Respawn.pl

repo o pobycie w PGE Turów Zgorzelec: Było to mega ciekawe doświadczenie

Autor: Michał Maćkowski
PGE Turów Zgorzelec #TurówGate

PGE Turów Zgorzelec na polskiej mapie esportowej jest już z nami prawie dwa lata i mimo, że organizacja nie jest strikte esportowa, to nie oznacza, że jest gorsza. O pobycie w szeregach organizacji porozmawialiśmy z Karolem “repo” Cybulskim, który w swojej karierze miał okazję przyodziać kilka znanych nam nad Wisłą barw takich jak przykładowo Izako Boars.

Michał Maćkowski: Na początku chciałbym się Ciebie zapytać, jak oceniasz pobyt w PGE Turów Zgorzelec z perspektywy zawodnika doświadczonego, który w swojej historii grał w wielu znanych organizacjach?

Karol “repo” Cybulski: Nie będę ukrywał, że było to mega ciekawe doświadczenie, bo pierwszy raz dołączyłem do organizacji, która stricte kojarzona jest z klubem sportowym. Od samego początku ciekawiło mnie czym PGE Turów Zgorzelec będzie różniło się od stricte esportowych organizacji, których w Polsce trochę mamy. Ku mojemu zaskoczeniu “Tury”, mimo że były dopiero raczkującym projektem, który dopiero się rozwijał, szybko wbił się na topowy poziom organizacji, w jakich miałem okazję grać, a nie ukrywajmy, trochę ich było.

Pamiętasz ile?

Proszę Cię…. (stukanie w klawiaturę)…no według HLTV 7,  ale było ich jednak więcej (śmiech).

Dobra wróćmy do poprzedniego pytania, bo czuję, że masz jeszcze coś do powiedzenia

Zgadza się. Podczas gry w PGE Turów Zgorzelec nauczyliśmy się sporo, ale co ważne, nie zawiodłem się. Byłem i nadal jestem pod wielkim wrażeniem nie tylko samej organizacji, ale też zarządzania nią i rozwoju, jaki nastąpił przez ten czas. Tury moim zdaniem zyskały w oczach polskiej sceny, gdyż nie było tu nigdy dziwnych akcji.  Każdy z nas wie, że dołączając do PGE Turów Zgorzelec, nie zostanie oszukany, a niestety w polskim esporcie potrafi być tak, że organizacje np. nie wypłacają nam pieniędzy na czas albo i w ogóle. Tutaj takiej sytuacji nigdy nie było i każdy w każdej chwili wiedział, na czym stoi, kontakt, szczerość, rozwój, tak bym określił moją przygodę w tej organizacji na linii gracz-organizacja.

A czy PGE Turów Zgorzelec, które w przeszłości nie miało do czynienia z esportem, odróżniało się podejściem od innych “typowych” organizacji esportowych?

Chwila namysłu… Powtórzę się, ale najbardziej rzuciło mi się w oczy przez ten czas klarowność naszej relacji. Każdy wiedział na czym stoi. Trzeba to podkreślić, bo jest to coś czego wcześniej nie spotykałem w innych organizacjach.

PGE Turów Zgorzelec znane jest głównie z zespołu koszykówki – czy odczuwałeś to, że jest to klub sportowy?

Powiem Ci, że tak, ale z tego płyną same korzyści, często organizacje polegają w esporcie na tym, że dają “x” gotówki i oczekują wyników i jest koniec rozmowy, nie rozmawiają z graczami, nie ingerują w ich życie pod aspektem psychologii, diety, podejścia, po prostu macie pieniądze, to wy się sami zajmijcie sobą. W PGE Turów Zgorzelec było o tyle fajnie, że większość składu to były “projekty”, które często musiałem składać tydzień przed rozpoczęciem ligi przez to, że nasza scena jest lekko okrojona z graczy. Mimo to zawsze podczas trwania projektu organizacja próbowało nam pomagać i co ważne się rozwijać. Długie rozmowy z szefem czasami zapalały mi fajne lampki do zmiany czegoś, żeby to funkcjonowało lepiej.  Większość uzyskanych rad była oparta na ich doświadczeniu z koszykówki, mimo wszystko my też mentalnie jesteśmy sportowcami i bodźce, które działają na koszykarzy, często przekładają się też na nas, osoby walące w joystick.

