Wszystkie Majory w CS:GO – powspominajmy…

Era CS:GO z dnia na dzień chyli się ku końcowi. Nadal nie wiemy, kiedy nastąpią oficjalne przenosiny na nową wersję Counter-Strike’a, ale jesteśmy już pewni, że miniony Major w Paryżu był tym ostatnim pod banderą “Global Offensive”. Dlatego też postanowiliśmy przywołać listę wszystkich imprez wspieranych przez Valve i chociaż krótko je przypomnieć. 

Majory w CS:GO, czyli kawał historii…

Czy zastanawialiście się kiedyś, ile łącznie odbyło się imprez wspieranych przez Valve w Counter-Strike’u: Global Offensive? Jeśli nie albo też tak, to już pędzimy z odpowiedzią! Łącznie miało się ich odbyć dwadzieścia, ale przez pandemię koronawirusa jeden turniej nie doszedł do skutku, przez co rozegranych zostało dziewiętnaście. Zazwyczaj Majory kojarzymy z pulą miliona dolarów i słusznie, ale jeszcze do 2015 roku włącznie było to zaledwie ćwierć miliona dolarów. 

Co ciekawe, aż cztery z tych dziewiętnastu imprez odbyły się w Polsce. Nadwiślański kraj może pochwalić się równą cyfrą zorganizowanych wydarzeń z Niemcami. Tak więc CS ma się świetnie w Europie Środkowej. Dwa sąsiadujące ze sobą kraje na stałe wpisały się w historię CS:GO i tak już pozostanie. Nam jako polskiej społeczności nie pozostaje nic innego, jak tylko być dumnym z tego faktu. Trzykrotnie Majora gościły Katowice, a raz zagościł on także do TAURON Areny w Krakowie.

DreamHack Winter 2013

Inauguracyjnym i zarazem pierwszym wydarzeniem wspieranym przez Valve był DreamHack Winter, który odbył się w 2013 roku. Impreza, która zapoczątkowała całą serię następnych zawitała do Jönköping. To były jeszcze czasy, w których aż do 2017 roku udział brało szesnaście formacji, a łączna pula nagród to zaledwie ćwierć miliona dolarów. Z pewnością niejedna osoba nostalgicznie spogląda na tamten okres, kiedy to na liście uczestników widniały takie ekipy jak LGB eSports, Copenhagen Wolves, Team iBUYPOWER czy Copenhagen Wolves. 

Najlepiej zaprezentowały się przed własną publicznością Fnatic oraz Ninjas, które dotarły do wielkiego finału. W decydującym boju lepsza okazała się ta pierwsza z wymienionych ekip. Za mistrzostwo Majora w 2013 roku zespół otrzymywał zaledwie sto tysięcy dolarów. Słowo zaledwie zostało użyte w porównaniu do dzisiejszych standardów dysponowanych nagród, ponieważ nadal jest to olbrzymia suma pieniędzy. Takie jednak były początki CS:GO. W momencie, kiedy spojrzymy na to, jak mają się obecne realia trudno nie powiedzieć: “Ale to się zmieniło”! 

Aż osiem najlepszych drużyn uzyskało awans na kolejnego Majora – ESL Major Series One Katowice 2014, który jak się później okazało – był doskonale znany przede wszystkim kibicom z Polski. To właśnie to wydarzenie rozwinęło i zapoczątkowało modę na CS:GO na dobre.

ESL Major Series One Katowice 2014

To, że Polska odgrywa nieocenioną rolę nie tylko w organizacji turniejów rangi Major, ale także w samym CS:GO już wiemy. Druga impreza wspierana przez Valve zagościła do Katowic i nie trzeba nikomu specjalnie mówić, co działo się w wielkim finale tego wydarzenia. 

Virtus.pro, które przecież każdy najlepiej pamięta za czasów gry Polaków, odniosło historyczny sukces, pokonując w decydującym pojedynku Ninjas in Pyjamas. Wówczas to scena była postawiona tuż przy samych trybunach, ponieważ na płycie Spodka odbywały się jednocześnie targi. Kultowa arena została jednak wypełniona do ostatniego krzesełka, a sam mecz okazał się formalnością dla “Niedźwiedzi”. Do dziś można spotkać się z opinią, że 2014 rok był najpiękniejszym w historii polskiego esportu, chociaż dorównać może mu późniejszy, 2015 . 

Z pewnością jednak gdy niejedna osoba ogląda finał z NiP-em i to, co działo się na trybunach Spodka, chciałoby się tam znaleźć. Sporo ludzi również nie wiedziało o istnieniu Counter-Strike’a: Global Offensive i muszę się przyznać, że także ja znajduje się w tym gronie, ale głównie chodzi o młode pokolenie. Jestem jednak przekonany, że sukces podopiecznych Jakuba “kubena” Gurczyńskiego w tamtym okresie pozwolił wznieść się CS-owi na wyżyny w późniejszych latach. Jak się okazało – bardzo szybko i konsekwentnie, czego dowodem będą kolejki podczas następnego wydarzenia w Katowicach, również rangi Major – ESL One. 

