Każda decyzja ma swoją cenę. Jedna spotka się z lekką krytyką, druga zaś z pełną nienawiścią ze strony całej otaczającej społeczności. Przykład KQLY’ego doskonale to przedstawia.
Historia Hovika “KQLY” Tovmassiana to jedna z najciekawszych opowieści na scenie e-sportowej, jaka kiedykolwiek powstała. To też pełen cliffhangerów scenariusz, w którym czołowy zawodnik Counter-Strike’a momentalnie traci w oczach społeczności i całe pozyskane do tej pory zaufanie.
Od pamiętnego bana minęło ponad 2 lata. Wiem – moją gównianą karierę można już uznać za zakończoną – pisał francuski zawodnik w pamiętnym poście na swoim profilu Facebook. Tłumaczył się przy tym głupio, że deweloper programu służącego do oszukiwania zapewnił go, iż wiele graczy na profesjonalnej scenie z niego korzysta. Naiwność, głupota – nazywajcie to jak chcecie. Prawdą jest, że KQLY bawił się programem przez tydzień, po czym na jego koncie pojawiła się blokada VAC. W Internecie zagrzmiało po raz pierwszy.
Odkupienie
Po raz drugi zagrzmiało, kiedy ESL ułaskawiło oszustów posiadających blokadę dłużej niż dwa lata. No bo jak to – zawodnicy, którzy robią ze swojej kariery pośmiewisko, a całej reszcie grają na nosie, będą z powrotem mogli próbować swoich sił w rozgrywkach pokroju IEM, czy ESL One? Ano będą. O ile jakakolwiek drużyna przyjmie ich pod swoje strzechy.
Na ten kontrowersyjny, dość lakonicznie mówiąc, krok zdecydowała się francuska organizacja Vexed. Tym razem zagrzmiało po raz trzeci i był to grzmot porównywalny do dwóch poprzednich. W jego wyniku ziemia rozstąpiła się, a po obu stronach barykady stanęli ludzie o zupełnie innych przekonaniach. Po lewej stanęli ci, którzy cieszą się z powrotu Tovmassiana – w końcu dwa lata to bardzo długi okres na scenie e-sportowej Counter-Strike’a i wątpliwe jest, czy kiedykolwiek dorówna on aktualnym gwiazdom pokroju Magiskb0y’a, czy Coldzery. Tych z kolei przekrzykują antyfani całego ułaskawienia, rzucający błotem i innym mięsem w stronę niegdyś topowego zawodnika i wszystkich go wspierających. “W jaki sposób mamy mu po czymś takim zaufać?”. Jak koleś, który zgarnął bana od Valve ma teraz stanąć ramię w ramię z osobami, które do mistrzostwa i sławy dążą poprzez ciężką pracę, a nie kontrowersje i nagłówki w mediach?
Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal
Wydam teraz dość niepopularną opinię… ale uważam, że takie myślenie nie jest do końca logiczne. Weźmy pod uwagę, że KQLY i jemu podobni to prostu osoby złapane. Profesjonalna scena e-sportowa liczy tak wielu zawodników, iż istnieje prawdopodobieństwo wykorzystania nielegalnych programów przez innych. Gracze i fani nie chcą go widzieć w oficjalnych rozgrywkach, bo nie chcą bić się z myślami, czy Tovmassian znów oszukuje, czy też nie. Powiedzmy to sobie wprost – nie wiem, jakim musiałby być kretynem, żeby po dwóch latach ciszy wrócić i robić dokładnie to samo, za co kiedyś zaprzepaścił swoją karierę i zaufanie wszystkich ludzi. Wygląda to na zwykłe robienie z Francuza kozła ofiarnego.
Mało tego, nie jest to sytuacja bez precedensu, jak w przypadku zbanowanych za ustawianie meczów zawodników z iBUYPOWER. Ponad dziesięć lat temu niesławną blokadę otrzymał aktualny trener Virtus.pro, Jakub “Kuben” Gurczyński (via eSports.pl). Ban obowiązujący na kilka lat został zdjęty w ramach rehabilitacji zawodnika. Wtedy głosy brzmiały podobnie – “oszustwo to oszustwo, skąd mamy wiedzieć, czy znowu tego nie zrobi?”. Nie zrobił. A teraz jest trenerem jednej z najlepszych drużyn na świecie.
Lepsi i lepsi bardziej
Najgorętszej oliwy do ognia do całej tej sytuacji dolali zawodnicy Vexed Gaming, Steve „Jarod” Cohen oraz Leonardo „SmyLi” Michelino. Nie zostali oni poinformowani o przyjęciu dawnego oszusta i poprosili o odsunięcie ich od podstawowego składu drużyny, motywując swoją decyzję “niechęcią do gry z osobą, która tak negatywnie wpłynęła na odbiór całej sceny”. Okej – jestem w stanie zrozumieć tak postawione argumenty. Pachną one jednak działaniem pod wpływem emocji. Oprócz tego nasuwa się pytanie, co w takim wypadku powinien zrobić sam obiekt zamieszania. Zrezygnować ze współpracy z Vexed i wyjść na głupka, czy iść zaparte i walczyć o naprawę straconych lat?
Druga szansa
Nie wiemy, czy powracający oszuści dalej będą naznaczać piętno na skażonej machlojkami scenie e-sportowej. Możemy mieć tylko nadzieję, że nie. Decyzja ESL o przywróceniu do gry dawnych oszustów wygląda na przemyślaną i należy ją zaakceptować, jakakolwiek by nie była. Póki co żadna drużyna z KQLY’m na pokładzie, który posiada naklejkę “Oszust!” na czole i tak nie wystartuje w turniejach organizowanych przez Valve (Minory, Majory). Krótko mówiąc – smród ciągnie się latami. I warto przed każdą fatalną decyzją przypomnieć sobie sytuację tytułowego zawodnika. Czasem wystarczy niewielki krok, by momentalnie stracić bardzo wiele.