Nikt nie prosił, każdy potrzebował, czyli Pasha Gaming Camp

Pierwsza edycja Pasha Gaming Camp jest już za nami. Dwa turnusy, mnóstwo emocji, ale to nie tylko samo granie w Counter-Strike’a, jak mogłoby się pozornie wydawać. Obóz organizowany przez Jarosława “pashęBicepsa” Jarząbkowskiego osiągnął wielki sukces. Trzeba przyznać, że coś takiego było potrzebne i będzie potrzebne, ale w zasadzie to raczej nikt o tym wcześniej nie pomyślał.

To nie było łatwe przedsięwzięcie i nie można się z tym nie zgodzić. Cała inicjatywa z pewnością pochłonęła nie tylko pashę, ale i mnóstwo innych osób wiele czasu, nerwów, poświęcenia, a także wytrwałości. Wszystko tylko po to, żeby osoby w przedziale wiekowym 12-18 lat miały udane wakacje. Myślę, że uśmiech tych dzieciaków bezsprzecznie wynagrodził Jarząbkowskiemu, a także reszcie załogi cały wysiłek włożony w organizację Pasha Gaming Camp.

Na kartce z kalendarza widnieje 12 kwietnia. Dokładnie tego dnia oficjalnie ogłoszony został Pasha Gaming Camp. Jednak sam “papito” już wcześniej był w Szaflarach, a dokładniej w Borowym Dworze, by zobaczyć, jak prezentuje się sam obiekt. Do dziś pamiętam, że Jarek powiedział, że nie zorganizowałby obozu w takim miejscu, gdzie jemu samemu spałoby się źle. Szczerze? Piękne podejście, bo goszcząc później na żywo, śmiało można było odnieść wrażenie, że wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Kilka dni później ruszyły zapisy na samego Campa. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie przypomniał pewnego faktu. Z początku planowany był tylko jeden turnus, ale przez fakt, że miejsca na pierwszy rozeszły się w około minutę bądź dwie – światło dzienne ujrzał drugi. To obrazuje chociażby to, jakim ambasadorem esportu jest “papa” i jakim uznaniem darzy go każdy w tym środowisku. A to dopiero początek, bo przecież wraz z moimi redakcyjnymi kolegami mieliśmy okazję doglądać, jak to wszystko prezentuje się od kulis. 

Tylko nieliczni mieli tę szansę, by pojawić się w Szaflarach na PGC. Jednak jeszcze przed pojawieniem się na miejscu, codziennie można było się spotkać z komentarzami w stylu: “oglądając instastory z obozu, chciałoby się tam być; szkoda, że nie było takiego obozu 4 lata temu; kiedy edycja +18?”. I nie ma się czemu dziwić. Pamiętajcie i miejcie na uwadze, że wszystkiego w Internecie czy też na kamerach nie zobaczycie. W rzeczywistości zawsze jest inaczej. Z tym jednak, że tutaj jest jeszcze lepiej niż w obiektywach. Naprawdę.

Kiedy dojechaliśmy na Pasha Gaming Camp, początkowo dane nam było porozmawiać z organizatorami. To właśnie oni nam opowiedzieli, ile wysiłku kosztowało ich podjęcie się takiej inicjatywy. Szczególnie w pamięci zapadło mi zdanie, że “dzieciakom niczego tutaj nie brakuje”. Hotel jest istnym topem, a na same potrzeby zgrupowania trzeba było nawet udostępnić cały transfer hotelowy. Wszystko to po to, by podopieczni nie musieli się o nic martwić podczas rozgrywki. I to jak najbardziej wszystkim wyszło. Zostaliśmy jednak przyjęcie świetnie przez każdego, kto tam się znajdował. Młodzi adepci esportu byli otwarci na rozmowy, ale mnie osobiście jeszcze bardziej spodobała się ich wzajemna pomoc, czy to podczas grania w CS-a, czy to podczas wiązania bandaży do boksu, czy jeszcze w czasie podjeżdżania pod Gliczarów.

W Szaflarach pojawiliśmy się mniej więcej w momencie, kiedy obozowicze mieli porę śniadaniową. Kiedy ją skończyli, jedna z grup zaczęła zajęcia z CS-a. Myślę, że warto przytoczyć, że cały turnus był podzielony na trzy grupy. Druga w tamtym czasie uczyła się coraz to lepszych kombinacji na macie pod okiem Dawida Nowaka, a jeszcze trzecia rozmawiała o komunikacji z performance coachem, Urszulą “xirreth” Nowak. Kiedy tak teraz myślę sobie o takim obozie – to bez zastanawiania bym się na niego udał. 

Jednak na komputerach, zajęciach z tajskiego boksu czy też psychologii, program obozu Jarząbkowskiego się nie kończył. Myślę, że większość się ze mną zgodzi, że wyzwanie rowerowe, a mianowicie podjazd pod Gliczarów był zdecydowanie trudniejszym zadaniem, aniżeli rywalizacja w tytule od Valve. Z racji bliskości Tatr, nie mogło się obyć bez wyjścia w nie, a także odwiedzenia Zakopanego. Odpoczywać też trzeba, a z pomocą temu przyszły Termy Chochołowskie. Uważacie, że to już wszystko? No to jesteście w błędzie. Wszyscy uczestnicy brali jeszcze udział w testach sprawnościowych MVP. Odpowiednio na każdym z turnusów furorę zrobili jeszcze goście zaproszeni przez byłego gracza Virtus.pro. Na pierwszym pojawił się przecież Janusz “Snax” Pogorzelski, a na drugim Mateusz “PAGO” Pągowski wraz z Olkiem “vuzzeyem” Kłosem. O zakładaniu drużyny i innych fundamentach na obu zgrupowaniach opowiadał natomiast Kuba “KubiK” Kubiak. 

