Ten laptop ma chłodzenie wodne. Oto Dream Machines RX4090-17PL31!

Kiedy Dream Machines zaproponował podesłanie ich laptopa do testów, zgodziłem się. Nie dlatego, że to kolejna maszyna z RTX 4090 na pokładzie, czy po prostu lubię wspierać polski biznes, ale przez to, że to jeden z nielicznych laptopów z chłodzeniem wodnym. Nie odmówiłem sobie tej przyjemności, nie mogłem. Moje oczekiwania były spore, ale to co ujrzałem w trakcie testów, autentycznie mnie zaskoczyło. To najlepszy laptop gamingowy, z jakim miałem kiedykolwiek styczność.

Ten laptop ma chłodzenie wodne. Oto Dream Machines RX4090-17PL31!

Laptop z chłodzeniem wodnym to nie jest rozwiązanie nowe. Pierwsze takie konsumenckie maszyny były jednak poza zasięgiem Polaków, sprzedawane gdzieś w metropoliach w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie już w 2022 roku, ale według ówczesnych recenzji sprzęt ten wymagał dopracowania. To nadeszło i Dream Machines postanowił, że spróbuje swoich sił w tym segmencie, korzystając przy tym z OEM-owego rozwiązania w postaci dedykowanej stacji składającej się z zasilacza, radiatora i blokopompki.

Testowany przeze mnie egzemplarz wyposażony został w jeden z najwydajniejszych procesorów mobilnych na rynku – 24-rdzeniowy Intel Core i9-14900HX. Nie da się ukryć, że już sam procesor wymaga zastosowania nieco bardziej wyszukanych rozwiązań w kwestii chłodzenia. Dorzućcie do tego najwydajniejszą kartę graficzną do gier, czyli NVIDIA GeForce RTX 4090 i otrzymacie przepis na katastrofę związaną z throttlingiem termicznym, której nie da się tak po prostu rozwiązać konwencjonalnymi metodami, jeśli zależy wam na maksymalizacji wydajności. Dlaczego?

Laptopy gamingowe od zarania dziejów borykają się z tym samym problemem – chłodzeniem. Aktualnie wykorzystywane systemy nie są po prostu w stanie sobie poradzić z efektywnym usuwaniem nagromadzonej energii z układu, są najzwyczajniej w świecie zbyt małe, zbyt słabe. To oznacza, że laptopy nie są w stanie wykorzystać pełnego potencjału zastosowanych komponentów, ponieważ, dzięki throttlingowi termicznemu, muszą być chronione poprzez redukcję poboru prądu, temperatury i w ostateczności wydajności.

Chłodzenie wodne – analiza

Chłodzenie Dream Machines RX4090-17PL31 jest dość rozbudowane. Dwa wentylatory usuwają nagromadzone ciepło w czterech radiatorach połączonych ze sobą kilkoma ciepłowodami. Można ten układ zakwalifikować jako dobry, zważywszy na dostępną ilość miejsca. Moją uwagę zwróciła jednak dodatkowa, nazwijmy ją rurka cieplna, która jest tak naprawdę kanałem dla cieczy z zewnętrznego systemu chłodzenia. Dotyka ona zarówno trzy główne ciepłowody, jak i bezpośrednio styka się z układem GPU i CPU.

Dość szybko okazuje się, że zastosowane, standardowe chłodzenie laptopa nie wystarcza do tego, by efektywnie schłodzić tak prądożerne komponenty. Procesor praktycznie natychmiast nagrzewa się do 96 stopni Celsjusza i wówczas następuje spadek taktowania wydajnych rdzeni do wartości 2,6 GHz, by po kolejnych kilkunastu minutach ustabilizował taktowanie na poziomie zaledwie 1,8 GHz. Wynik kiepski, jeśli porównamy maksymalny potencjał CPU.

Jak zatem sprawdza się chłodzenie wodne? Taktowanie CPU, w trakcie tego samego testu, owszem również spada do wartości 2,8 GHz, ale przy tym temperatura nie wynosi już ponad 90 stopni, tyko 71 stopni Celsjusza. To naprawdę doskonały wynik, niespotykany w normalnych okolicznościach. W takim scenariuszu laptop bez problemu przechodzi test 3DMark Stress Test, zaliczając go na 97,3%.