Jest jeszcze jedna, ważna rzecz, o której nie można zapomnieć w kontekście EMS One Katowice 2014, a która powoduje, że Polacy patrzą na ten turniej z tak wielką nostalgią. To jedyny Major, którego udało się wygrać w pełni polskiej drużynie, a zasadniczo to i ogólnie Polakom. Do tej pory, po prawie dziesięciu latach żaden z Rodaków nie zdołał jeszcze podnieść pucharu mistrzostw świata. 

Byłbym zapomniał! Z czym jeszcze możemy skojarzyć turniej w Katowicach z 2014 roku? Prawdopodobnie z najpiękniejszymi naklejkami w historii CS:GO. Do dziś społeczność twierdzi, że ładniejszych do tej pory Valve nie udało się jeszcze opublikować. Ceny, które aktualnie trzeba zapłacić za którąkolwiek z pozycji, liczy się już w tysiącach złotych, a bezapelacyjnie najbardziej pożądanym kąskiem jest wlepka Titan w hologramie.

ESL One: Cologne 2014

Na tej jakże świetnej i pięknej liście Majorów nie mogło zabraknąć Kolonii, która jak się później okazało – wpisała się na stałe do CS-owego kalendarza. Kto bacznie śledził rozgrywki w tamtych czasach albo chociaż historię, ten doskonale wie, że w początkowych latach najlepiej radzili sobie Szwedzi. Nie bez przypadku więc doszło do szwedzkiego finału już podczas trzeciego Majora w historii. Tym razem Christopher “GeT_RiGhT” Alesund i jego koledzy wzięli rewanż za DreamHacka w 2013 roku i mogli cieszyć się z pierwszego tego typu mistrzostwa. I chociaż NiP dwoiło się i troiło w ciągu kolejnych lat, budując różne składy – do 2023 roku włącznie drugiego Majora wygrać już nie zdołało.

Kibice w półfinale mogli podziwiać Team Dignitas oraz Team LDLC.com. W porównaniu do wywołanych dopiero Katowic Virtus.pro musiało zadowolić się ćwierćfinałem wraz z Natus Vincere, Epsilon eSports oraz Cloud9. Dla Jarosława “pashyBicepsa” Jarząbkowskiego oraz jego kompanów ekipą nie do przejścia na tamten czas był Team LDLC.com. 

Za najlepszego zawodnika całego turnieju uznano Adama “friberga” Friberga. Szwed wypracował rating na poziomie 1.14. Zawodnik ze Skandynawii średnio na rundę uzyskał 0.77 zabójstw. 

To właśnie z tych zawodów możemy do dzisiaj podziwiać jedno z najbardziej ikonicznych zdjęć nie tylko w historii Counter-Strike’a, ale także esportu. Owa fotografia przedstawia wspomnianego GeT_RiGhT-a, który siedzi na ziemi tuż obok dopiero co zdobytego trofeum i urania łzy. Łzy szczęścia, które w sporym procencie pomogły przykleić mu później łatkę legendy tej gry.

fot. ESL / Helena Kristiansson

DreamHack Winter 2014

Początki CS:GO rządziły się też tym, że w ciągu jednego roku rozgrywały się nawet trzy Majory. Co prawda zdarzyło się to tylko w 2014 i 2015 roku, ale jednak miało miejsce. Sporo czasu zajęło wypracowanie twórcom gry stałego schematu, jeśli chodzi o pulę nagród oraz ilość tego typu imprez przypadających na 365 dni. Tak więc raz jeszcze Jönköping widziało Majora podczas DreamHacka Winter. Tym razem gospodarze już tak wybitnie sobie nie poradzili, ponieważ Fnatic zakończyło swoją przygodę na ćwierćfinale, a Ninjas in Pyjamas nie sprostało Teamowi LDLC w wielkim finale. Z pewnością na wyrazy uznania zasługuje Virtus.pro oraz Natus Vincere, które dotarły do półfinału. W przypadku VP ekipą może i do przejścia, ale nie na tamten czas było NiP, które po pełnej serii mogło cieszyć się z wiktorii. 

Nie możemy zapominać, że to właśnie podczas tego wydarzenia w akcji mogliśmy podziwiać nie jedną, a dwie polskie formacje. Do Szwecji dzięki dobrej postawie w europejskich kwalifikacjach zawitało również ESC Gaming. Grzegorz “SZPERO” Dziamałek i jego koledzy nie mieli łatwego zadania, ponieważ już w grupie natrafili się na dwóch późniejszych finalistów. Ekipa znad Wisły w eliminacyjnym meczu pokonała Planetkey Dynamics, ale w tym decydującym uległa Ninjas in Pyjamas 13:16.

Trzeba przyznać, że organizacja trzech tego typu imprez w jednym roku kalendarzowym mogła być przesytem, chociaż w tamtym okresie zawodnicy prawdopodobnie nie myśleli tymi kategoriami, a raczej dopiero dziś kibice. Ponownie osiem najlepszych drużyn zainkasowało miejsce na następnego Majora, a w tym przypadku był to ESL One Katowice 2015. 