Wiele mówi się o zapleczu drużyn w Polsce, które uważane są za jedne z najlepszych na świecie.  Psychologowie, częste bootcampy w super wyposażonych gaming house’ach to jednak ważne elementy całej układanki. Czy były z tym jakieś problemy w organizacji ze Zgorzelca? Organizacja była w stanie zapewnić Wam tego, czego oczekiwaliście?

Wszystko to ewoluowało podczas tego okresu, na początku sociale bardzo mi się nie podobały i zwracałem na to bardzo mocno uwagę, że kontakt między organizacją, a fanami jest “nudny”. Z biegiem czasu zostało to naprawione i fajnie jest widzieć, jak organizacja też słucha swoich graczy, jeżeli mają coś ciekawego do powiedzenia, bo oto chodzi, żeby obydwie strony się rozwijały. Bootcamp’y niestety przez covid i to co mieliśmy w Polsce przez większość czasu, uniemożliwiły nam takowe wyjazdy, ale PGE Turów Zgorzelec w tym czasie wykonało super robotę i zaprosiło nas do siebie do Zgorzelca, żebyśmy mogli poznać klub od środka. Był to pierwszy większy test pod względem logistycznym, pierwszy wyjazd razem i muszę przyznać, że organizacja  spisała się na medal, nie musieliśmy o nic się martwić podczas bootcampu, spotkania z fizjo, specjalny katering każdego dnia, w wolnej chwili wyjście na kosza, fajnie spędzony czas, który będę miło wspominał.

Kwestie finansowe to odwieczny dylemat, nie tylko w świecie esportu, dlatego grzechem byłoby nie zapytać, czy należności za reprezentowanie PGE były wypłacane na czas?

Tak, nigdy nie było sytuacji, że gracz nagle nie miał co do garnka włożyć, wszystko było klarowne i na czas.

Przeczytaj więcej – Początki esportowej sekcji PGE Turów Zgorzelec

Jakbyś miał wybrać jedno wspomnienie związane z pobytem PGE Turów Zgorzelec, to jakie? 

Pewnie byłyby to mecze, czy to z 10 drużyna świata OG czy też pokonanie Finest i fajna walka z Copenhagen Flames. Jednak pół żartem pół serio fajnie było widzieć jak ludzie piszą, że to największe osiągniecie sceny od roku, że my potrafiliśmy rywalizować czy też pokonywać takie zespoły, gdzie topowe organizacje w naszym kraju dostawały od nich bęcki.

Za każdą drużyną stoi zawsze menadżer, który ma pomóc w ogarnięciu spraw logistycznych i nie tylko. Czy w PGE Turów Zgorzelec mogliście liczyć na taką osobę?

Pewnie, PGE Turów Zgorzelec od początku nam zapewniło osobę, która nami się opiekowała, na początku to była Martyna, później przejął to Dawid, mega ambitni młodzi ludzie, którzy szybko się uczyli i robili wszystko, abyśmy mogli skupić się na wygrywaniu. 

Czy Tobie z perspektywy zawodnika brakowało czegoś w organizacji?

Mówiąc szczerze, chyba nie odczuwałem, żeby czegokolwiek mi brakowało, wszystko co “Tury” mogły zrobić, robiły, więc nie czuje, żeby z perspektywy zawodnika czegoś mi brakowało, wszystko zawsze było dopięte na ostatni guzik.

Na sam koniec zapytam – czy PGE Turów Zgorzelec, to organizacja, która pozwala zawodnikom czuć się bezpiecznie i skupić się na grze?

Myślę, że właśnie to są główne cechy, jakimi PGE się utożsamia w oczach polskich graczy esportowych, dawno nie mieliśmy organizacji tak “czystej”, że tak to nazwę pod względem stabilności i bezpieczeństwa dla zawodnika. Mam nadzieję, że to się nie zmieni i PGE Turów Zgorzelec będzie naprawdę nadal dobrym domem dla kolejnych graczy.