Recenzja Silver Monkey X Mandrill – budżetowej membranówki z charakterem

Na rynku peryferiów gamingowych zdecydowanie nie brakuje. Producenci nieustannie dostarczają swoje nowe produkty i urozmaicają go, dając zarazem graczom szerokie pole do popisu w kontekście wyboru. Jednym z budżetowych rozwiązań jest klawiatura od polskiego producenta, która posiada zarówno mocne, jak i słabe strony. Recenzja Silver Monkey X Mandrill odpowie Wam na pytanie, czy warto sięgnąć po tę pozycję!

Recenzja Silver Monkey X Mandrill

Podejmując decyzję o budżetowym sprzęcie, już na samym starcie godzimy się na to, że nie będzie on wolny od wad, nawet tych oczywistych. Nieco spojlerując – tak właśnie jest w przypadku klawiatury Silver Monkey X Mandrill. Niemniej jednak nie jest też tak, że nie posiada ona punków zaczepienia, wszak legitymuje się swoimi mocnymi stronami.

Specyfikacja techniczna Silver Monkey X Mandrill: 

  • Rodzaj przełączników: Membranowe
  • Łączność: Przewodowa
  • Interfejs: USB
  • Kolor podświetlenia klawiszy: Wielokolorowe – RGB
  • Rodzaj podświetlenia: Strefowe – każda strefa w innym kolorze
  • Podpórka pod nadgarstki: Tak
  • Kolor: Czcarny
  • Długość przewodu: 1,8 m
  • Obudowa: Standardowa
  • Długość: 490 mm
  • Szerokość: 195 mm
  • Wysokość: 37,5 mm
  • Waga: 780 g

Recenzja Silver Monkey X Mandrill – pudełko i unboxing

Klawiatura od polskiego producenta dociera w ciekawym rozmiarowo pudełku. Zazwyczaj mamy do czynienia z bezprecedensowym prostokątem, tymczasem opakowanie od Mandrilla nieco puka do kształtu kwadratu. 

Pudełko jest koloru czarnego, a co ciekawe, nie brakuje mu połysku, co nadaje całości fajny efekt. Z pewnością na półce sklepowej tego typu rozwiązanie powinno jeszcze bardziej przykuć uwagę potencjalnego konsumenta. Na pierwszym planie widnieje odbitka klawiatury, która czeka na nas w środku. Lewy górny róg z kolei to nazwa, logo producenta, największą czcionkę poświęcono samej nazwie modelu. Już na starcie zaznajamiamy się z wieścią, że jest to membranowa klawiatura z podświetleniem RGB. Estetycznego efektu dodają jeszcze białe kropki. Z kolei prawy dolny róg to wieści o tym, że znajduje się odpinana podkładka pod nadgarstki, a także programowalne makro klawisze.

Po bokach opakowania z kolei znajdują się kilka stylowych strzałek, powtórzenie loga oraz kluczowej informacji o tym, że jest to membranowa klawiatura RGB.

Z kolei na odwrocie kartonu posiadamy już odbicie klawiatury z nieco innej perspektywy. Zasadniczo poza napisem w dziesięciu różnych językach, w tym polskim, że jest to “klawiatura gamingowa” niczego więcej nie zastaniemy. Czas zatem otwierać! 

Dostępu do środka wiernie strzegą dwa plasterki taśmy. Po ich zerwaniu oraz otwarciu pudełka naszym oczom ukazuje się bardzo cieniutka, biała folio-gąbka, która pokrywa całą “maszynę pisarską”. Wyciągnięcie jej wraz z klawiaturą sprawia, że w środku pozostaje jeszcze tylko instrukcja obsługi i to wszystko. 

Zasadniczo nie ma tu czego dodawać, mogę jedynie podkreślić, że opakowanie zostało skrojone na potrzebne wymiary samej klawiatury, dzięki czemu ta jest dobrze zabezpieczona przed ewentualnym przemieszczaniem się podczas transportu. Sama cienka gąbka jak najbardziej miło widziana, na plus!

Recenzja Silver Monkey X Mandrill – budowa, wygląd

Sama klawiatura posiada kilka charakterystycznych cech, które bardziej przyciągają uwagę naszych oczu. Jednym z nich bezsprzecznie jest dość wysoka podkładka pod nadgarstki czy położone w prawym górnym rogu pokrętło do regulacji głośności. Do wszystkiego jednak spokojnie przejdę. 

