Zapraszam do recenzji myszy Dream Machines DM4 Evo, czyli gryzonia, który całymi garściami czerpie z Logitecha G403, jednocześnie starając się poprawić jego, i tak już nieliczne, bolączki. Czy stosunkowo młodej, polskiej marce udało się spełnić ten cel? Dziś się o tym przekonamy!
Specyfikacja
Sensor | PMW3389 |
Zakres cpi | 400, 800, 1600, 2400, 4800, 16000 |
Pooling Rate | 1000 Hz |
Max. Speed | 7.0 m/s |
Ilość przycisków | 7 |
Wymiary | 124 dł. x 41 wys. x 65 szer. mm. |
Waga (bez kabla) | 99 g, |
Łączność | kabel pleciony 180 cm |
Cena | 139 zł (link) |
Platforma testowa:
- CPU: AMD Ryzen 3700X
- COOLER: CoolerMaster Masterliquid ML360R RGB
- MOBO: Asus ROG Strix X570-E Gaming
- GPU: INNO3D RTX 2070 Super Twin X2 OC
- RAM: 4x8GB Patriot Viper 4 Blackout 4400 Mhz CL18
- SSD: Patriot Viper VPN100 1 TB
- PSU: Be Quiet! Dark Power Pro 11 1000W
- OBUDOWA: CoolerMaster Mastercase H500M
Kształt, waga, wielkość, powierzchnia, kabel
Grzbiet gryzonia pokryty lekko gumowanym tworzywem, które nie budzi większych zastrzeżeń, może poza lekkim zbieraniem odcisków palców. Poza tym jest jednak wystarczająco przyjemne w dotyku i chwytne. Nie potęguje również potliwości palców. Na bokach natomiast napotkamy zwykły, błyszczący plastik. Nie sprawia tak dobrego wrażenia jak góra, jednak jest o niebo lepszy niż to, z czym niedawno spotkałem się przy okazji recenzji Trust Gxt 930 Jacx. Mam problemy z potliwością palców, więc nieco się ślizga, ale kształt ratuje sytuację, zapewniając pewny chwyt. Na plus natomiast to, że niemalże nie zbiera jakichkolwiek zabrudzeń.
Dream Machines na swojej stronie chwali się tym, że DM4 Evo posiada tzw. “shoelace cable”. I rzeczywiście, mimo oplotu, kabel DM4 Evo jest zdecydowanie lepszy niż “sztywny patyk” pierwowzoru. Nie jest co prawda tak fenomenalny jak ten z Cooler Mastera MM711, jednak wciąż to jeden z najlżejszych i najmniej utrudniających życie kabli z jakim się spotkałem. Gdybym nie był tak przyzwyczajony do myszy bezprzewodowych, czy mouse bungee, to raczej nie miałbym problemu z graniem bez niczego, więc jest to po prostu świetny przewód.
Precyzja
Za serce DM4 Evo służy almighty PMW3389, a więc o precyzję nie należy mieć najmniejszych obaw. W “normalnych” dla graczy FPS wartościach cpi, nie uświadczymy akceleracji pozytywnej, jittera, predykcji, czy żadnego innego, niepożądanego zjawiska. LOD (Lift-off Distance) jest świetny – 1 CD, czyli jakieś 1.2 mm. Również prędkość max. nie budzi zastrzeżeń. Choć deklarowane przez Dream Machines 7 m/s odstaje od 10.16 m/s ze specyfikacji sensora, to różnicę widać jedynie na papierze. We właściwym użytkowaniu nie ma najmniejszych szans na napotkanie akceleracji negatywnej ale również podczas nienaturalnie szybkich ruchów po podkładce, nie byłem w stanie zmusić kursora do “zwariowania”. Jest po prostu idealnie.
Warto zaznaczyć, że z PMW3389 teoretycznie najlepiej korzystać do 1800 cpi, gdyż powyżej zaczynają się do niego wkradać niepożądane zjawiska, takie jak smoothing. I choć są one na tyle delikatne, że większość użytkowników i tak nie zauważy ich podczas korzystania z gryzonia, to dla spokoju ducha warto nie przekraczać wyżej podanego progu cpi 😉
Jakość wykonania
DM4 Evo poskładana jest bardzo dobrze. Scroll nie lata na boki, a jego stopnie są świetnie wyczuwalne. Przyciski boczne osadzone są perfekcyjnie, i choć ich klik nie jest może najprzyjemniejszym z jakim się spotkałem, to wciąż jest niezły, a bardzo dobrze sprawdzają się podczas gry. Przyciski od zmiany CPI chyboczą się bardzo delikatnie, jednak wciąż stoją na poziomie o wiele wyższym niż w większości gryzoni jakie testowałem. Plastiki sprawiają bardzo dobre wrażenie (pewnie stąd ta waga), dzięki czemu cały gryzoń wydaje się bardzo solidny. Zastrzeżenie można by mieć do przycisków głównych, które są dość luźne na boki. Jest to jednak przypadłość, na którą cierpi zdecydowana większość gryzoni, z przyciskami oddzielonymi od grzbietu, więc nie robiłbym z tego dużego problemu. Szczególnie, że sam klik jest bardzo przyjemny, chrupki i szybki, a do tego praktycznie w ogóle nie posiada przekliku. Przeszkadza mi jedynie nieco fakt, że lewej ściane sporadczynie zdarza się skrzypnąć przy mocniejszym złapaniu. Mnie to irytuje, jednak jestem wyczulony na takie sprawy, więc spora część użytkowników może nawet nie zwrócić na to uwagi.