Największa różnica leży jednak nie w samej wydajności (88,8% dla domyślnych ustawień), ale w generowanym hałasie. Otóż bez podłączonej stacji chłodzenia wodnego, laptop generuje aż 51 dBA, ale gdy tylko została takowa aktywowana, natężenie dźwięku zmalało do zaledwie 39 dBA. 12 dB różnicy to 4-krotna przebitka w subiektywnym odczuciu przez człowieka (dwa razy głośniej to +6 dB). Nie spodziewałem się aż takiej różnicy. Granie przy takim natężeniu dźwięku to czysta przyjemność.

Wydajność

A skoro mowa o grach, spodziewałem się ujrzeć naprawdę sporą poprawę względem domyślnych ustawień chłodzenia i choć takową zanotowałem, miałem wrażenie, że jednak czegoś tu brakuje. Tak czy owak, Dream Machines RX4090-17PL31 z aktywnym chłodzeniem wodnym jest najwydajniejszym laptopem do gier, jaki kiedykolwiek przetestowałem. Razer Blade 16 i ASUS ROG Strix mogą tylko zrobić dla niego miejsce, a mowa o laptopach… droższych. Zresztą spójrzcie sami:

Ekran

W RX4090-17PL31 znajdziecie 17-calową matrycę IPS o rozdzielczości QHD+, czyli 2560 x 1600 pikseli. Rozszerzeniu uległa matryca w pionie, to typowe 16:10, więc jak najbardziej na plus. Na plus zaliczam również częstotliwość odświeżania na poziomie 240 Hz, ale na nieszczęście dla DM, nie znalazło się tu podświetlenie strefowe czy tym bardziej miniLED, więc o prawdziwym szerokim zakresie tonalnym możecie zapomnieć. To w zasadzie jedyne z czym przegrywa na tle ASUS-a ROG Strix czy Razer Blade 16.

Ekran jednak nie jest zły. Kolorymetr wskazał pokrycie przestrzeni sRGB na poziomie 99,1%. Dla DCI-P3 było to już 73,7%, a Adobe RGB rzędu 70,1%. Może nie jest to OLED-owy QD czy jakiś profesjonalny wyświetlacz z bardzo szerokim gamutem, ale w grach jak najbardziej daje radę, szczególnie w połączeniu z dość wysoką jasnością maksymalną 380 nitów.

Nie podoba mi się jednak mierny kontrast. Zmierzona wartość to zaledwie 834:1, więc możecie zapomnieć o głębokiej czerni znanej z VA czy nieskończonej, znanej z OLED-ów. Taką matrycę znajdziecie na przykład w ASUSie, tyle że za dodatkowe 8 tysięcy zł, więc ja na pewno bym nie narzekał, bo za taką kwotę mogę kupić 65-calowy telewizor OLED, a i wystarczy jeszcze na zapas kebabów, co by nie przerywać niepotrzebnie gamingowych sesji.

Podsumowanie

Nie da się ukryć, że Dream Machines RX4090-17PL31 to swojego rodzaju ewenement na rynku i choć wyposażony w naprawdę potężne podzespoły, z RTX 4090, Core i9-14900HX, 32 GB DDR5-4800 z możliwością rozbudowy w przyszłości i dyskiem 1 TB PCIe 3.0 NVMe (za 4.0 Samsunga 990 Pro należy dopłacić), nadal wiąże się z wydatkiem rzędu 15 tys. zł. To jednak taniej niż za Razer Blade 16 (ok. 19 tys.) i ASUS ROG Strix Scar (nawet 23 tys.), ale tak czy owak kwota niemała.

Co za to otrzymacie? Świetne warunki akustyczne (to największa zaleta), bezkompromisową wydajność, bardzo dobrą kamerkę oraz audio, pełnowymiarową klawiaturę z podświetleniem RGB (strefowym), pełne wyposażenie w postaci nawet Thunderbolt 4 i Wi-Fi 6E, dobrą baterię i niezły ekran. Jakiś cięcia zatem są, ale nie spodziewałem się, że będą one tak niewielkie. Jeśli szukacie czegoś nietuzinkowego, niekoniecznie ultramobilnego, jak najbardziej warto się tym modelem zainteresować.

ZOBACZ NASZE INNE RECENZJE! 

Recenzja napisana przez redaktorów partnera technologicznego portalu Respawn.pl. Portal Respawn.pl za publikację niniejszej recenzji przyjął gratyfikację w formie pieniężnej. 

Powiązane posty

Ten OLED kosztuje mniej niż 3000 zł. Recenzja AOC AGON PRO AG276QZD!

Recenzja MSI MPG 271QRX QD-OLED. Marzenie gracza właśnie się ziściło!

IP-COM Pro-6-LR – test i recenzja Acces Pointu dalekiego zasięgu!