ESL One: Katowice 2015

ESL One Katowice 2015. To od tego momentu, a zasadniczo tego turnieju zacząłem przygodę z Counter-Strike-iem: Global Offenisve. Najpierw jednak pojawiłem się w sobotę w Katowicach, by zobaczyć i przekonać się na własnej skórze, co tam się odbywa. Pierwotnie skuszony obecnością YouTuberów, a dopiero później bytem Virtus.pro. Żeby jednak nie było tak łatwo, trzeba było zmierzyć się z kolejką. Przyjście w okolicach godziny 11:00 wiązało się z tym, że kolejka sięgała aż Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. Już wtedy organizatorzy zaznaczali, że trzeba będzie się nastać, a pora wejścia szacowana jest na późne popołudnie. Finalnie zniechęci wraz z tatą szybko, bo po mniej więcej dwudziestu minutach odpuściliśmy. Jednak przede mną stało kilku kolegów, którzy rzeczywiście między godziną 16:00 a 17:00 zawitali na teren imprezy. 

fot. ESL / Helena Kristiansson

Jednym ten Major może kojarzyć się z nieudolnością organizatorów, mnie jednak na myśl przychodzą te wspaniałe kolejki, których dzisiaj IEM-om już brakuje. Była to swego rodzaju wizytówka i urok corocznego wydarzenia w Katowicach. Wystarczyło mistrzostwo Virtus.pro w 2014 roku, by po 365 dniach nie tylko Spodek i Międzynarodowe Centrum Kongresowe pękały w szwach, ale również tereny przed tymi obiektami. Trzeba także dodać, że równolegle odbywały się jeszcze zawody StarCrafta i League of Legends, ale jak to bywa w kraju nad Wisłą – to Counter-Strike był tytułem napędzającym. 

Jeśli chodzi o same rozgrywki, to ponownie Filip “NEO” Kubski i spółka zaliczyli świetny występ, chociaż niedosyt pozostał. VP brnęło jak burza, zajmując pierwsze miejsce w grupie D po wygranych z 3DMAX oraz Cloud9. W ćwierćfinale Virtus.pro wygrało z Keyd Stars, ale w półfinale rozgrywanym w Międzynarodowym Centrum Kongresowym nie udało się znaleźć sposobu na Fnatic, które dzień później w wielkim finale przed pełnymi trybunami pokonało Ninjas in Pyjamas i wzniosło drugi puchar Majora. 

Nie zapominajmy także o trafionej przez Jarosława “pashęBicepsa” Jarząbkowskiego kosie. Popularny “Papito” podczas akceptacji meczu turniejowego otworzył skrzynkę i wcale nie pożałował, ponieważ do jego ekwipunku zawitał nóż myśliwski. 

ESL One: Cologne 2015

ESL One w Kolonii w 2015 roku było tym wydarzeniem, które po bieżący rok zapoczątkowało erę Lanxess Areny. W tym liczącym 20 000 miejsc obiekcie przyszło rozgrywać fazę play-off. Jak się później wyklarowało – było to wielkie wydarzenie. Od tamtego okresu naprzemiennie tylko Katowice i Kolonia mogły się pochwalić największym rozmachem w organizacji imprez CS:GO i zasadniczo tak pozostało do dziś. Nie można jednak odmówić charyzmy Brazylijczykom, Duńczykom czy Szwedom, którzy również dają czadu, podczas gdy na ich ziemi dochodzi do przedsięwzięcia, jakim jest Major. Do tego jednak jeszcze dotrzemy.

Kolonia w 2015 roku powtórzyła sukces Katowic, o ile go nie przebiła. Podekscytowanie, jakie towarzyszyło temu turniejowi na bieżąco, było czymś niesamowitym. Wystarczy tylko obejrzeć powtórki, a także atmosferę na trybunach, by przekonać się, jak świetne i dopracowane jak na pierwszy raz było wydarzenie na tak dużym obiekcie. 

A skoro już o publice mowa, to nie można pozwolić sobie na pominięcie Polish Corner. Można go pamiętać szczególnie z wydarzeń w Kolonii, ale też z PGL Majora w Krakowie, do którego przecież też przejdziemy. To były jednak świetne czasy, kiedy największe turnieje w historii CS:GO za granicą widziały sektor wypełniony fanami przyodzianymi w Biało-Czerwone barwy. 

W kontekście ESL One Cologne warto również wspomnieć o jednej sytuacji związanej właśnie z polskim narożnikiem, która powiązana jest z pewnym wywiadem, a być nie powinna. Mowa tutaj o pomeczowym wywiadzie z Olofem “olofmeisterem” Kajbjerem. Podczas zadawania pytania Szwedowi dominowały gwizdy, a kamera wówczas zrobiła ujęcie na Polish Corner, który wcale nie gwizdał. Do akcji włączył się Wiktor “TaZ” Wojtas, który wyszedł na scenę i poprosił o szacunek dla półfinalisty. To właśnie poprzez takie sytuacje i momenty, a nie tylko akcje serwerowe reprezentant VP stał się legendą.

DreamHack Open Cluj-Napoca 2015

2015 rok był ostatnim, w którym byliśmy świadkami trzech Majorów. Kolejne lata to już klasyczny system, który poza wyjątkiem okresu pandemicznego czy bieżącego roku wiązały się z dwoma tego typu wydarzeniami rocznie. Pod koniec października i przez pierwszy dzień listopada rumuńska społeczność mogła cieszyć się z turnieju rangi mistrzowskiej. Jednak nie Bukareszt, a jak sama nazwa mówi – Kluż Napoka. 

