CrossFire – jeden z najpopularniejszych FPS-ów na świecie walczy o gusta europejskich graczy

Crossfire

Darmowy CrossFire po wielu latach od premiery próbuje zachęcić europejskich graczy do sprawdzenia swojej zawartości. A my z kolei zastanawiamy się nad tym, co tak naprawdę przyciąga do niej tylu graczy na całym świecie.

Anno Domini 2007 był niezwykle gorącym okresem dla wszelkiej maści fanów sieciowego strzelania. Na rynku pojawiło się rewolucyjne Call of Duty 4, Team Fortress 2, nadal też sporą rzeszę fanów gromadził Counter-Strike 1.6, choć musiał ich dzielić z miłośnikami „Source’a”. Dominowały oczywiście shootery płatne, ale o część rynku walczyli też darmowi „gracze”. Tacy, jak CrossFire, czyli dynamiczny, wywodzący się z Azji FPS studia SmileGate. Na przełomie lat prowadzono ekspansję w różnych krajach, także europejskich, jednak w 2017 promocja tytułu (szczególnie u nas) stała się o wiele bardziej zauważalna. Dlaczego dopiero po dziesięciu latach CrossFire tak mocno uderza w rzeszę polskich graczy? Cóż, do tej pory na całym świecie gra osiągnęła ogromny sukces, a na 2018 planowana jest część druga, tym razem zawierająca tryb dla jednego gracza (według informacji znalezionych w Internecie,  ma za niego odpowiadać legendarne studio Remedy, które stworzyło m.in. Maxa Payne’a), oczywistym więc staje się fakt, że wschodni wydawca chce podpromować markę przed premierą „dwójki”.

Pobierz pełną wersję gry CrossFire

Nie da się ukryć, że pod względem graficznym CrossFire wygląda już nieco podstarzale… a mimo to dzień w dzień na serwerach spotyka się ze sobą cała masa ludzi, na brak chętnych nie ma więc co narzekać. I trudno się tym ludziom dziwić, wszak omawiana tutaj produkcja może wydawać się podstarzała, ale przez mnogość trybów rozgrywki trafia w dość zróżnicowane gusta graczy. Ale czy to wszystko? Na czym więc polega tak duży sukces tej gry?

Znajomy widok, nieprawdaż? Pod wieloma względami gra przypomina dobrze znanego Counter-Strike 1.6

Nieskomplikowana rozgrywka

Wasz ulubiony Counter-Strike nie bez powodu sprzedaje się jak ciepłe bułeczki. Poza niską ceną to gra typu „easy to play, hard to master”, czyli łatwo doń wejść, ale aby być mistrzem, trzeba się postarać. Podobnie jest z CrossFire (przyzwyczajcie się do porównań z CS-em, w przypadku tej produkcji to nieuniknione). Ściągacie i… gracie. Od samego początku wiadomo o co chodzi, niezależnie od wybranego trybu rozgrywki (a tych jest sporo). Za granie zdobywacie poziomy, a wraz z przekraczaniem kolejnych z nich w Waszym profilu pojawiają się dobrze znane skrzynki zawierające najrozmaitsze gnaty. Przy okazji wypełniacie zadania dzienne, zdobywacie achievementy… Krótko mówiąc – jest co robić. Dużo tu najrozmaitszych „zachęcaczy” i wszędobylskiego zbieractwa, motywującego do dalszej gry.

Tryby dla każdego

Wspominałem o mnogiej liczbie trybów rozgrywki. I w rzeczy samej tak jest. Gra wręcz kipi od najrozmaitszych sposobów na zabawę, co na samym początku może być nieco przytłaczające… ale z drugiej strony zminimalizowano szansę na znudzenie jednym tylko typem rozgrywki. Najbardziej podstawowe i znane z innych gier to oczywiście Team Deathmatch oraz Search and Destroy, czyli zabawa w podkładanie i rozbrajanie bomb. To też moduł rozgrywany na turniejach esportowych, w którym liczy się bezbłędne opanowanie map i broni. Pojawiają się i wariacje z kupowaniem broni za zarobione pieniądze, żywcem wyjęte z CS:GO.

Ale nawet jeśli nie zamierzacie porzucać Counter-Strike’a dla wspomnianego „bombowego” trybu, to i tak są one zaledwie wierzchołkiem góry lodowej. Listę oryginalnych trybów otwiera Ghost Mode – tutaj część graczy nie posiada broni, ale za to stojąc w miejscu może być niewidzialna, a walczą z nimi gracze uzbrojeni i widoczni. W dużym skrócie to zabawa w chowanego, polegająca głównie na tym, aby wbijać nóż w plecy, kiedy rywale są odwróceni.