Sterowniki
Oprogramowanie Dream Machines działa bardzo płynnie oraz jest lekkie dla systemu. Nie ma żadnych problemów ze zrzucaniem go na pasek narzędzi, a jego czytelność nie pozostawia absolutnie nic do życzenia. Możemy tworzyć w nich własne profile, a mysz zapamiętuje ustawienia, a ustawić możemy właściwie wszystko co można sobie zażyczyć. Wciąż nieco dziwnym wydaje mi się tworzenie osobnego oprogramowania dla każdego produktu, jednak w przypadku DM wszystko działa tak dobrze, że miałbym serca, jeśli bym się o to przyczepił. Oprogramowanie DM zasługuje po prostu na dużego plusa.
Po instalacji sterowników sugeruję od razu wejść w “Parametr Myszki” i wyłączyć opcję “Zwiększona precyzja kursora”. To po prostu akceleracja.
Wrażenia z gry i korzystania na codzień
Na propozycji Dream Machines grało mi się świetnie. Precyzja jest na najwyższym poziomie, scroll i przyciski sprawdzają się bardzo dobrze. Waga, choć dla niektórych może być stosunkowo wysoka jak na dzisiejsze standardy, to mi kompletnie nie daje sie we znaki. Podobnież kabel, który dzięki swojej miękkości właściwie w ogóle nie krępuje ruchów. Nawet ślizgacze sprawdzają się nieźle, jednak w połączeniu z wysłużoną Zowie G-SR, oferują ślizg, który dla części graczy może okazać się zbyt powolny. Po prostu do nich radziłbym wybierać nieco szybsze podkładki, pokroju DM Pad’a. Poza lekkim skrzypieniem boczków, absolutnie nic nie irytuje podczas gaming’owych batalii na duście2 😉 Również podczas codziennego korzystania DM4 Evo sprawdza się bardzo dobrze.
Podsumowanie
Aby wydać ostateczny osąd na temat DM4 Evo, nie wystarczy porównać jej do swoich cenowych rywali, gdyż powiedzmy sobie szczerze – do tych 150 zł deklasuje większość już na starcie. Absolutnie topowy sensor, świetny kształt, jeden z najlepszych kabli na rynku, bardzo udane przyciski oraz scroll i wysoka jakość wykonania. I choć nie jestem fanem pisania w recenzjach nt. wyglądu, gdyż jest to sprawa bardzo subiektywna, to ciężko mi się powstrzymać w przypadku DM4. LED’owy pasek biegnący u dołu myszy, w mojej opinii, wygląda po prostu obłędnie.
Ale ale, powiedziałem przecież, że nie wystarczy porównać tego gryzonia do konkurentów z podobnej półki cenowej, aby podjąć ostateczną decyzję na jego temat. Co więc trzeba zrobić? A no, porównać do pierwowzoru – G403, który przecież wciąż jest sprzedawany. Logitech wygrywa z młodszym konkurentem jeśli chodzi o jakość wykonania oraz nadal nieco lepsze przyciski główne. Precyzja w obu przypadkach jest na najwyższym możliwym poziomie. Przegrywa natomiast dużo sztywniejszym kablem oraz kształtem, który w DM4 Evo nabrał na uniwersalności, dzięki czemu nada się dla szerszego grona odbiorców. Dream Machines mają jednak jeszcze jedną, bardzo dużą przewagę – niemalże dwukrotnie niższą cenę. Do tego trzeba również dodać, że kiedy DM przegrywa na jakimś polu, to robi to z klasą. Przykładowo; choć przyciski główne są gorsze, to są odrobinę gorsze, choć jakość wykonania jest niższa, to jest trochę niższa, itd.
Kończąc – choć Logitech G403, będący duchowym spadkodawcą i głównym konkurentem dziś omawianego gryzonia, już na zawsze będzie mieć w moim sercu swoje specjalne miejsce, to DM4 Evo, dzięki swojej cenie i mnogości zalet, na czele z poprawionym, bardziej uniwersalnym kształtem, jest w mojej opinii lepszą propozycją. Gdy zestawimy go natomiast z przeciwnikami na swojej półce cenowej, wygrywa ze zdecydowaną większością już na starcie. Jeżeli więc pasuje Ci kształt DM4 Evo, co jest wysoce prawdopodobne, to ciężko mi polecić coś lepszego do 150 zł 😉