Były to świetne zawody przede wszystkim od strony umiejętności – to co wówczas na serwerze wyprawiał Team EnVyUs przechodziło ludzkie pojęcie. Kibice Counter-Strike’a już wcześniej wiedzieli, że francuska scena ma się dobrze, a zawodnicy to prawdziwe talenty, ale dopiero w 2015 roku podczas DreamHacka Open można się było przekonać, jak bardzo. Do dziś z tamtego składu czynnie rywalizuje już tylko dwójka zawodników: Nathan “NBK-” Schmitt oraz Dan “apEX” Madesclaire. 

Nie można oczywiście pominąć polskich ekip, bo ponownie były dwie. Jeśli chodzi o Virtus.pro, to ponownie kultowa piątka z Polski dotarła do ćwierćfinału, w którym trzeba było uznać wyższość G2 Esports – półfinalisty. W grupie “Niedźwiedzie” wygrał z Teamem Liquid i Titan. Natomiast Bartosz “Hyper” Wolny i spółka tym razem do rywalizacji podchodzili już pod banderą Vexed Gaming. W zbiorze A nie mieli jednak za bardzo czego szukać, ponieważ ulegli do dziesięciu Fnatic i trzynastu Cloud9.

MLG Major Championship: Columbus 2016

2016 rok był bardzo przełomowy w historii Majorów. Wszystko za sprawą tego, że łączna pula nagród została zwiększona z 250 tysięcy dolarów do okrągłego miliona. To zatem oznaczało aż połowę tej kwoty dla mistrzowskiej formacji. Tym razem imprezę wspieraną przez Valve zorganizowało MLG. Wydarzenie tak wielkiej rangi po raz pierwszy odbyło się w Stanach Zjednoczonych, a dokładnie w Columbus.  

Virtus.pro jak na złość nie mogło ponownie przejść etapu ćwierćfinałowego. Paweł “byali” Bieliński i jego koledzy w grupie musieli rozgrywać trzy mecze, bo najpierw zmiażdżyli G2 Esports, ale później to Na’Vi przejechało się po Polakach. W decydującym starciu raz jeszcze VP wygrało z G2. W 1/4 finału podopieczni Jakuba “kubena” Gurczyńskiego trafili na późniejszego mistrza – Luminosity Gaming. Doskonale pamiętamy tamten świetny okres Brazylijczyków, którzy wyprawiali w tamtym okresie cuda na serwerze. W parze z nieco słabszą dyspozycją Virtus.pro w porównaniu do tych pierwszych Majorów szła także forma szwedzkich formacji, a mam tu na myśli zarówno Ninjas in Pyjamas, jak i Fnatic. Obie te ekipy także nie zaszły chociażby do półfinału. 

Dobrze zaprezentowało się Natus Vincere, które zawitało do wielkiego finału. To jeszcze czasy, kiedy na pokładzie ukraińskiej organizacji snajperem był Ladislav “GuardiaN” Kovács. Stosownie znamy niemoc Słowaka właśnie na turniejach rangi Major. 32-latkowi nie udało się w ostateczności wygrać najważniejszego turnieju w CS:GO.

ESL One: Cologne 2016

Drugim Majorem w 2016 roku było ESL One w Kolonii. Wygrało go SK Gaming, jednak niech nazwa formacji Was nie myli. To ten sam skład, który wygrał w Stanach Zjednoczonych MLG z Gabrielem “FalleN-em” Toledo na czele. Jeśli ciekawi Was, jak tym razem poszło kultowej piątce znad Wisły, to trzeba oddać, że w końcu była poprawa, ponieważ Biało-Czerwoni w końcu dotarli do najlepszej czwórki imprezy. 

W grupie C VP pokazało, kto rządzi i pokonało mousesports oraz Team Liquid. W ćwierćfinale Astralis musiało uznać wyższość. Ponownie jednak Polacy trafili na przyszłych mistrzów – tyle, że w półfinale. Fakty są jednak takie, że jak chce się wygrać całe zawody, to trzeba wygrywać z każdym. Warto jeszcze odnośnie samych rozgrywek dodać, że ciekawie zaprezentowało się Liquid, które na pokładzie z Oleksandrem “s1mple” Kostylievem dotarło do półfinału rozgrywek. 

ELEAGUE Major Atlanta 2017

Pora przejść do 2017 roku, który był ostatnim, w którym polskie Virtus.pro dostarczyło kibicom tylu emocji, a jednocześnie zaszło tak daleko nie tylko na Majorze, ale i turnieju dużej rangi. Fani znad Wisły doskonale zdają sobie sprawę z przegranego 1:2 finału przeciwko Astralis. Polacy wygrali Nuke’a 16:12. Na Overpassie wygrywali 14:13, ale ulegli w trzech kolejnych odsłonach i doszło do remisu. O wiele gorzej było jednak na Trainie, gdzie VP prowadziło już 13:7 czy 14:12, a i tak przegrało mapę i tym samym finał. Teraz to już tylko rozmyślanie, ale nie tylko fani, a także i zawodnicy niejednokrotnie zastanawiali się, jak dalej potoczyłyby się losy ekipy po ewentualnym, wygranym finale i tym samym turnieju. 

Jak się w późniejszej historii Majorów okaże – ta wygrana była istotnym bodźcem dla Astralis, które napisało swoją erę. MVP zawodów okazał się Markus “Kjaerbye” Kjærbye, którego rating wyniósł 1.21!  