Keyboard jest stosunkowo duży, za sprawą wywołanej dopiero co do tablicy podkładki pod nadgarstki. Jest to pełnowymiarowa pozycja, wraz z klawiaturą numeryczną. Poza klawiszami funkcyjnymi nie brak tu również dodatkowych przycisków poświęconych makrom. Produkt został wykonany przy użyciu tworzywa sztucznego i trudno o znalezienie odstępstw od tej reguły. Wersja kolorystyczna to oczywiście czarny. 

Rozpocznę od samego dołu, a więc od podpórki pod nadgarstki. Jest ona na wysokości 4/5 chropowata, a wzorek ułożony jest w swego rodzaju siatkę. W centralnej części natomiast plasuje się wcięcie, coś na wzór touchpada w laptopie. Rodzimy producent umieścił w tym miejscu swoje logo. Idąc do góry, trudno o coś innego, aniżeli same klawisze. Jednakże ich czcionka jest zaciekawiająca, chociażby przy strzałkach czy tych przyciskach, które nie są odpowiedzialne za litery, a np. SHIFT czy CTRL. 

Kontynuując jednak podróż w górę, im wyżej – tym ciekawiej. W lewym górnym rogu widnieje jeszcze jedno logo marki, tym razem w minimalistycznej formie “SMX”. Po jego prawej stronie z kolei jest pięć przycisków służących do makr. Tuż za połową są jeszcze dwa klawisze. Pierwszy z nich służy do otwierania okna wyszukiwania Windows, bądź przeglądarki – w zależności od tego, które z nich w danym momencie jest aktywne. Drugi przycisk działa natomiast niczym F5, bowiem odświeża stronę. 

Natomiast po prawej stronie góry są trzy diody informujące o włączeniu Num Locka, Caps Locka oraz Scroll Locka. Całe show skrada jednak pokrętło obok owych diod, tuż obok którego została usytuowana jeszcze mała legenda mówiąca o tym, że jeżeli będziemy “kółkiem” tym kręcić w prawo, wówczas zwiększać będziemy poziom głośności dźwięku. To samo zresztą ma miejsce na samym pokrętle, a także znalazła się grafika odtwarzania/pauzy.

Na frontalnej części obudowy, po prawej stronie, nad ikonami znajduje się niespełna dwumetrowy przewód w oplocie, zakończony złączem USB typu A. Jest on jednak stosunkowo cienki. Najprawdopodobniej po raz pierwszy spotkałem się z aż tak wychudzonym kablem. Oczywiście takie rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Do tych pierwszych na pewno zaliczyć można wielką elastyczność, z kolei do tych negatywnych aspektów – ewentualną większą podatność na przetarcia czy uszkodzenie, a co za tym idzie – żywotność. 

Odwrotna część klawiatury nie powinna specjalnie zaskoczyć, o ile w ogóle powinna to zrobić. W centralnej jej części znajduje się naklejka techniczna, co stanowi absolutny must have każdego peryferium, niezależnie od tego, czy jest ono gamingowe, czy też nie. Naszą uwagę powinny jednak w większym stopniu skupić cztery gumowe stopki rozmieszczone symetrycznie. To do nich należeć będzie zatrzymanie przemieszczania się keyboardu po blacie. Ponadto trudno wyobrazić sobie klawiaturę bez stopek, dzięki którym ta może być ustawiona pod kątem. Takie są, jednak jedynie jednostopniowe, tak więc nie ma tu zbyt szerokiego wachlarzu regulacji. Co jednak równie istotne to to, że posiadają one na swoich zakończeniach gumowe przestrzenie, dzięki czemu urządzenie nie powinno się ślizgać również w razie ich rozstawienia.

Na samym dole także jest podkładka pod nadgarstki. Tę możemy zdjąć w zależności od naszych preferencji czy uznania. Ściąga się ją poprzez maksymalny obrót w dół. Muszę się jednak przyczepić, bowiem ewentualne bardzo częste praktykowanie może przyczynić się do wyrobienia plastikowych zaczepów, którym już na pierwszy rzut oka trudno do jakościowych – to najzwyklejszy plastik. 

Na plusa, chociażby małego produkt zasługuje za obudowę oraz kształty, które w przypadku dolnej części są agresywne, ścięte. Po bokach z kolei doszukać się można swego rodzaju designu w stylu wywietrzników. 