Totalna zmiana klimatu, czyli kooperacyjna walka z obcymi.

Dalej mamy Wave Mode, czyli… FPS-owa wersja znanego Wam dobrze gatunku MOBA. W starciach 5 vs. 5 głównym celem jest zniszczenie wież i bazy przeciwnika. Jest tego więcej.  Zaimplementowano też znany z 1.6 tryb Zombie czy Escape Mode, w którym jedni uciekają, a drudzy zastawiają na nich pułapki. No i nie zapominajmy o… coopowej walce z potworami. W dodatku każdy z modułów ma swoje unikalne mapy, więc miejscówki nie powinny się tak szybko znudzić.

Niskie wymagania sprzętowe

Jakby nie patrzeć, CrossFire-owi w tym roku stuknęło 10 lat. Nie ma więc co oczekiwać fotorealistycznej oprawy wizualnej, ani cudownych animacji. Adekwatne do technikaliów są na szczęście wymagania sprzętowe. Dość powiedzieć, że opisywany, darmowy FPS pójdzie nawet na… kalkulatorze. O ile posiada stareńką kartę graficzną i trochę RAM-u. Do niezobowiązującego strzelania starczy więc tani laptop, albo „przedpotopowy” komputer.

Nieustanny rozwój produkcji

Interesujący może się wydać fakt, że deweloperzy cały czas aktywnie uczestniczą w rozwoju produkcji, dodając nowy content, skiny, mapy czy tryby. Zwykle jest tak, że wydawca zakłada kilkuletnie wsparcie, po czym przechodzi do kolejnych projektów. Wygląda więc na to, że CF był wystarczająco dużym sukcesem, aby zająć się nim nieco dłużej.

W ostatnich miesiącach wprowadzono więc sporo zawartości jak konkursy z walutą premium do wygrania. SmileGate robi więc co w ich mocy, aby utrzymać swoich klientów przy produkcie. Jasne – duża część nowego materiału dostępna jest tylko dla płacących, ale taki to już urok Free to Playów, że w jakiś sposób gierka musi na siebie zarobić.

Niektóre projekty broni wyglądają dość… interesująco.

Rozwinięta scena esportowa

Jeżeli przechadzaliście się po hali EXPO na minionym już IEM Katowice 2017, to mógł Wam rzucić się w oczy turniej w zupełnie obcej Wam grze. Zgadza się – to był CrossFire. Cztery czołowe drużyny, zarówno z Azji jak i z Europy mierzyły się ze sobą o trofeum i nagrody pieniężne. A był to zaledwie jeden z wielu „esportowych przystanków” darmowego shootera. Wcześniej, w 2016 odbył się chociażby CF Stars z pulą nagród sięgającą 400 000$, a w turnieju wzięli udział reprezentacji Flipsid3 czy PENTA (nieźle sobie radzący swoją drogą). Naturalnie większość LAN-ów odbywa się na półkuli wschodniej, głównie w Chinach, część drużyn zresztą na stałe przeprowadziła się w te rejony, aby grać w tamtejszej Pro Lidze. Rozgrywek i widowni więc nie brakuje.

Esportowe rozgrywki Crossfire ogląda cała rzesza graczy. Głównie w Azji, skąd produkcja się wywodzi.

Podbój Europy

Czy warto zagrać? Nie mnie to oceniać. Wątpię, że przesiądziecie się na stałe z ukochanego przez Was Counter-Strike’a, z drugiej strony CrossFire waży na tyle mało (około 4GB), że ani dysk, ani Wasze połączenie internetowe chyba tego jakoś mocno nie odczuje. Poniekąd możecie potraktować tę produkcję jako rozgrzewkę przed nadchodzącą i na pewno dużo świeższą dwójką. O niej niestety – póki co – zbyt wiele nie wiemy. Poza tym, że ma nadejść w 2018 roku, ale miejmy nadzieję, że wyjdzie z tego niezły kawałek kodu.

Pobierz pełną wersję gry CrossFire

 

Powiązane posty

Elektroniczne podpisy: jak to działa i dla kogo jest to rozwiązanie

Odkryj świat Dragon’s Dogma 2 w niższej cenie

Najlepsza drukarka wielofunkcyjna, czyli jaka? Poradnik zakupowy