Major w Atlancie był wyjątkowy, ponieważ ELEAGUE jako pierwszy wprowadził system szwajcarski na Majorze. Dziś już trudno wyobrazić sobie rozgrywki właśnie bez tej formy. Została ona jeszcze bardziej usprawniona i sprawdza się należycie. Łatwo zatem dostrzec i wyciągnąć wniosek, że wykreowanie Majorów takich, jakie znamy z kilku ostatnich lat, nie było wcale proste i wymagało przede wszystkim czasu. 

Wracając jednak do finału pomiędzy Astralis a Virtus.pro – ten był cudowny. Każda z aren była zacięta, a publika po prostu dopisała. Do dziś można spotkać się z opiniami, że był to jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy finał nie tylko Majorów, ale ogólnie rzecz biorąc turniejów w historii CS:GO.

PGL Major Kraków 2017

Po dwóch latach od Majora w Polsce nastał moment powrotu. Po raz pierwszy organizacja została zlecona innej firmie, aniżeli ESL. W wakacje 2017 roku do TAURON Areny w Krakowie zawitał Major i to nie byle jaki. Za organizację odpowiadało wówczas PGL. Do dziś zresztą można spotkać luźne opinie polskich kibiców, którzy byli na miejscu, że atmosfera była niepowtarzalna. Doping prowadzony nie tylko z Polish Corner, ale i całej hali sprawił, że reprezentanci VP rzeczywiście mogli czuć się jak u siebie. 

Wyróżniony został Piotr “Izak” Skowyrski, który miał niepowtarzalną okazję wniesienia trofeum na scenę. Biało-Czerwony sztandar w Małopolsce był reprezentowany przez sześcioosobową załogę. Do rosyjskiej organizacji dołączyła jeszcze PENTA Sports z Pawłem “innocentem” Mockiem na pokładzie. Końcowy rezultat oszałamiający nie był, bo “Wujo” wraz z kolegami zajęli 12-14. miejsce. Zdecydowanie lepiej poszło “Niedźwiedziom”, po których wyniku pozostaje niedosyt po dziś dzień. W ćwierćfinale gracze kubena wygrali z North, ale w półfinale nie znaleźli sposobu na Immortals. 

Mistrzem dość niespodziewanie zostało Gambit Esports z Mikhailem “Dosią” Stolyarovem na czele. Warto także zaprezentować, jak świetnie na serwerowe wydarzenia reagowała publika. Niech za przykład posłuży sytuacja, w której Janusz “Snax” Pogorzelski za pomocą noży wyeliminował Kristiana “k0nfiga” Wienecke. 

Także koszulki, w których występowali Polacy, urzekły zdecydowaną większość nie tylko polskich kibiców, ale i społeczności CS:GO. Specjalnie na potrzeby Majora rozgrywanego w Polsce pashaBiceps i jego koledzy grali w okolicznościowych, Biało-Czerwonych koszulkach.

fot. PGL

W sprawie PGL Majora w Krakowie nie można jeszcze pominąć vloga od wywołanego już do tablicy innocenta, który w trwającym czternaście minut materiale zaprezentował, jak wydarzenie wyglądało od kuchni. Aż strach pomyśleć, że od momentu rozegrania tych zawodów minęło już sześć lat, ponieważ nostalgia nie tylko pozostaje, ale się zwiększa.

ELEAGUE Major Boston 2018

Trzeci i jak do tej pory ostatni Major w Stanach Zjednoczonych miał miejsce w 2018 roku. Raz jeszcze organizowało go ELEAGUE. W tym momencie nastąpił już przełom, ponieważ do turnieju podchodziło już nie szesnaście,  a dwadzieścia cztery formacje. Taka zmiana nie wpłynęła dobrze na Virtus.pro, które rozczarowało sporą część publiki, zajmując finalnie 15-16. miejsce po tym, jak była w najlepszej czwórce PGL Majora w Krakowie. 

W gronie najlepszych zespołów również zaczęły pojawiać się już nowe zespoły, o czym świadczy finał pomiędzy Cloud9 a FaZe Clanem. Można rzec, że starcia finałowe ELEAGUE’owi wychodziły, ponieważ raz jeszcze byliśmy świadkami dreszczowca. O ile FaZe wygrało Mirage’a do czternastu, a C9 Overpassa do dziesięciu, o tyle na Inferno Finn “karrigan” Andersen i jego koledzy wygrywali już 15:11, by przegrać tak ważne zawody w dogrywce do dziewiętnastu. 

Fani w USA nie zawiedli. Wiktoria rodzimej ekipy nie mogła wywołać niczego innego jak wrzawy na trybunach. Tym bardziej przecież, że był to pierwszy Major, którego wygrała nie tylko organizacja, ale i ekipa ze Stanów Zjednoczonych. 

FACEIT Major Londyn 2018

Mimo że przy organizacji turniejów rangi mistrzowskiej zazwyczaj firmy się powtarzały, to Valve jednak nie ograniczało się wyłącznie do tych, którzy już mieli doświadczenie w tworzeniu tego typu imprez. Świetnym przykładem jest drugie wydarzenie przypadające na 2018 rok, które zawitało do Wielkiej Brytanii, a konkretnie Londynu. Odpowiedzialność spoczywała wówczas na barkach FACEIT-a, tak więc zespołu ludzi, którzy przecież znają się doskonale na rzeczy. 