Czas na odpoczynek także był, a ciekawą opcją, z której sam chętnie bym korzystał była strefa relaksu od LG. W jej skład wchodziły przecież wygodne pufy, a także konsole, na których można było zagrać chociażby w FIFĘ. Jak można opisać tę strefę w dwóch słowach? Totalny chill!

Śmiało możecie się podpisać pod tym, że dla osoby, która lubi CS-ka, to jest to istny strzał w dziesiątkę. Jednak warto zdradzić, że pojawiły się wyjątki, które jeszcze w kultowego FPS-a nigdy nie grały, a i tak zawitały na “kemp”. Nie było natomiast żadnego problemu, by dana osoba na własne życzenie grała w inny tytuł. Jeśli chciała, to po prostu instalowano jej inną grę i po sprawie. 

Sam Camp był sporym wyzwaniem dla każdego, kto zabrał się za jego zorganizowanie. Największym oczywiście dla pashy, bo wystarczy przytoczyć, że trzeba było się zaopatrzyć w komputery, czy peryferia. Pozornie? Przecież nic wielkiego. W praktyce jednak czterdzieści PeCetów, które w ani jednym momencie nie mogą przecież zawieść “młodzików”. A i tak padły głosy od obozowiczów w stylu, że nigdy jeszcze nie było dane im grać na tak dobrym sprzęcie, wszak na swoim nie osiągają czasami sześćdziesięciu klatek na sekundę. Bardzo dobre znajomości Jarząbkowskiego nie poszły na marne. Z pomocą przyszła Actina, która zapewniła topowy sprzęt komputerowy, czy też SteelSeries zaopatrzyło PGC w myszki i klawiatury. Na tym jednak nie kończymy, bo na czymś jeszcze młodzi musieli wyświetlać obraz. W tym miejscu można wymienić LG, wszak to właśnie na monitorach tego producenta rywalizowali obozowicze. 

To, że Jarosław “pashaBiceps” Jarząbkowski jest człowiekiem o wielkim sercu – wiemy wszyscy. A nawet jeśli nie, to niedługo się dowiemy, wszak mogę zdradzić, że w niedalekiej przyszłości ukaże się jeszcze felieton o Jarku. Sprawił wiele radości oraz szczęścia dzieciakom, a także oddał się temu projektowi w stu procentach. To, co przyszło samo natomiast, to to, że sam obiekt, czyli Borowy Dwór zyskał bardzo wiele dzięki temu obozowi. Dobrych opinii przybyło całkiem sporo, a to przecież pomoże przyciągnąć nowych klientów. Powiedzieć, że pasha jest dobrym człowiekiem, to jak nic nie powiedzieć.

Co jeszcze możemy powiedzieć o 33-latku? Na pewno to, że dokonał przełomu w polskim esporcie i napisał nowy rozdział. Jak już w tytule wspomniałem, każdy tego potrzebował, ale nikt o tym nawet nie pomyślał. I z lekka się pomyliłem, bo pomyślał pasha. Jednak chodzi mnie o to, że teraz wzrosło zapotrzebowanie na tego typu rzeczy. No bo kto inny ma coś takiego organizować, jak nie Jarząbkowski, któremu charyzmy nie brakuje? Za “papitem” dwa turnusy, co daje nam łącznie dwa tygodnie. Doświadczenie, które zebrał, jest bezcenne, co powinno się w przyszłości przełożyć na jeszcze lepsze obozy.

No właśnie. Przyszłość. Już teraz mówi się o zimowym obozie Pasha Gaming Camp. To wszystko się nie kończy teraz, a jedynie wstrzymuje. Co za dużo, to niezdrowo. Jarek potrzebuje obecnie czasu na odpoczynek, bo chyba nikt się nie zdziwi, że czasami w nocy spał po dwie godziny, a czasami nawet wcale. Jednak zapotrzebowanie jest wielkie i można śmiało ryzykować stwierdzenie, że kolejne edycje będą miały miejsce w czasie przyszłym. Swoją drogą, myślę, że trzeba też powiedzieć, że kwestia miejsca będzie odgrywała ważną rolę. Padały pomysły o morzu, czy też Mazurach i rzeczywiście – ta druga opcja brzmi kusząco. Czasu jednak jest naprawdę wiele, a cała załoga i organizatorka PGC może na spokojnie wypoczywać, a później zacząć myśleć nad urozmaiceniami na nadchodzące odsłony obozu.

Powiązane posty

Co się stało z grą którą kocham? Kilka słów o obecnej sytuacji w CS2

“Pieniędzy nie ma i nie będzie” – #TurówGate

Zapomniany kontynent – czy Afryka ma szansę wrócić na Majora w CS2?