Recenzja Silver Monkey X Mandrill – działanie, użytkowanie

Silver Monkey X Mandril jest klawiaturą stosunkowo ciężką jak na sam fakt, że jest to zarazem membranowe rozwiązanie. Do 800 gramów brakuje jej dokładnie dwudziestu, co trzeba przyznać, robi wrażenie i niekoniecznie pozytywne. Niemniej jednak taka waga działa korzystnie w kontekście ewentualnych przemieszczeń na miejscu pracy, wszak potrzeba znacznie więcej siły, by klawiatura się przemieściła. Tak więc minimalne, przypadkowe styczności nie powinny tutaj zaszkodzić. 

W kwestii ergonomii nie mogę także nie wspomnieć o dopiero co wywołanych do tablicy prostokącikach antypoślizgowych. Z tego miejsca należy się jak największy plus, bowiem trzymają one sztywno klawiaturę w miejscu i ta “siedzi” rzeczywiście solidnie i sztywno, a do jej przesunięcia bez podniesienia trzeba włożyć trochę więcej siły. Również przyzwoicie jest podczas rozwartych nóżek – klawiatura wówczas jest minimalnie bardziej elastyczna, niemniej jednak nadal pewnie trzyma się biurka. 

Nie jest jednak już tak ciekawie w kontekście samej głośności pracy klawiatury. Jest ona głośna głośniejsza niż najzwyczajniejsze membranówki. Mimo że na co dzień korzystam z rozwiązania mechanicznego, tak w obszarze klawiatury membranowej oczekiwałbym cichszej pracy. Nie mówię, że ma być to identyczny poziom głośności jak chociażby sama klawiatura od laptopa – zdaję sobie sprawę, że membranowe rozwiązania swoje odgłosy wydawać muszą. Niemniej jednak w przypadku Madrilla jest to głośniejszy poziom na tle nawet tańszych rozwiązań. 

Już wcześniej wspomniałem, że pokrętło jest jednym z charakterystycznych elementów tejże klawiatury. Pozwolę sobie jednak rozpocząć od funkcji guzika, wszak taka i również jest. Samo naciśnięcie wymaga pokonanie niemałego oporu. Z tego miejsca lepszym rozwiązaniem w mojej opinii byłby nieco luźniejszy guzik, jednak zdaję sobie sprawę z tego, że ile ludzi, tyle zdań, a innym może to sprzyjać. Jeśli chodzi już o samo kręcenie, to uważam, że zostało bardzo dobrze wyważone. Każdy przeskok z poziomu na poziom jest wyraźnie wyczuwalny, co powinno zapobiec niechcianym zbyt dużym podgłośnieniom. 

Udało mi się rozegrać kilka partyjek w Counter-Strike’a czy też napisać kilka newsów właśnie przy użyciu recenzowanej klawiatury. O ile trudno jest mi się przyczepić do samych wrażeń z pisania, wszak wydaje mi się, że nie mam większych problemów w odnalezieniu się w większości “maszyn pisarskich”, jeśli chodzi o zastosowanie do pisania – było ono płynne, o tyle w przypadku samej rozgrywki było już słabiej. 

Recenzja Silver Monkey X Mandrill – przełączniki

O ciekawej czcionce na nasadach klawiszy zdążyłem już co nieco wspomnieć. Nie mogę jednak pominąć kwestii przełączników. Tak, dobrze czytacie! Silver Monkey X Mandrill nie jest jednak zwykłą czy nudną membranówką, wszak posiada gumowe kopuły. 

Dzięki takiemu zastosowaniu odczuwamy wyraźny opór, a zarazem włożoną siłę w aktywację danego przycisku. Każdy z klawiszy musi bowiem zostać dociśnięty do samego końca, dołu. Jak zwykle – nie ma w tym miejscu jednoznacznej odpowiedzi na to, czy takie rozwiązanie posiada więcej plusów, czy też minusów. Do pozytywnych aspektów należeć może chociażby większa odporność na ewentualne zalania. Jednak nie brakuje i czarniejszych stron, wszak nie dość, że użytkownik musi “na maksa” wcisnąć każdorazowo dany przycisk, by ten został aktywowany, to w dodatku tego typu mechanizm zużywa się zdecydowanie szybciej. Doskonale przecież wiemy, że w klawiaturze mechanicznej tego problemu nie ma, ponieważ kliki są aktywowane jeszcze przed dociśnięciem ich do samego końca. 