A skoro Londyn, to nie mogło zabraknąć Wembley Areny. Najlepszym zespołem tych rozgrywek okazało się Astralis i to właśnie był zapalnik do dominacji Duńczyków. Wygranie Majora w stolicy Anglii wiązało się już z drugim tego typu trofeum na koncie, a jak się później okazało – było pierwszym z trzech wygranych jedno po drugim.

We wrześniu 2018 roku było już po zmianach w Virtus.pro. Doskonale pamiętamy okres wielu zmian w rosyjskiej organizacji, które jednak nie przynosiły zamierzonego rezultatu. Występ w Londynie okazał się w ostateczności wielkim blamażem, ponieważ Virtus.pro wraz ze Space Soldiers zajęło 23-24. miejsce. Był to pierwszy raz w historii, kiedy VP nie zdobyło miejsca na następnego Majora. Szóstym reprezentantem Polski na FACEIT Majorze był Janusz “Snax” Pogorzelski, z którego usług korzystało ówczesne jeszcze mousesports. “”Myszy” także nie wypadły najlepiej, kończąc zmagania na 15-16. miejscu. Sloty na IEM Katowice 2019 przydzielano natomiast do czternastej pozycji włącznie. 

Pamiętam także, że w finałowym dniu zaczęły krążyć plotki, jakoby FACEIT miał coś ważnego do przekazania w kontekście CS:GO. Wielu ludzi zaczęło domniemywać, że może chodzić o wprowadzenie upragnionego tickrate’u 128. Tymczasem doszło do rozczarowania i wywołującego zdecydowanie mniej euforii ogłoszenia.

IEM Katowice Major 2019

Katowicki IEM w 2019 roku był jak dotychczas ostatnim Majorem na polskiej scenie. Było to jednak niesamowite wydarzenie, a z uwagi na fakt, że dane mi było osobiście w nim uczestniczyć, podzielę się swoimi wrażeniami. Przechodząc chronologicznie – niemałe wzruszenie wywołała na mnie przemowa Michała “Carmaca” Blicharza. Niejednokrotnie odtwarzałem ją ponownie jeszcze po zakończeniu imprezy. Wypowiedź trwająca prawie pięć minut stała się ikoniczna, a tematy, które podjął wiceprezydent ESL, jak przede wszystkim rodzice w dużej mierze przyczyniły się do tego, że występ był tak wyjątkowy.

Nadal pozostajemy w kwestii ceremonii otwarcia. Kilka minut po pojawieniu się Carmaca na scenie nadeszła pora na wniesienie pucharu, o którego przez resztę weekendu walczyły najlepsze formacje tamtego okresu. Zaszczyt wniesienia trofeum należał do Jarosława “pashyBicepsa” Jarząbkowskiego, który nie potrafił ukryć swojego wzruszenia. Ponowne pojawienie się na scenie Spodka, na której jeszcze przed pięcioma laty wznosił ten sam puchar, musiało uronić łzę. Spora ilość polskich kibiców przez dłuższy czas posiadała nawet ustawione zdjęcie profilowe z 35-latkiem trzymającym trofeum i roniącego łzę. 

Po tak świetnie rozpoczętym Intel Extreme Masters w stolicy Śląska nastał czas na walkę o mistrzostwo. Do końcowego triumfu doprowadziło Astralis, ale trzeba też poświęcić nieco przestrzeni dla ENCE, o którym zrobiło się jeszcze głośniej w świecie CS-a po fenomenalnym rajdzie w fazie play-off katowickiego IEM-a. Organizacja z Finlandii dokonywała niesamowitych rzeczy, wygrywając z Teamem Liquid i MIBR. Fani tej formacji na trybunach również “dowieźli”. 

Astralis dorównało Fnatic i jako druga drużyna w historii wygrała drugiego Majora z rzędu. Co więcej – do dziś żadnej innej ekipie ta sztuka się nie udała. Tak więc zespoły ze Skandynawii “mają to coś”. 

Smutnym faktem natomiast jest to, że na dwadzieścia cztery formacje biorące udział w całym turnieju zabrakło chociażby jednego zawodnika z Biało-Czerwoną flagą. To może szokować, ale IEM Katowice 2019 był jedynym Majorem w historii rozegranych w CS:GO, na którym nie było ani jednego Polaka! 

StarLadder Berlin 2019

Druga mistrzowska impreza w 2019 roku to StarLadder w Berlinie. Na temat tego przedsięwzięcia trzeba powiedzieć, że miało swój klimat. Z racji na niewielką odległość do stolicy Niemiec, na trybunach zasiadło sporo kibiców z Polski. W porównaniu do IEM-u Katowice, na serwerze tym razem pojawił się jeden Polak. Mowa tu o NEO, który wraz z FaZe Clanem uplasował się na 12-14. miejscu. Organizacja ze Stanów Zjednoczonych pokonała mousesports, ale przegrała z Teamem Vitality, CR4ZY oraz Renegades.

Najlepsze po raz trzeci z rzędu okazało się Astralis, które na stałe zapisało się na kartach Counter-Strke’a, pisząc swoją erę. Podczas tego turnieju sporą niespodziankę jednak zaserwowało AVANGAR docierając do wielkiego finału czy też Renegades, meldując się w półfinale. 

