko w tym roku na tyle, żeby stać się takim juggernautem, jakim było Na’Vi – doszliśmy do tego punktu w Counter-Strike’u, że mamy 6-7 drużyn, z których każda może zaskoczyć. Wreszcie odpalamy transmisję i nie jesteśmy w stanie przewidzieć najlepszej czwórki, zanim rozpocznie się turniej. 

W ostatnim czasie jest nieco mniej aktywności z twojej strony w kontekście filmów i seriali. Co jest powodem takiego stanu rzeczy? Czy ma coś do tego skupienie się na esporcie?

Po pierwsze, nie mam już tylu propozycji aktorskich, bo jednak kiedyś byłem młodszym aktorem i mogłem grać jako młodzik. Teraz jednak w grę wchodzą studenci aktorstwa, którzy siłą rzeczy będą mieli lepsze wyszkolenie ode mnie. Nie jestem DiCaprio. Coś tam potrafię w aktorstwie, ale nie jest to nic niesamowitego. W połowie maja miałem okazję brać udział w jednej reklamie, ale termin uległ zmianie na ten, kiedy akurat komentowałem Majora. To komentowanie właśnie jest priorytetem, bo aktorstwo traktowałem jako fajną zabawę i możliwość zarobku. Komentarz jednak traktuję jako coś, czym chcę się faktycznie zajmować w przyszłości.

Czego życzyć MostoWowi w najbliższej przyszłości?

Żebym dostał chociaż jedną mapę na IEM-ie i nie okazało się, że moje występy w tym roku – bo złapałem rozpęd i udało mi się pokazać szerszej publiczności – żeby nie była to tylko kwestia sprawdzenia, a wypracowanie się poprzez ciężką pracę i regularnym postępem miejsce pośród czołówki casterskiej.