Recenzja Silver Monkey X Mandrill – podświetlenie

Iluminacja w mojej ocenie jest jednym z najmocniejszych punktów tej klawiatury, o ile nie najmocniejszym. Gdybym raz jeszcze miał 15-16 lat, ograniczony budżet, a sama klawiatura miałaby świecidełka, najprawdopodobniej Madrill byłby jednym z głównych kandydatów. 

Już na samym starcie jednak spotkać możemy się z nieprzyjemnym faktem – klawiatura nie posiada oprogramowania. I fakt – z jednej strony jest to budżetowa klawiatura, więc cudów nikt oczekiwać nie powinien. Z drugiej jednak nie brakuje podobnych cenowo, czy też minimalnie tańszych propozycji, które nawet ten najskromniejszy program posiadają. 

Dlatego też sam efekt podświetlenia musimy dostosować z pomocy klawiatury. Idąc po kolei, podświetlenie możemy włączyć oraz wyłączyć za pomocą wciśnięcia klawisza żarówki, który usytuowany jest pomiędzy klawiszem “FN” a prawym “CTRL”. Chwilę zajęło mi z kolei dotarcie do tego, jak przełączać się pomiędzy trybami podświetlenia. Niestety na próżno znaleźć informacje na ten temat w instrukcji czy na stronie producenta, a to przecież nie zwiększa diametralnie kosztów produkcji, skoro sama instrukcja znalazła się już w pudełku.

Finalnie do dyspozycji jest osiem trybów, a do zmiany dochodzi na skutek kombinacji klawiszy “FN” oraz drugiego spośród cyfr 1-8. Tak więc mamy dwie tęcze – jedna spokojniejsza, druga już wyraźnie przeskakująca strefami. Jest także efekt na podobieństwa bicia serca ze zmieniającymi się barwami, dynamiczne falowanie strefowe z różnymi kolorami, stała barwa, czy podświetlenie po naciśnięciu. Ponadto po lewej stronie backspace’a są jeszcze dwa przyciski, dzięki którym możemy owe efekty spowolnić bądź przyspieszyć. Istnieje także opcja zwiększenia i zmniejszenia jasności. Dokonujemy tego poprzez przytrzymanie klawisza “FN” i “PGUP” lub “PGDN” w zależności od intencji.

Co do samej jakości podświetlenia, to to oczywiście nadaje olbrzymiego charakteru tej klawiaturze, niemniej jednak bardziej przy zgaszonym świetle, w nocnych warunkach. Kiedy jednak posiadacie stanowisko usytuowane tuż przy samym oknie, a słońce pada akurat w nasze okno, wówczas lepszym rozwiązaniem będzie wyłączenie świecidełek, wszak oba efekty będą do siebie dość mocno zbliżone. Jest to jednak tak naprawdę zależne od samej barwy, bowiem jedne przy świetle dziennym będą bardziej wyraziste, drugie trudno dostrzegalne. Najwyraźniej w świecie brakuje tego czegoś. Lampki jakby chciały się bardziej przedrzeć, jednak są tonowane. 

Recenzja Silver Monkey X Mandrill – podsumowanie

Muszę szczerze przyznać, że konkluzja Mandrilla nie należy do łatwych zadań. Klawiatura nie jest wolna od ewidentnych mankamentów. Z drugiej jednak strony nie brakuje jej mocnych argumentów. Wydaje mi się, że najważniejszym czynnikiem jest na samym starcie wzięcie pod uwagę, że obcujemy z produktem, którego cena rynkowa to niespełna 100 złotych. Dlatego też wiele rzeczy powinniśmy jej wybaczyć, chociaż są i takie, o które nieco trudno. Co mam na myśli?

Przede wszystkim brak informacji o dostosowaniu podświetlenia. Zarówno na stronie internetowej, jak i w instrukcji (która po coś w końcu jest) nie zastaniemy informacji, za pomocą jakich klawiszy ustawimy tryby podświetlenia czy też zwiększymy/zmniejszymy jego jasność, a to przecież nie generuje dodatkowych kosztów. Dodatkowe kilka zdań na stronie internetowej to jedynie kwestia kilku minut. 