StarLadder Berlin był też turniejem początkującym system RMR, który wykorzystywany jest do dziś. Za pierwsze miejsce drużyna otrzymywała wówczas osiemset punktów, podczas gdy 2-8 sześćset. Następne formacje do szesnastej lokaty włącznie mogły cieszyć się z trzystu oczek.

Mercedes-Benz Arena okazała się bardzo fajnym i przyjaznym obiektem do rozegrania fazy play-off Majora. Kolejki fanów oczekujących na wejście do hali przypomniały najlepsze czasy katowickiego Intel Extreme Masters, gdzie niektórzy koczowali nawet od godziny 4 nad ranem. 

ESL One: Rio Major 2020 

Na liście Majorów znajduje się jedna bardzo interesująca pozycja. W 2020 roku po raz pierwszy w historii miał odbyć się tylko jeden tego typu turniej. Valve jednak postanowiło zrekompensować ten fakt większą, podwójną pulą nagród, bowiem ta miała wynosić dwa miliony dolarów.  Mowa tu o ESL One Rio. Fani z Brazylii tak samo po raz pierwszy w historii mieli doświadczyć tak wielkiego wydarzenia, ale poprzez pandemię koronawirusa wydarzenie zostało odwołane. 

PGL Major Sztokholm 2021

Po siedmiu latach czekania i przerwy od Majora, fani ze Szwecji w końcu się doczekali. Rozgrywki wspierane przez Valve po raz pierwszy zawitały do stolicy. Po roku absencji od imprezy mistrzowskiej amerykańska korporacja pozostała przy puli nagród w wysokości dwóch milionów dolarów. Tym razem okrągła “bańka” dla zwycięzcy stała się faktem. 

Na organizatora wyznaczono PGL-a, a więc rumuńska firma powróciła do tworzenia wielkiego wydarzenia po czterech latach. Fani nieustannie zastanawiali się, jak będą wyglądać zawody, ponieważ po rozgrywkach w Krakowie feedback był pozytywny.  

Dla duńskich kibiców niestety, a dla innych być może “wreszcie” wyśmienita passa Astralis została przerwana. Co prawda w skandynawskiej formacji zjazd formy pojawił się wcześniej, czego następstwem były zmiany w składzie, ale jeśli chodzi o Majorową historię, potrzebny był czwarty tego typu turniej, by wygrała inna formacja niż właśnie Lukas “gla1ve” Rossander i spółka. 

Swoje marzenia o wygraniu Majora spełnił Oleksandr “s1mple” Kostyliev, ale także reszta ówczesnej załogi Natus Vincere. Ukrainiec zresztą został wybrany MVP całego turnieju, wykręcając niesamowity rating, bo aż 1.47! Warto także lekko napomknąć o samym przebiegu finału. Na’Vi pewnie wygrało Ancienta do jedenastu, ale Nuke będzie się śnił G2 Esports jeszcze długo. Prowadzenie 15:10 przez “Samurajów” nie zostało wykorzystane. Kto wie, co by się dalej wydarzyło, gdyby doszło do mapy numer trzy. Łatwy stąd wniosek, że posiadając komfort przy takim stanie, łatwo jest grać chwilę później w dogrywce. A wystarczyło przecież postawić kropkę nad “i”. 

W Skandynawii podziwiać też mogliśmy trójkę Polaków: Michała “MICHU” Müllera grającego jeszcze wtedy w Evil Geniuses oraz duet Paweł “dycha” Dycha & Olek “hades” Miśkiewicz, którzy przywdziewali barwy ENCE. Swoją drogą dycha nadal jest reprezentantem organizacji z Finlandii. Koniec końców obie ekipy zakończyły zmagania tak samo, bo na 15-16. posadzie.

PGL Major Antwerpia 2022

Impreza w Sztokholmie wypadła dobrze, tak więc PGL zorganizował drugiego Majora po kolei. Tym razem po raz pierwszy Valve zawitało do Belgii, a konkretnie do Antwerpii. Blisko powtórzenia wyczynu Fnatic i Astralis było Natus Vincere, które zameldowało się w wielkim finale wydarzenia, ale w decydującym rozdaniu musiało uznać wyższość FaZe Clanu. Håvard “rain” Nygaard, który został okrzyknięty mianem MVP całego turnieju, wraz ze swoimi kolegami otrzymali także slota na BLAST Premier World Final. 

Tym razem polska kolonia zmniejszyła się do dwójki zawodników, a mianowicie dychy wraz z hadesem. “Ośmiornice” w przypadku tego Majora wspięły się na wyżyny swoich umiejętności i zawitały do półfinału. W meczu, który premiowany był awansem do wielkiego finału, lepsze okazało się jednak Natus Vincere. Tym turniejem jednak ENCE pokazało, że ma świetny potencjał, a polscy gracze nadal mogą odnosić sukcesy na najwyższym światowym szczeblu. 

Fani? Nie zliczę już, który raz sprostali zadaniu. Trybuny swoim nieziemskim dopingiem niosły swoich ulubieńców do wygranej. Na niektórych przebitkach można nawet dostrzec bęben, co summa summarum nie zdarza się przesadnie często.   