Brakuje również oprogramowania, chociaż tutaj kwestia tak jednoznaczna już nie jest. W podobnej półce cenowej inni producenci są w stanie zaoferować chociażby uproszczoną aplikację. O tym, że Silver Monkey potrafi w oprogramowanie przekonałem się przy okazji recenzowania myszki X Howler, która kosztuje niecałe 150 PLN. Dlaczego zatem przy tej klawiaturze zabrakło programu? Kolejnym minusem jest głośna praca klawiszy. 

Przełączniki w postaci gumowych kopuł z kolei to nieco indywidualna kwestia każdego z nas. Niemniej jednak, jeżeli planujecie karierę na FACEIT czy też poważniejszą grę nie tylko w CS-a, ale i inne tytuły, to jednak ta propozycja nie będzie dla Was. Dla kogo zatem? Dla początkujących, maksymalnie amatorskich graczy, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę nie tylko z graniem, ale także rozeznawaniem w kwestii sprzętu gamingowego.

Jeśli chodzi natomiast o mocne strony Silver Monkey X Mandrill, to bezsprzecznie mogę do nich zaliczyć pokrętło, podświetlenie (ale raczej sam fakt jego bytu), podpórkę pod nadgarstki (jednakże uważałbym ze zbyt częstym demontażem) czy ergonomię, wszak trudno o ewentualne przypadkowe przesunięcia urządzenia na blacie – trzeba włożyć w to naprawdę więcej siły. 

Rzut okiem na Silver Monkey EasySleeve, czyli etui do laptopa

Myszka Silver Monkey X Howler to jednak nie wszystko, czym uraczyła mnie polska marka. Praca redaktora z miejsc wydarzeń takich jak chociażby IEM Katowice wiąże się z tym, że trzeba sobie radzić przy użyciu laptopa. Jego nieustanne przenoszenie sprawia jednak, że w bardzo prosty sposób na jego korpusie pojawiają się rysy oraz inne tego typu uszkodzenia. 

Z pomocą ma przyjść pokrowiec na laptopa. Przyjrzyjmy się zatem modelowi Silver Monkey EasySleeve, co w tłumaczeniu na język polski oznacza “łatwy rękaw”, co mnie samemu kojarzy się choćby z noszeniem przenośnego urządzenia w pokrowcu pod pachą. Produkt dostępny jest w różnych wariantach rozmiarowych, w moim przypadku jest on odpowiedni przekątnej ekranu 15,6 cala. 

Produkt zapakowany jest w przezroczystą folię. Tuż po jej odpakowaniu nasz nos zazna charakterystycznego zapachu gumy, jednak po czasie ten się ulatnia. W prawym dolnym rogu etui znajduje się białe logo producenta. Dostępu do środka strzegą dwa zamki. Po lewej stronie zakres otwierania kończy się niemalże na samej górze, podczas gdy po przeciwległej jest to aż 3/4 wysokości. 

W środku natomiast znajduje się biała gąbka wraz z torebeczką pochłaniającą wilgoć. Etui jest stosunkowo cienkie, jednak zmieszczą się do niego również te grubsze konstrukcje. Zamki chodzą płynnie, a cena jest przystępna, bowiem za rozmiar 15,6 przyjdzie nam zapłacić mniej niż 50 złotych. W przypadku wersji 14,1” będzie to około pięciu PLN mniej. Jeżeli zależy Wam na ochronie swojego komputera przenośnego przed poobijaniem czy zarysowaniami – jak najbardziej warto rozważyć jest ten produkt.  

 


Sprzęt w postaci klawiatury Silver Monkey X Mandrill oraz etui do laptopa Silver Monkey EasySleeve do recenzji został dostarczony przez firmę Silver Monkey lub firmę marketingową/PR’ową zajmującą się daną marką na rynku polskim. Portal Respawn.pl za tę recenzję przyjął gratyfikację tylko w formie recenzowanej myszki i podkładki. Firma nie miała żadnego wpływu na opinię wystawioną przez portal Respawn.pl oraz nie miała wpływu na autora niniejszej recenzji. Autor rozumiany jako redaktor portalu Respawn.pl.

ZOBACZ NASZE INNE RECENZJE! 

Powiązane posty

Recenzja UGREEN HP202 HiTune Max5 Hybrid ANC – bezprzewodowych słuchawek

Mało miejsca na gry w Steam Decku? Oto rozwiązanie!

Recenzja Genesis Zircon 500 – Bezprzewodowej budżetowej myszki