IEM Rio 2022

Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. Fani z Kraju Kawy posmakowali smaku Majora. Organizatorem pozostało ESL z tą jednak różnicą, że nie było to już ESL One, a IEM. Miasto mimo wszystko pozostało to same, tak więc wydaje się, że poza pulą nagród nie zmieniło się nic. Publika nie miała też mieć podstaw ku ewentualnym pretensjom. 

W Brazylii zameldowała się trójka Rodaków: dycha z ENCE, Kamil “siuhy” Szkaradek z GamerLegion, a także Maciej “F1KU” Miklas z OG Esports. Mimo to, żaden z Polaków nie dotarł do fazy play-off, chociaż najbliżej tego osiągnięcia był dycha. “Ośmiornice” finalnie zajęły 9-11. miejsce. Z kolei GL i OG wspólnie zakończyły rywalizację na 17-19. usytuowaniu. 

Był to pierwszy Major w historii z łączną pulą nagród wysokości 1 250 000 dolarów. Sporo szumu niesmaku wywołało końcowe zwycięstwo Outsiders. Wiele osób domagało się niedopuszczenia do rozgrywek Rosjan z uwagi na prowadzoną napaść zbrojną na Ukrainie. ESL jednak dopuściło do gry formacje z regionu CIS pod warunkiem, że te będą grały pod neutralną nazwą i flagą. Czy jednak nazwa Outsiders i logo nie były prowokujące, a samo logo zbliżone do tego, które ma przecież Virtus.pro? Niech każdy oceni we własnym zakresie. 

Aleksei “Qikert” Golubev i spółka poza czekiem na pół miliona dolarów awansowali także na BLAST Premier World Final 2022 oraz IEM Katowice 2023. 

BLAST.tv Paryż 2023

BLAST.tv w Paryżu to Major bezprecedensowo nostalgiczny i historyczny. Major, który podsumowuje przeprowadzone wszystkich dziewiętnaście imprez mistrzowskich. Major, który był ostatnim w historii CS:GO. Owszem, lista nadal będzie się zwiększać, ale kolejne wydarzenia będą rozgrywane na CS2. Stąd też można uznać, że jest to zwieńczenie pewnego etapu. Impreza też na swój sposób wyjątkowa dla wielu krajów. Dla Francuzów nie tylko dlatego, że impreza rozgrywała się na ich ziemi i to pierwszy raz. Również dlatego, że przed własną publicznością wygrała rodzima ekipa – Team Vitality. Wyjątkowy również za sprawą tego, że był to pierwszy Major organizowany przez BLAST-a. 

Wyjątkowa także dla Polaków, ponieważ po naprawdę długim okresie, prawie sześciu latach absencji w końcu do walki o najwyższe cele powróciła w pełni polska ekipa. Wieść o tym, że 9INE wystąpi na wydarzeniu wspieranym przez Valve zdecydowanie rozpaliła serca polskich kibiców. Mimo tego, że Krzysztof “Goofy” Górski i spółka odpadli szybko z imprezy, bo po trzech porażkach, to była to nadzieja i impuls dla polskiej sceny. Swoją drogą na ten moment podopieczni Piotra “nawrota” Nawrockiego mają się dobrze i zajmują 19. miejsce w światowym rankingu HLTV, a już za kilka dni czekać ich będzie faza Play-In IEM Cologne.

Wracając jednak do BLAST.tv w stolicy Francji – to był on “naładowany” Polakami. Mówimy tu przecież o Into The Breach z Karolem “rallenem” Rodowiczem. ITB sensacyjnie wyszło z grupy i zagrało w ćwierćfinale, ale wtedy trzeba było uznać wyższość Teamu Vitality. Było także Monte z Szymonem “kRaSnaLem” Mrozkiem, które również dotarło do ćwierćfinału. W meczu premiowanym półfinałem lepsze było GamerLegion. A skoro o GL już mowa, to przecież nie można pominąć Kamila “siuhego” Szkaradka, który również dokonał czegoś niesamowitego, pojawiając się w wielkim finale imprezy. Nie można także pominąć Apeks, które szkoleniowcem jest Jakub “kuben” Gurczyński. Organizacja z Norwegii także miło zaskoczyła, bo awansowała aż do półfinału. Gdyby tego było mało, to był jeszcze Maciej “F1KU” Miklas reprezentujący barwy OG Esports. Żeby było jeszcze weselej, to nad Sekwaną wraz ze swoimi drużynowymi kolegami z ENCE zameldował się Paweł “dycha” Dycha.

Tak więc trzeba przyznać, że pod względem polskich akcentów BLAST w Paryżu był przepełniony. Warto jednak mieć nieustannie na uwadze, że nie były to zwykłe mecze, w których nie poszło, bo przecież Biało-Czerwoni odnieśli sukcesy i zaskoczyli nie tylko niejednego przeciwnika, ale i tysiące, jak nie dziesiątki tysięcy fanów, triumfując z pozycji underdoga. Oby polskim zawodnikom grało się dobrze w Counter-Strike’u 2 i również pojawiali się tak licznie na nadchodzących Majorach. 

Powiązane posty

Co się stało z grą którą kocham? Kilka słów o obecnej sytuacji w CS2

“Pieniędzy nie ma i nie będzie” – #TurówGate

Zapomniany kontynent – czy Afryka ma szansę wrócić na Majora w CS2?